Druga strona Mgły?

Obejrzałem film dokumentalny „Mgła”, a raczej wysłuchałem i obejrzałem.
Tym razem słowa ważniejsze były od obrazów. Słowa powoli spływające z ekranu, pozornie bez emocji, ważone. Powróciło wówczas do mnie wspomienie filmu dokumentalnego, którego tytułu już dzisiaj nie pamiętam, o tragedii małego miasteczka w Pennsylwanii. Montoursville, o nim mowa, straciło w jednej chwili w wypadku lotniczym (TWA lot 800, 1996 r.) 21 nauczycieli i uczniów z miejscowego liceum. Przypomniałem sobie równie spokojnie sączone słowa mieszkańców i wyjaśnienia psychologów, którzy wspomagali ich przez wiele miesięcy. Dotarło wtedy do mnie, jak inna i jak głęboka musi być trauma po utracie bliskich, przyjaciół, znajomych w jednej katastrofie.

Usłyszałem we „Mgle” wypowiedzi osób w podobny sposób doświadczonych, osób, które widziały szczątki samolotu, ciała...

Teraz docierają do mnie z różnych stron powtarzane słowa - „jednostronny film” - można nawet go pochwalić, ale koniecznie z tym dodatkiem. Zastanawiam się nad tą frazą, a może powinienem ją wchłonąć bez żadnej refleksji, tak jak „siema”?
Uparłem się jednak i szukam. Kto jest po tej „drugiej” stronie” katastrofy? Kto miałby uzupełnić relacje świadków występujących we „Mgle”? Utulony przez Putina Tusk, zrozpaczony Nowak, gaworzący po rosyjsku Graś czy może Sikorski, lejący łzy nad utratą kolegów z dawnej partii? A może sparaliżowany ze zgrozy w Budzie Ruskiej Komorowski?

Czyżbym się mylił i „jednostronność” dotyczy nie doboru prezentowanych osób, a drugiej, nieznanej strony katastrofy? W takim razie nie należy czekać na następny film, ale dopominać się międzynarodowej komisji, dokumentów i zeznań składanych pod przysięgą przed sądem RP. Zeznań wszystkich osób związanych bezpośrednio i pośrednio z tą katastrofą, bez żadnych wyjątków.