Sprostowania rządu Tuska, które niczego nie prostują

1. Ponieważ trwające ponad 1,5 godziny wystąpienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego w Sejmie podczas debaty nad wnioskiem o wotum nieufności dla premiera Donalda Tuska, było dla tego ostatniego tak miażdżące, że nie był w stanie na nie merytorycznie zareagować, zapowiedział tylko odpowiedź na nie, swoich ministrów w ciągu 2 dni.
Przygotowanie tej odpowiedzi, sprostowań i wyjaśnień, trwało jednak prawie tydzień ale okazuje się, że ich treść jest w większości taka, że niczego nie prostuje i nie wyjaśnia.
Mogę tak z całą odpowiedzialnością napisać, ponieważ uczestniczyłem w przygotowaniu tej części uzasadnienia do wniosku o wotum nieufności, która była poświęcona finansom publicznym.
2. W tej dziedzinie prezes Kaczyński sformułował tezę o zdewastowaniu systemu finansów publicznych w czasie rządów Donalda Tuska i poparł ją danymi, które nie zostawiają żadnych wątpliwości w tej sprawie.
Rok 2007 (ostatni rok rządu Kaczyńskiego), deficyt sektora finansów publicznych tylko 1,9% PKB, a gdyby przejął 5 punktów procentowych składki z OFE jak to zrobił w 2011 roku rząd Tuska, to deficyt ten byłby bliski zera.
W 2008 roku deficyt ten wyniósł już 3,7% PKB (47 mld zł) przy wzroście dochodów budżetowych o 7,3%, w 2009 roku 7,3% PKB (99 mld zł) przy wzroście dochodów budżetowych o 8,1%, w 2010 roku 7,9% PKB (111mld zł) przy wzroście dochodów budżetowych o 5%, w 2011 roku 5,1% PKB (78 mld zł) przy wzroście dochodów budżetowych o 13,2% i jednoczesnym przejęciu aż 5 punktów procentowych składki z OFE i w 2012 3,5% PKB (56 mld zł).
W odpowiedzi, rząd Tuska, nie podważa tych danych pisze tylko, że 8 mld zł, które zostawił mu rząd Kaczyńskiego w roku 2007 roku na tzw. lokacie budżetu państwa, nie było dodatkowym dochodem w roku 2008 tylko posłużyło do finansowania deficytu. To akurat prawda i potwierdza to tylko tezę Kaczyńskiego, że zostawił finanse w tak dobrym stanie, że podarował następcom wolne środki budżetowe.
3. Kolejnym argumentem potwierdzającym dewastację finansów publicznych przez rząd Tuska, jest przyrost długu publicznego przez  ostatnie 5 lat. Według metodologii unijnej wzrósł on aż o 330 mld zł do blisko 890 mld zł.
Pogorszyła się także i to znacznie jego struktura. Już blisko 1/3 długu opiewa na waluty obce, a ponad 50% jest w rękach inwestorów zagranicznych. Każda dewaluacja złotego wobec tych walut (głównie euro i dolara), choćby o 1 grosz, to wzrost wartości długu o miliardy złotych i przy zawirowaniu na rynkach walutowych, może być wręcz przyczyną naszej katastrofy finansowej.
W odpowiedzi rząd nie zaprzecza tym faktom tylko pisze, że mimo tego ostatnio spadła rentowność polskich obligacji, agencja Fitch podniosła Polsce rating, a ponadto w krajach strefy euro przyrosty długu publicznego były jeszcze wyższe.
Na polskim długu bardzo dobrze się zarabia (przy prawie zerowych stopach procentowych w strefie euro, nasze obligacje o rentowności blisko 5% to doskonały wręcz interes więc trudno się dziwić, że maleje ich rentowność).
Natomiast porównywanie przyrostu długu w Polsce z przyrostami długu w krajach strefy euro, nie ma kompletnie sensu, ponieważ powinniśmy się porównywać z krajami o podobnym poziomie rozwoju, a więc z Czechami, Słowacją ,Rumunią Bułgarią itd., a tam poziomy długu publicznego w relacji do PKB, są znacznie niższe niż w Polsce.
4. I tak można bez końca. Rządzący doprowadzili nasze finanse publiczne na granicę katastrofy i próbują przy pomocy różnego rodzaju tricków rachunkowych, zamiatania długów pod dywan, manipulacji metodami liczenia, prezentować je w różowych barwach.
A sprostowania, które w odniesieniu do finansów publicznych zostały zaprezentowane po tygodniu ich przygotowania, są na tak niskim merytorycznym poziomie, że aż trudno uwierzyć, iż przygotowywali je rządowi urzędnicy.