Banalizacja 11 Listopada to cel Tuska i III RP

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że gdyby nie parasol ochronny mediów chorego systemu III RP, ministra Bartłomieja Sienkiewicza nie byłoby już wśród ministrów Donalda Tuska, a i komendant główny policji straciłby stanowisko. Cała impet, jak zwykle,  skierowano na narodowców i kiboli, bandyterkę (?), próbując postawić znak równości pomiędzy prawicą i zwykłym bandytyzmem. Jak to jest z tym bandytyzmem to w ogóle rzecz nie do sprawdzenia, bo przynajmniej ja, nie mam już za grosz zaufania do tej ekipy, więc krewcy protestujący owszem i byli, ale kto im dał znak do walki? Albo: kto rzucał z dachu lewackiego budynku koktajlami Mołotowa na Marsz Niepodległości. Jeśli nie lewacy to kto? Przecież nie Roman Giertych, bo on grzecznie szedł razem z prezydentem Bronisławem Komorowskim. W każdym razie, to co dziś opowiada mediom szef MSW, dyskwalifikuje go nie tylko jako szefa MSW, ale w ogóle jako polityka, jako urzędnika choćby i najniższego szczebla.
 
Trzeba powiedzieć wprost i otwarcie, że to żałosne i kompromitujące, próbować wmówić mediom, że nie się dało czegoś takiego przewidzieć. W dobie walki z terroryzmem, to tuskowe MSW, codziennie, o każdej porze dnia i nocy, ma obowiązek przewidywać, że na placówki takie, jak Ambasady Rosji, USA czy Izraela, może w Polsce dojść do ataku – szaleńca, albo terrorystów. A tu mieliśmy atak… no właśnie kogo? Może nam powiedzą? Czy to byli narodowcy? Chyba nie…..  A może tak zwani kibole? A może bandyterka?  Co to jest ta bandyterka, chyba funkcjonariusze szefa MSW wiedzą. Przecież mają swoich ludzi wewnątrz tych struktur, bo jeśli nie, to znaczy, że my już nie mamy w ogóle prawdziwej policji, ani jawnej ani tajnej. Mamy za to policyjnych „bohaterów”, co potrafią dobrze skopać leżącego na ziemi człowieka, chowającego głowę przed ich buciorami. Przypominam zdarzenie sprzed roku, bo ono równie dobrze mogłoby posłużyć jako materiał archiwalny z działań milicji w 1982 roku.
 
Przyjdzie jeszcze czas na refleksję, głębszą, na bilans tego Święta Narodowego. Jedno narzuca się nieodparcie. Rząd Tuska od trzech lat skutecznie prowokuje starcia z policją i zniechęca Polaków do patriotycznego świętowania Dnia 11 Listopada. Nawet, gdy szef opozycji opuszcza Warszawę, jego minister w sposób skandaliczny i żenujący mówi o kibicach i bandytach (?), jako ideowych dzieciach PiS-u, próbując choć skrawek wczorajszych zdarzeń z Warszawy dorzucić do kotła PiS-u. Już go nie powinno być na fotelu ministra spraw wewnętrznych, a on jeszcze gada. Gada i gada, chodzi od „sitka do sitka” i opowiada te swoje dyrdymały. To jest minister, który odpowiada za nasze bezpieczeństwo, którego służby podsłuchują już niemal każdego Polaka, kogo zechcą. I oni, planując ochronę instytucji publicznych, nie zauważyli dużego budynku Ambasady Rosji? Przecież to jest śmieszne. Mamy już teraz obraz bez złudzeń. Zamiast patriotyzmu, mamy iść z Giertychem i Komorowskim w marszu „cukierków i czekoladek oraz japońskich kokardek”. To jest ta alternatywa. Zdziecinnienie i banalizacja 11 Listopada.  O to  im chodzi. Prawdziwego Święta Niepodległości ma już nie być. Aparatczycy Tuska robią dokładnie to samo, co stalinowcy i sowieccy namiestnicy w Polsce, którzy najpierw zachęcali Polaków do podkreślania swojej tożsamości, a potem z polskością walczyli biciem i wsadzaniem do więzień. Nie ma zgody na patriotyzm w III RP, ma być nijak, ma być kolorowo, ma być nie po polsku. Ale skoro Tusk ma już takich fanów, co na 11 Listopada wywieszają flagę UE, to co jeszcze może nas zdziwić?