Francuska choroba

Po wyborach francuski rząd zatwierdził projekt zrównania praw związków homoseksualnych z małżeństwami i zmiany kodeksowej definicji małżeństwa. Czy znów będziemy kpić, że co Francuz wymyśli, to Polak polubi?
Już 23-25 stycznia w Warszawie Sejm ma debatować nad pięcioma poselskimi projektami ustaw o „związkach partnerskich”.
Tydzień później (29 stycznia - 1 lutego) Zgromadzenie Narodowe będzie debatować w Paryżu nad projektem rządowej ustawy umożliwiającej zawieranie „małżeństw jednopłciowych”.
Tysiące Francuzów już teraz zasypuje deputowanych ze swoich okręgów wyborczych listami, w których domagają się przeprowadzenia referendum narodowego na ten temat i piszą, co sądzą o rządowym projekcie „małżeństw dla wszystkich”.
A w niedzielę 13 stycznia w „Marszu dla Wszystkich” w obronie małżeństwa i rodziny oraz przeciwko szaleństwo socjalistycznego rządu przejdą przez stolicę nie tylko francuscy katolicy, ale także muzułmanie, Żydzi, protestanci i ateusze (a nawet co trzeźwiej myślący homoseksualiści!). W całej Francji w kościołach czytane są ogłoszenia zachęcające do udziału w manifestacji. Rozdaje się ulotki informujące o kształcie proponowanych zmian (rząd proponuje wprowadzić do kodeksu cywilnego nową definicję, która brzmi: „Małżeństwo zawierają dwie osoby różnej lub tej samej płci” a dotychczasowe terminy chce zastąpić nowymi: „małżonek” zamiast „mąż”, „małżonek” zamiast „żona”, „rodzic” zamiast „ojciec” i „rodzic” zamiast „matka”).
(P.S. Tu link do strony, na której będzie można obserwować przygotowania i samą manifestację.)
Te fazę rozpętanego przez rząd sporu poprzedziła znamienna potyczka na przedpolu.
12 grudnia Eric de Labarre z Sekretariatu Generalnego ds. Nauczania Katolickiego przy Episkopacie Francji skierował do dyrektorów ponad 8 tys. prywatnych szkół katolickich list zachęcający do wyjaśniania katolickiego stanowiska na temat różnicy płci oraz natury małżeństwa: „skoro brak jest jakiejkolwiek debaty, naszą odpowiedzialnością jako wychowawców jest pomoc w kształtowaniu sumień”. To stanowisko przedstawiał także w wywiadach prasowych (tu linki do wywiadów w „Le Figaro” i „La Croix”).
Na reakcję rządu nie trzeba było długo czekać. Ministerstwo edukacji skierowało list do wszystkich kierowników szkół, zachęcając ich do „zwiększonej czujności, aby szkoła nie stała się przedmiotem manipulacji” a minister Vincent Peillon nazwał list de Labarre`a „błędem” (który – o czym wie każde francuskie dziecko – jest czymś więcej niż zbrodnią). Minister sugerował że debata na ten temat w szkołach prywatnych mających umowę z państwem naruszy zasadę neutralności światopoglądowej i wolności sumienia (czytaj: rząd odbierze pieniądze) i podsumował, że nie wydaje mu się na miejscu „przenoszenie do szkół debaty o małżeństwach dla wszystkich”, bo „dyskusja, jaka toczy się we francuskim społeczeństwie, może na terenie szkół przełożyć się na zjawiska homofobicznego odrzucenia i stygmatyzacji”.
Z powyższego wynika, pan minister przeczytał, przemyślał i zrozumiał nie tylko dzieła Stalina o konieczności „zwiększania czujności” w miarę zaostrzania się walki klasowej, ale także baśń Andersena „Nowe szaty cesarza” – i panicznie obawia się, że w końcu jakieś francuskie dziecko zawoła, że Pan Minister lata po mieście z gołym tyłkiem – i będzie po zawodach. (tu link do strony ministerstwa, tu link do jednego z artykułów prezentujących stanowisko ministra Peillona, a tu link do nieco wcześniejszego listu pana ministra w sprawie wprowadzenia w szkołach francuskich lekcji „moralności laickiej”).

A kto zacz ów nadaktywny minister Peillon i skąd się wziął?
(tu link prowadzący do odpowiedzi na to pytanie)

P.S. (23.04.2013, PAP/Reuters,AP):
Zgromadzenie Narodowe, niższa izba francuskiego parlamentu, przyjęła we wtorek ustawę zezwalającą na małżeństwa homoseksualne i adoptowanie dzieci przez pary tej samej płci. Ustawę już wcześniej uchwalił francuski Senat.

Nazywając „małżeństwem” związek dwóch panów (lub: pań) oddających się sodomii, francuscy socjaliści idą o krok dalej od cesarza Kaliguli. On swego konia Incitatusa mianował senatorem, ale bądź co bądź senat był stworzony przez ludzi, więc mogli oni charakter tej izby niemal dowolnie zmieniać. Tymczasem małżeństwo – nawet to niesakramentalne – ma boski rodowód i jest instytucją znacznie starszą od Francji, socjalizmu i pana ministra – więc niezależnie od ich zabiegów będzie trwało także wtedy, gdy ich już nie będzie. Sic transit gloria(?) mundi.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

11-01-2013 [16:14] - Jolanta Pawelec | Link:

będzie dotyczyła dzieci - co mają rodzica zamiast ojca i rodzica zamiast matki. Ciekawy to rodzic co nie urodził?
Więc wziął dziecko - politycznie zawłaszczył, prawa naturalnego nadużył.
Dzieci powinny zabrać głos:
- Które chce mieć taki dom ( jednopłciowy)?
- Które nie będzie się czuło stygmatyzowane - z dwoma kobitkami w domu jako "rodzicami", albo dwoma
" chłoptysiami" co udowodniają dziecku, że "rodzice " się kochają "przykładnie" i jawnie?

I co trzeba będzie niebawem czynić z wyjaśnianiem nie tylko -stanowiska- na temat różnicy płci,
ale daleko posuniętej niestosowności natury, która stygmatyzowała nas jako niewiastę i męża (od męstwo)
Białogłowo, a kogo urodzisz i wychowasz - nie będzie to miało znaczenia. Bo nie urodzisz syna ani córy
- jeno tej samej płci kandydatów do "małżeństwa". I to się może zdarzyć w kołchozach, obozach - o jakich marzyli wodzowie rewolucji ( także francuskiej). Wolność równość braterstwo - wszystko zrozumiałe. Dzieci
jak Gavroche - niczyje. ( Przyjaźni się ze szczurami - bo ludzie tylko bełkocą, że kochają.)

Obrazek użytkownika dogard

12-01-2013 [09:45] - dogard | Link:

wiekszosci konstytucyjnej do zmiany statusu malzenstwa--zwiazek kobiety i mezczyzny.Fakt moga byc probowane atrapy,w formie jakowys zwiazkow partnerskich, co tez bedzie trudne do przeprowadenia, w szerszym wymiarze.