To nie będzie żadne wielkie odkrycie, ponieważ zdarzało się już porównywanie tych dwóch wielkich polityków naszej szalonej i kryzysowej epoki. Chodzi oczywiście o Baracka Obamę i Donalda Tuska. Ktoś, kto twierdzi, że są dziś w świecie bardziej charyzmatyczni przywódcy, więksi wizjonerzy, ten jest kłamcą, albo nawet głupcem. Wielka myśl Donalda Tuska została sformułowana w 2007 roku, zaraz na początku rządów Platformy Obywatelskiej: „By żyło się lepiej. Wszystkim”. To było jednak genialne, tak bez ogródek, szczerze, powiedzieć coś, co jest zapewne codziennym marzeniem milionów Polaków, czyli żeby jutro, pojutrze, było lepiej, a nie gorzej. No i wygrali.
Obama nie był gorszy, poszedł nawet jeszcze o krok dalej. Rok później wypowiedział swoje słynne już „Yes, we can” (Tak, my potrafimy). Rząd Donalda Tuska przejął hasło Obamy ochoczo, i w liczbie mnogiej i w pojedynczej. Kiedy minister Mucha obejmowała resort sportu mówiła swoimi oczami: Ja potrafię! Kiedy minister Nowak zajął się transportem obiecywał sobie w głębi duszy: Ja mogę! To, co łączy obydwa hasła wyborcze to ich nieokreśloność, właściwie sama forma i brak głębszej treści. Równie dobrze amerykański kandydat na prezydenta mógłby rzucić do wyborców „Dla wszystkich!” Nie wiadomo co dla wszystkich, kiedy i na jakich warunkach. Zawsze można dopowiedzieć, że chodzi o dobrobyt na przykład. Hasło Platformy już na starcie było nierealne, bo wszyscy, to umrzemy na pewno i prawie wszyscy to mamy numer pesel. Na tym koniec. Ponadto razi bezosobowość tego sloganu, taka zwykła niedbałość, jakby z góry, tak podprogowo, autor chciał nam powiedzieć, że to tylko taki pic. Bo przecież słyszymy „By żyło się lepiej”, a nie by żyło się lepiej Polakom, albo nam. Słowo „wszystkim” jest jedną wielką zagadką. Może Tuskowi chodziło o Słowację, albo Mandżurię? Nie wiemy.
Hasła te wyznaczyły politykę wewnętrzną prowadzoną przez PO i Partię Demokratyczną. W Polsce, cały czas słyszymy gdzieś w tle to jedno słówko: „by”. Krótko mówiąc: by coś było, trzeb to zrobić. A nie ma komu. Co do „lepiej” wiemy jak wyszło. Nie wszystkim i nie od razu. Jeśli chodzi o większość Polaków, to może wnuki wnuków odczują kiedyś poprawę. Co potrafi Obama, Amerykanie już wiedzą. W zasadzie nie zrealizował do końca żadnej z obietnic, podobnie jak nasz premier, a rządzi i tak drugą kadencję. Najistotniejsze jest jednak to, co obydwaj politycy osiągnęli właśnie w swoim politycznym wizjonerstwie. Tego nie dokonał przed nimi nikt.
Barack Obama spowodował, że Ameryka nie kojarzy się już z mocarstwem, nie wiadomo nawet jaką politykę prowadzi, poza - tak jak Polska – uległością wobec Rosji. Oczywiście są hamburgery i Hollywood, ale my też mamy Kraków i kiełbasę. Zwróćcie uwagę, jak rozmyta jest dziś polityka zagraniczna USA, jak mało kto liczy się w ogóle z Ameryką. Jest potężna armia, ale ona też już jest nie taka jak za Reagana czy Busha seniora. Ameryka to dzisiaj plastik, choć od wewnątrz jest nadal fascynująca, fascynujący są w niej ludzie, którzy ją zamieszkują, ich energia i optymizm życiowy. Ale ich przywódca jest plastikowy. To, że lewicowy, to pół biedy. Nie ma w nim nic oryginalnego, nie pozostawi po sobie żadnej ważnej idei, myśli, czy zmiany, na którą głosowali jego wyborcy.
Po drugiej stronie oceanu jest Donald Tusk. Jego wizja to życie bez wizji, z dnia na dzień. Zaszczepił ją, dzięki wsparciu mediów i rabunkowej polityce milionom Polaków. Nikt nie myśli o tym, co za rok, dwa, tylko o tym, co jutro. W przestrzeni międzynarodowej, nawet nie bardzo wiadomo, gdzie jesteśmy umocowani. Czy ważna jest jeszcze Bruksela, czy już tylko Kaliningrad? Nieokreśloność, nienazywanie spraw po imieniu, brak decyzji, ustaw, brak wszystkiego, co dałoby jakiś znak firmowy tym rządom, czy wreszcie samej Polsce, na początku nowego stulecia. Jednym słowem – żadnej krystalizacji. Wszystko ma być rozmyte, od struktur państwa po samych polityków. Rozmyta Mucha, rozmyty Nowak. Kim oni w ogóle są? Jakie mają kompetencje do zajmowania swoich stanowisk? Żadne. A rządzą. To znaczy nie rządzą. Rozwalają co się da. Za oceanem jest podobnie. Wielkie hasła, programy, a ci, którym miało być za Obamy lepiej , mają gorzej. Wizjonerzy, jednym słowem, siebie warci, choć porównywanie ich ze sobą jest, rzecz jasna, zaszczytem dla Baracka Obamy.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2657
i rozpacz będzie u madame daf, której wyrazme będzie jodłowanie na marsza pogrzebowego od alpejski dolin przepieknych aż po gór szczyty, gdzie świstak zawija sreberka...