Odezwało się serce pana premiera w sprawie uboju rytualnego zwierząt - jest to bowiem problem niełatwy i złożony. Lekcja politycznej hipokryzji jego oponentów rzecz jasna, święte oburzenie połączone z rozumną troską o tych wszystkich, którzy na restrykcyjnych przepisach tracą grube miliony, połączona z wrażliwością osoby, która sama miała psa i kota... Prawdziwy mąż stanu łączący dbanie o dobro kraju z miłością do zwierząt. Okazuje się jednak, że wizerunkowej cierpliwości oraz pieniążków na specjalistów od publicznego obrazu pana Donalda nie starcza na długo, gdy pojawia się konieczność określenia i wytłumaczenia stanowiska Platformy w kwestii Wołynia.
Ten spór o definicje ludobójstwa był tyleż dwuznaczny co charakterystyczny. - Nie wiem czy nikt nie zauważył, że wg definicji ludobójstwa, którą przytoczył marszałek Zych, Ukraińcy równe dobrze mogliby zdefiniować akcję "Wisła" jako ludobójstwo. Zastanówmy się, czy dziś jest celem zaostrzać relacje polsko-ukraińskie... Uważa pan Tusk.
Zdaję sobie sprawę, że walka polityczna rządzi się swoimi sprawami, a od człowieka, który swe ręce ma zabrudzone smoleńskim błotem, w którym zatopił polską flagę i dumę, trudno wymagać wiele. Ale porównywanie akcji Wisła do wołyńskiej rzezi to albo wyraz skrajnej nienawiści do własnego kraju, albo brak elementarnej wiedzy historycznej. Ramię w ramię z Palikotem obywatelska (z nazwy) partia przeciwstawia się faszystom z PiS-u i Radia Maryja uznając, głosując zgodnie z polską racją stanu (sic!), że faktycznie to co się stało na Ukrainie było czymś średnio miłym, ale należy sprawę rozpatrywać w szerszym kontekście. W tym wypadku szerszy znaczy rzecz jasna - Ukraińcy sprowokowani przez Niemców zaatakowali polskich kolonizatorów, a tak w ogóle to przecież Polacy też mają wiele mordów na sumieniu, wystarczy na Jedwabne spojrzeć przecież.
Nie, moi drodzy, nie żartuję. W wywiadzie wybiórczej udzielonym przez zagubionego ostatnio bardzo historyka Normana Daviesa pada stwierdzenie: Przecież to jest podobne zjawisko (Wołyń i Jedwabne, przyp. autora). Sąsiedzi, ludzie, którzy mieszkali obok siebie przez wiele lat, nagle napadają i okrutnie mordują. Za Jedwabne należy przepraszać, rozumieć, pamiętać - z Wołyniem prosimy ostrożniej, jeszcze się złe siły u naszego wschodniego sąsiada obudzą i odciągną braterski kraj od jakże pożądanej europejskiej integracji.
Pisałem o tym wcześniej, w Smoleńsku została ustalona na nowo polska racja stanu (ucieczka, zbudowana na tchórzostwie nić integracji, zatracenie narodowej tożsamości) - każdy kolejny ruch (czy jego brak) polskich polityków strefy rządzącej nową linię potwierdza. Począwszy od głupot typu totalne lekceważenie naszego kraju w zagranicznych szmatławcach (polskie obozy pracy w Daily Mail), przez pomoc w ustalaniu przez Niemców nowej definicji odpowiedzialności za II wojnę światową po zakłamanie, niezrozumienie i lekceważenie jednego z najsmutniejszych rozdziałów polskiej historii.
Rozdziału, który dla wielu Polaków pozostaje mało znaną ciekawostką. A brutalna prawda ulega dalszemu rozmyciu, "bo to ciężkie czasy były, wojna straszna, dla wszystkich". To już nie jest smutne, to jest przerażające. Nie będę tutaj wymieniał i analizował dlaczego i jak należy zaklasyfikować wołyńską rzeź jako ludobójstwo, uważam bowiem, że wystarczą dwie rzeczy - wujcio google i definicja ludobójstwa stworzona swoją drogą przez Polaka, Rafała Lemkina.
Palikot nawołuje, "stop obłudzie", wybiórcza gani - przecież nie można obwiniać Ukraińców za grzechy ich ojców, do tego sprawa ma szerszy wymiar... Tuska serce się cieszy, a rozum zapłakał w sprawie rytualnego uboju zwierząt.
Mam dziwne przeczucie, że jego serce i rozum są wyjątkowo zgodne w kwestii uchwały upamiętniającej ofiary wołyńskiej rzezi.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3101
[...]
*Pazur:
Nazwisko + takie wyzwiska = ... pomyśl