Wychowanie przez pracę

Byłam wychowywana między innymi na powieściach Londona. Nie jestem pewna czy są one OK. bo jak się okazało nawet Pinokio i Tomek Sawyer nie są  z pewnych przyczyn OK.
Nie mogę spamiętać dlaczego, choć mi to kilka razy mówiono. Widać dla mnie nie są to przyczyny ważne.
Zapamiętałam z drobnego dzieciństwa opowiadanie Londona o reedukacji przez pracę. Pewien ojciec oddaje złotego młodzieńca( w 68 roku powiedziano by bananowca)  kapitanowi mórz południowych do poprawy. Nie może już znieść jego licznych ekscesów. Kapitan każe chłopakowi wyczyścić kotwiczny łańcuch. Młody buntuje się więc dostaje manto ( to bardzo niepoprawne politycznie) ale wreszcie bierze się do roboty.
Nie będę się rozwodzić- po wyczyszczeniu łańcucha na błysk, młody  jest już zupełnie innym człowiekiem.
Podobny motyw zawiera „ Lato leśnych ludzi” Rodziewiczównej.
Dawno pogodziłam się z faktem, że obecna młodzież nie chce czytać Londona, a  
Rodziewiczówna, nawet za moich prehistorycznych szkolnych czasów, była dla koleżanek „ obciachem”.
Nie mogłam zrozumieć dlaczego tak tej pisarki nienawidzą.
 
I proszę sobie wyobrazić moje miłe zdumienie gdy okazało się, że ten model reedukacji nadal działa.
Zwróciła się do mnie zrozpaczona matka ucznia, który kolejny raz wydał pieniądze na inne cele niż miał przeznaczone. Na rozrywki zamiast pomocy naukowych. Błagała żebym wymyśliła dla niego jakąś ciężką pracę, żeby mógł te pieniądze odrobić.
Rodzice są bardzo dobrze sytuowani, syn ma własny samochód, więc nie chodziło o kasę lecz o świństwo, które kolejny raz bezmyślnie im robi.
Matka liczyła na to, że zlecę mu malowanie mieszkania. Co to - to nie. W naszych idiotycznych czasach gagatek miałby na mnie – jak to się potocznie mówi-haka. Moi koledzy po fachu doszli już do tego, że nigdy nie rozmawiają ze studentami przy drzwiach zamkniętych. Boją się oskarżenia o nie wiadomo co ( a raczej wiadomo).
Przysłuchiwała się moim telefonicznym rozmowom córka, która prowadzi stajnię. Zgodziła się  zatrudnić chłopaka przy wyrzucaniu gnoju  po zimie. To ciężka praca nawet dla wprawnych.
„ Niech go pani przeczołga”- prosiła matka chłopca.
Nie było takiej potrzeby. Przyjechał do stajni punktualnie co do minuty, trochę nadęty. Zaproponowano mu 15 złotych za boks. Taka jest stawka dla wprawnych  pracowników. Nie był więc dyskryminowany.
Widać było, ze się zaciął. Nie przerywał pracy nawet na posiłek. W pierwszą sobotę oczyścił cztery boksy. W ciągu trzech kolejnych dni odrobił swoje zobowiązania  i tu zwycięstwo. Sam zapytał czy może nadal pracować, bo nie chce brać od matki pieniędzy na benzynę. Żegnając się był uśmiechnięty i grzeczny.
 
Zmiana systemu spowodowała, że jak przysłowiowe dziecko z kąpielą zlikwidowano wszelkie praktyki robotnicze. Uważam, że niejednemu uczniowi i studentowi przydałby się jednak kontakt z fizyczną pracą.
Jestem przekonana, że kandydat na medycynę powinien przynajmniej pół roku pracować jako salowy w szpitalu. Tak było za tej obmierzłej komuny i nikomu ujmy nie przyniosło. Kandydat na lekarza mógł się przekonać czy nie brzydzi się pacjenta i zobaczyć jak wygląda ciężka praca. Teraz wyedukowany za społeczne pieniądze wyjeżdża za granicę , albo zatrudnia się w firmie farmaceutycznej i tyle z tego mamy.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika ość

26-03-2013 [15:34] - ość | Link:

Jak zwykle, walka o "common sense", czyli zdrowy chłopski rozsądek, jest mottem pani kolejnej notki. I jeszcze, aby ludzie byli ludźmi. Tak niewiele i tak dużo, że aż niemożliwe. Trzeba by zmienić DNA połowy świata.
Podobno ludzi złych i dobrych żyje po równo na tym świecie, lecz czy ci źli nie mogliby żyć sobie na innej planecie? "Na każdych trzech mądrych i głupich jest trzech" powtarzam za Bułatem, lecz czy tych głupich nie można by powstrzymać przed rządzeniem światem? ... bo mnie się marzy lepszy świat, gdzie ludzie dobrzy i weseli i gdzie nie walczy z bratem brat...i marzę, aby chociaż raz wszyscy marzenie takie mieli.
Pozdrawiam serdecznie.

Obrazek użytkownika izabela

26-03-2013 [21:50] - izabela | Link:

Ja też serdecznie pozdrawiam. Pracowałam fizycznie bardzo dużo i zawsze byłam szczęśliwa. Nie ma nic gorszego niż praca nie lubiana i bez sensu. Też wolałabym żeby na naszej planecie byli ludzie życzliwi dla bliźnich i z poczuciem humoru koniecznie.

Obrazek użytkownika chrisdigger

27-03-2013 [03:55] - chrisdigger | Link:

Berlin Niemcy
Hotel Adlon Kempinski
--"Samotny bialy kiel"--Doberman, wersja niem. Chuck'a N, nie mogl oderwac wzroku,niemieckiego, od ksiazki.
--d4 gambit hetmanski --Dog niem. analizowal gre srodkowa Bobbiego Fischera .
---Dzis przywiezli 12ton ksiazek. --bedziecie czytac ? Max Otto von Stirlitz

Obrazek użytkownika izabela

27-03-2013 [08:39] - izabela | Link:

:)))))))))

Obrazek użytkownika Piotr M.

27-03-2013 [00:56] - Piotr M. | Link:

Fifty-fifty, to tak zeby wspolgralo z "common sense" :)
Ja rowniez wychowalem sie na piosenkach Bulata i dobrze ten wers o sprawiedliwej rownowadze glupich i madrych zapamietalem. Niestety moje "life experience" dowiodlo, ze raczej obowiazuje tu, zmodyfikowana przeze mnie nieco, zasada Pareto. Zaobserwowalem po wielu naprawde latach (wczesniej bylem wierny wpojonej mi zasadzie pol na pol), ze na swiecie jest 20% ludzi madrych i 80% glupcow. Czy inaczej swiat dalby sie robic "w trabe" takiej garstce bankierow i politykow?
Nadzieja napawa mnie jednak fakt, ze takze dobrzy i zli ludzie dziela sie mniej wiecej w tych proporcjach. Chwala Bogu na korzysc tych dobrych (bo dobrych ludzi jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki nim... jak spiewal inny piosenkarz tamtych czasow).

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

26-03-2013 [17:00] - Teresa Bochwic | Link:

Bardzo słuszne uwagi, szczególnie z tą pracą salowego - bo ciężka praca studenta powinna być związana z jego przyszłym zawodem. To samo, co praca dla pieniędzy na zwrot długu, jak w opisanym przypadku. Bo jednak zdrowo jest, kiedy praca ma sens.
W 68 roku używana przez część władz i prasę nazwa "bananowe dzieci" oznaczała dzieci ludzi władzy, uprawnionych do zakupów w sklepach specjalnych, tzw. za żółtymi firankami, czyli w jedynym miejscu, gdzie można było kupić banany, do czasów Gierka nieznane w PRL. Pierwszy raz w życiu miałam w ustach skrawek banana kiedy miałam 11 lat, od koleżanki, której rodzice wrócili właśnie z "placówki" w Egipcie, czyli ambasady lub czegoś w tym rodzaju. Posady dostępnej tylko dla bardzo wąskiego grona. 

Obrazek użytkownika izabela

26-03-2013 [21:46] - izabela | Link:

Ja chodziłam do szkoły dla bananowej młodzieży i potem uczyłam w tej szkole. Dysproporcje były ogromne. Niektóre dzieci urządzały prywatki na 50 osób z zaopatrzeniem zdobytym za żółtymi firankami właśnie. Kilka razy , podczas wycieczek szkolnych pogoniłam dzieciaki " do pola". Jeden z nich, z dużą dozą samoświadomości tłumaczył mi : " bo proszę pani najgorsze jest pierwsze pokolenie inteligencji, jak mój ojciec" .Odpowiedziałam:  "zapomniałeś dodać inteligencji partyjnej". Też chętnie się zgodził.

Obrazek użytkownika Basia

26-03-2013 [18:28] - Basia | Link:

przymusowo u bauera w Niemczech i widział tam córki okolicznych notabli pracujące przy dojeniu krów i wszelkich innych robotach rolniczych. Może "wódz" wydał taki nakaz? W każdym razie dziadek bardzo chwalił ten system i gonił nas do pracy fizycznej od najmłodszych lat.I chociaż byłam molem książkowym (w siódmej klasie umiałam na pamięć wszystkie opisy przyrody z "Chłopów" Reymonta) to nigdy się nie ociągałam.Same z tego korzyści, także świadomość swojego ciała,dbania o formę- masz satysfakcję z ilości "odwalonej" roboty ale musisz mieć do tego siłę.(I świetnie wyrabia nosa do wyczuwania nierobów i wszelkiej maści obiboków)

Obrazek użytkownika izabela

26-03-2013 [21:39] - izabela | Link:

Jakiś czas temu recenzowałam tu książkę  Doroty Paśko -Sawczyńskiej   o niemieckiej dziewczynie z Mazur. jej rodzice byli bogatymi chłopami. Mieli 200 ha ziemi i prawo do połowu ryb na całym Jezioraku. Kilkadziesiąt krów i koni. A jednak wszyscy członkowie rodziny ciężko pracowali choć mieli parobkow.

Obrazek użytkownika Basia

27-03-2013 [07:35] - Basia | Link:

bo wspomnianą książkę kupiłam i bardzo ją lubię....:))

Obrazek użytkownika joawa123

26-03-2013 [19:20] - joawa123 | Link:

Bez względu na to, jaką pracę wykonujemy w dzieciństwie/młodości musimy być przekonani o jej sensie i pożytku. To truizm, jednak moim zdaniem wcale nie rzadko ludzie młodzi nie wiedzą, nie są poinformowani, nie czują, nie przyjmują do wiadomości, nikt ich dostatecznie nie przekonał, odrzucili argumenty - ich zdaniem bałamutne, nie wierzą w żadną przyszłość , a tylko "tu i teraz", "tyranie za friko im nie pasi" . Celowo wymieniłam wiele powodów i wykrętów, które mogą spowodować, że praca fizyczna jak i każda inna będzie powodowała bunt i poczucie krzywdy. Moje osobiste doświadczenia bardzo ciężkiej i w 80% bezsensownej pracy od wczesnego dzieciństwa - zaowocowały niechęcią do wszelkiej "tyry", abnegacją intelektualną i teraz to wszystko się na mnie mści.

Obrazek użytkownika izabela

26-03-2013 [21:33] - izabela | Link:

Jeździłaś na Służewcu więc nie broniłaś się od wywożenia gnoju. Ja to robiłam pasjami. Ta praca jest konkretna, widać jej wyniki. W przeciwieństwie do wielu innych prac - tym razem umysłowych- które wykonywałam. W młodości chodziłam z zaprzyjaźnionymi gospodarzami do młócenia. Był tam system rotacyjnej pomocy, dobrowolna komuna. Młóciło się po kolei u wszystkich, a maszyna była wspólna.  Wytrzymywałam cały dzień. Byłam traktowana jako pełnoprawny pracownik i bardzo mi to imponowało. Potem była kolacja dla zasłużonych- jajecznica na ogromnych skwarach, za którymi nie przepadałam ale nawet nie pisnęłam. Nie przepadałam również za hebatą z cukrem i za winem porzeczkowym, ale to był cały rytuał. Byłam w zeszłym roku w Ochotnicy. Gospodarz po zawale, wysokie pola ugorowane. Świat się zmienia.

Obrazek użytkownika Marcin Gugulski

26-03-2013 [21:10] - Marcin Gugulski | Link:

Motyw złotego (a przynajmniej: nie narzekającego na brak rodzicielskich pieniędzy) młodzieńca piorunem wychowywanego na mężczyznę poprzez ciężką pracę (na kutrze rybackim / na farmie) jest główną osią "Kapitanów zuchów" Rudyarda Kiplinga i ważnym wątkiem początkowej części "Łowcy szpiegów" Petera Wrighta.
Nieznających tych książek zachęcam do lektury.
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika izabela

26-03-2013 [21:24] - izabela | Link:

Dziękuję za przypomnienie. Podsunę wnuczce i sama chętnie przeczytam. Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Daf

27-03-2013 [00:51] - Daf (niezweryfikowany) | Link:

Za komuny wprowadzono w Polsce podzial na prace fizyczna i umyslowa. Praca fizyczna, to byla "ta gorsza" praca. To przekonanie trwa w swiadomosci wielu Polakow dotad.
Zdarzaly mi sie w Polsce rozne zabawne historie, z tym zwiazane. Kiedys, przy wjezdzie do pewnego hoteliku, samochod moj utknal w wielkiej dziurze w jezdni. Nie potrafilam sobie sama poradzic, wiec pobieglam do recepcji tego hoteliku i prosilam o popchniecie. Odpowiedz byla: "Niestety, prosze pani, ja jestem pracownikiem umyslowym."

W swiecie, w ktorym od wielu lat zyje, jest tylko praca. Do pracy przyzwyczaja sie tez stopniowo dzieci. Moj maly, 5-cio letni sasiad opowiada mi z duma, co on juz potrafi robic. Ja pracuje duzo w ogrodzie, czym "zarabiam" sobie na szacunek sasiadow.
Pozdrawiam Pania serdecznie i zycze WESOLEGO ALLELUJA !

Obrazek użytkownika izabela

27-03-2013 [01:16] - izabela | Link:

To ciekawe ale faktycznie za PRL nie szanowano pracy przedstawicieli ludu pracującego miast i wsi. Byle urzędas uważał się za coś o niebo lepszego. Może to truizm, ale wielu późniejszych milionerów zaczynało od rozwożenia gazet.
Ja taż składam Pani najserdeczniejsze życzenia.

Obrazek użytkownika kolarz

27-03-2013 [11:59] - kolarz | Link:

Coś tam było w dziełach Lenina na temat pracy fizycznej i pracy umysłowej, ale nie miało to absolutnie charakteru wartościującego ani nawet różnicującego w istotny ideologicznie sposób. Podejrzewam, że to późni tłumacze "troszeczkę" poprawili w latach 40 aby było zgodnie z osławioną "mądrością etapu".
W latach międzywojennych funkcjonowało w Polsce pojęcie "stanowiska robotniczego", ale zaliczano do tych stanowisk np. oficerów marynarki (z wyjatkiem kapitanów), klerków bankowych, handlowców bezpośrednio obsługujących klientów itp, więc to raczej nie pokrywało sie z powojennym pojęciem "pracownika fizycznego".
Marks, owszem, coś na ten temat "bormotał" ale bynajmniej nie przeciwstawiał sobie tych dwóch grup pracowników.
Istotne rozróżnienie wprowadził dopiero (tu muszę zacytować kogoś, za kim nie przepadam) "wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler" na poczatku lat 20' w teorii i dziesięć lat później w praktyce. I dopiero te pomysły zostały żywcem skopiowane przez komunę w Polsce po wojnie.
Czytając dawno temu "Mój bój" miałem niezły ubaw rozpoznając w licznych postulatach i wynalazkach socjologicznych tam zawartych całkiem sporą część zrealizowanych w PRL zasad "rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego". Jako przykład mogę podać punkty preferencyjne na studia za pochodzenie, rozwiązania dotyczące kwestii pracy kobiet, regulacje własności ziemi rolniczej, działek budowlanych itp.
"Jak to trudno wymyślić coś nowego" ironizował w 1990 r Leszek Miller komentując prostoduszny pomysł jednego z prominentnych działaczy Solidarności postulującego stworzenie "nomenklatury à rebours"

Obrazek użytkownika Daf

27-03-2013 [16:18] - Daf (niezweryfikowany) | Link:

To nie jest bzdura, prosze Pana ! To tkwi gleboko w swiadomosci niektorych Polakow. Przyklad nr 2: samochodem moich polskich klientow jedziemy do odleglej miejscowosci.Samochod prowadzi kierowca. W miejscowosci docelowej idziemy na obiad - ale kierowcy sie na ten obiad nie zabiera ! Dopiero po mojej interwencji "zezwala sie" kierowcy usiasc z nami do stolu.
X takich przykladow moge przytoczyc.

Obrazek użytkownika Marek1taki

27-03-2013 [20:35] - Marek1taki | Link:

Nic takiego strasznego. A studia powinny być płatne, to nie byłoby dylematów co absolwenci są winni społeczeństwu i kiedy. Sądzę, że socjolog czy filozof, który po studiach od razu założy sklepik albo hurtownię spłaci swój dług wobec społeczeństwa dość szybko, a potem jeszcze wielokrotnie. Za to lekarz w większości przypadków będzie swoją pracą generował koszty społeczne - w przyrodzie dochodowość MZiOS i NFZ jest niewykonalna. A doktory - perfidne bestie - jak się czepią etatu, albo kontraktu z NFZ, to potrafią tak do końca życia.

Obrazek użytkownika izabela

27-03-2013 [22:10] - izabela | Link:

Ja miałam praktykę w zakładach ceramiki radiowej na Służewcu, pracowałam na taśmie przy badaniu trymerów na przebicie i dobrze mi to zrobiło.Też uważam, że studia powinny być płatne. Czy adwokat,  ktorego w tym intratnym zawodzie wykształciło społeczeństwo przyjmuje klientów za darmo? Natomiast powinien istnieć system kredytów i stypendiów.

Obrazek użytkownika rycu

02-04-2013 [15:22] - rycu | Link:

Nie chcę wypominać metryk dyskutantom, ale niektórzy tkwią jeszcze mentalnie w latach dawno minionych. Obecnie w szpitalach nie ma salowych. Nie istnieje takie stanowisko. Niegdyś salowa i sprzątała i pomagała przy pielęgnacji chorych, dziś to (SŁUSZNIE!) rozdzielono. Inne osoby sprzatają, inne dotykają pacjentów, pomagając przy pielęgnacji wykonywanej przez pielęgniarki. Te osoby to tzw opiekunki/opiekunowie- w sumie jest to nowy zawód, wymagający ukończenia odpowiedniego przeszkolenia. Szczegół? Owszem, ale rzeczywistość to suma szczegółów. Jeśli sumujemy składniki nieistniejące, nasza rzeczywistość staje się fikcją.
Bawi mnie to, że wpis na blogu, poruszjący temat niesfornego młodzieńca, doznającego przemiany mentalnej podczas wyrzucania końskiego gówna ze stajni, zdryfował akurat w kierunku lekarzy, mających kształtować swój charakter przy podcieraniu tyłka chorym. Równie sensownie brzmiałby postulat, aby klerycy spędzali wakacje na tłoczeniu wina mszalnego, lub przy wypieku opłatków- nie jestże wino i chleb, esencją ich późniejszego zawodu?
Praca (fizyczna i każda inna) ma sens i jest moralna jedynie wtedy, kiedy ma uzasadnienie ekonomiczne- ostatecznie nawet młodzian z poematu pani Izabeli skalkulował sobie, że mu się to OPŁACA. Sensem pracy jest zarobek! Praca wykonywana, tylko po to, by ją wykonać, nie kształtuje charakteru, a go wypacza. Praca bowiem, wbrew klasykom, nie czyni nikogo wolnym.
P.S. Kilkanaście lat temu, przez około 4 lata, pracowałem jako salowy w szpitalu.Dość ciężko bo głównie popołudniami i nocami- w ciągu dnia studiowałem medycynę. Salowym byłem- o paradoksie- dla pieniędzy; trudno w to uwierzyć, zarabiałem nawet nieco więcej niż później na stażu!! Dziś moje podejście do pacjentów i do mojego zawodu nie różni się niczym wobec podejścia moich kolegów-lekarzy, którzy takiego doświadczenia nie mają. Pozdrawiam.