Co i kiedy Rosja odda nam zamiast wraku Tu-154?

Pytanie jest zasadne, bo na razie Moskwa zamiast niektórych ciał ofiar katastrofy oddała nam ciała niektórych innych ofiar, zamiast czarnej skrzynki CVR – kilka różnych nagrań za każdym razem przedstawianych jako tym razem już na pewno rzetelna kopia zarejestrowanych w niej dźwięków z kokpitu, a zamiast wraku – sporo niewiążących obietnic. Czy zamiast wraku też oddadzą nam tylko jego niekompletną kopię?
Pytanie jest zasadne, a odpowiedź brzmi: nie wiadomo (a dokładniej: wiadomo, że jeżeli coś nam oddadzą, to nie wcześniej aż poczują się do tego zmuszeni zewnętrznym naciskiem lub własnym interesem). Nie tylko Polska to testowało i testuje – i zawsze z tym samym skutkiem.

†     †     †

1 września 1983 roku samolot myśliwski Su-15 sowieckich Sił Powietrznych zestrzelił pasażerski samolot Boeing 747-200A koreańskich linii lotniczych Korean Air, który z 269 osobami na pokładzie (w tym 236 pasażerami z Korei, USA, Japonii i 13 innych krajów) leciał z Anchorage na Alasce do Seulu w Korei. KAL007 wpadł do Morza Japońskiego koło wyspy Sachalin, a wszyscy pasażerowie i cała załoga zginęli.
„Czarne skrzynki” (rejestrator parametrów lotu FDR i rejestrator głosów CVR) zostały niezwłocznie wyłowione przez Sowietów, ale na wniosek przedstawicieli KGB i Sił Zbrojnych decyzją znanych z imienia i nazwiska „najwyższych władz partyjnych i państwowych” fakt ten zatajono przed opinią publiczną.
Dopiero 18 listopada 1992 roku, czyli ponad 9 lat po katastrofie, niemal rok po rozpadzie Związku Sowieckiego i wkrótce po podpisaniu nowego traktatu koreańsko-rosyjskiego prezydent Borys Jelcyn przekazał oryginały „czarnych skrzynek” władzom Korei Południowej a kopie ich nagrań – Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO).
Dopiero w 1993 roku Rosja przekazała do ICAO raport i nagrania rozmów prowadzonych 1 września 1983 roku przez pilota Su-15 mjra Osipowicza, dowódcę bazy powietrznej na Sachalinie ppłka Titownina, oraz gen. Korniukowa i innych wyższych dowódców uczestniczących w procesie decyzyjnym poprzedzającym zestrzelenie koreańskiego samolotu.
Wznowione przez ICAO na wniosek Korei Południowej postępowanie badawcze nie pozwoliło ustalić przyczyn, dla których 1 min. 44 sek. po detonacji rakiety, która posłała KAL007 do morza taśmy rejestratorów FDR i CVR w tym samym momencie zatrzymały się, po czym przez następne około 10 min. lotu (aż do zniknięcia KAL007 z ekranów radarów) niczego nie nagrały.

Analogia nie jest dokładna, bo nad Pacyfikiem Rosjanie boeinga zestrzelili rakietą, a nad Smoleńskiem co się zdarzyło z Tupolewem (poza tym, że „jak walnęło, to urwało”) dokładnie nie wiadomo, natomiast czego jak czego, ale zamachu i eksplozji to tam na pewno nie było – czego możemy być pewni na ponad 600 procent, bo zapewniali nas o tym i minister Miller, i dr Lasek, i prezydent Komorowski, i minister Sikorski, i pół tuzina prokuratorów i sam premier Tusk oraz setki powtarzaczy z mediów.
Analogia nie jest dokładna także dlatego, że Amerykanie i Koreańczycy od samego początku umiejętnie umiędzynaradawiali swoje starania o rzetelne zbadanie przyczyn katastrofy, a choć na swoje czarne skrzynki czekali ponad dziewięć lat (a my na swoje czekamy dopiero niecałe trzy), to nigdy nie zapewniali, iż lada chwila dostaną z Moskwy wrak i czarne skrzynki swojego samolotu – a my takich obietnic usłyszeliśmy już aż nadto.
Dwa lata temu, 11 stycznia 2011 roku Prokurator Generalny Andrzej Seremet zapewniał, że „wytypowano już osoby, które będą brały udział w oględzinach tego samolotu i w opisie szczątków tego samolotu. (…) Chcemy sprowadzić do kraju ten samolot w całości, łącznie z ostatnią śrubką” (tu linki do innych prokuratorskich zapewnień na ten temat).
23 miesiące później, 17 grudnia 2012 roku minister Radosław Sikorski miał okazję dziękować ministrowi Siergiejowi Ławrowowi za to, że ten w oględnie dobranych słowach drwił sobie z Polski zapewniając, iż „strona rosyjska podejmie wszystkie kroki, aby przekazanie wraku mogło się odbyć jak najszybciej” (tu link).
Niemal 1000 dni po katastrofie jej przyczyna pozostaje nieustalona, śledztwo polskiej prokuratury buksuje z braku dowodów a większa część wraku polskiego Tu-154M niszczeje na lotnisku pod Smoleńskiem, czekając na mityczne zakończenie rosyjskiego śledztwa (zaśjego przyrządy nawigacyjne i rejestrator głosów z kokpitu nudzą się w Moskwie między innymi dlatego, że już 31 maja 2010 roku poprzednik dra Macieja Laska, czyli minister Jerzy Miller w imieniu Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego RP podpisał w Moskwie memorandum, zgodnie z którym „Przekazanie Rzeczypospolitej Polskiej oryginałów zapisów rejestratorów pokładowych może zostać dokonane na podstawie decyzji właściwego organu Federacji Rosyjskiej po zakończeniu śledztwa lub dochodzenia sądowego.”).

†     †     †

Załącznik 13 do Konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym:
3.1
Jedynym celem badania wypadków lub incydentów jest zapobieganie wypadkom i incydentom. Działalność ta nie ma na celu orzekania o winie lub odpowiedzialności.
(…)
3.5
Zgodnie z postanowieniami zawartymi w punktach 3.3 i 3.4 Państwo miejsca zdarzenia zwalnia spod nadzoru statek powietrzny, jego zawartość i wszelkie jego części, kiedy tylko przestają być potrzebne do badania i przekazuje je osobie lub osobom wyznaczonym w odpowiednim trybie przez Państwo Rejestracji lub przez Państwo Operatora, stosownie dookoliczności.
(…)

†     †     †

5 września 1945, trzy dni po podpisaniu przez Japonię aktu bezwarunkowej kapitulacji, Armia Czerwona zakończyła zajmowanie wysp tworzących archipelagi położone między syberyjskim półwyspem Kamczatka a japońską wyspą Hokkaido. Zajęła wówczas także położone najbliżej Hokkaido wyspy Etorofu/Iturup, Kunashiri/Kunaszyr i Shikotan/Szikotan oraz grupę wysp Habomai, określanych łącznie przez Tokio mianem Terytoriów Północnych, a przez Moskwę – mianem Kuryli Południowych.
6 lat później USA i 48 innych państw (ale nie ZSSR) podpisały w San Francisco traktat pokojowy z Japonią, w którego artykule 2 (c) „Japonia zrzeka się wszelkich praw tytułów i roszczeń do Wysp Kurylskich…”, ale zdaniem Tokio artykuł ten nie dotyczy Terytoriów Północnych.
Sprawa została umiędzynarodowiona przez japońską dyplomację, rezolucje Senatu USA (1952) i Parlamentu Europejskiego (2005) poparły japoński punkt widzenia, a Tokio konsekwentne – aż do dziś – odmawia uznania aneksji Terytoriów Północnych i podpisania traktatu pokojowego z Moskwą.

Analogia nie jest dokładna, bo nam przecież Sowieci żadnych terytoriów północnych nie zabrali. Skądinąd minister Sikorski, premier Tusk i ich dyplomaci nie raz demonstrowali, że nie zamierzają wzorować się na Japończykach, Koreańczykach i Amerykanach – i od niemal trzech lat robią co mogą, by utrudnić (także sobie) skuteczne umiędzynarodowienie sprawy smoleńskiej.

Skutki takiej polityki i dyplomacji znamy, bo do dziś leżą one na lotnisku w Smoleńsku, w magazynach w Moskwie i na cmentarzach w Polsce.

P.S. Istotny komentarz na wPolityce.pl:

Anna Fotyga (89.79.232.***)dzisiaj, 11:39
Warto pamiętać, że w umiędzynarodowieniu katastrofy smoleńskiej, prócz UE i ICAO mamy jeszcze NATO. W przeciwieństwie do pasażerskiego samolotu koreańskiego, w katastrofie samolotu wojskowego TU-154 M, w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach zginął zwierzchnik sił zbrojnych państwa-członka NATO i jego delegacja, w tym kilku generałów.
Pozdrawiam

P.S. (z 7 lutego)
(PAP) Rosja zaprzecza że dwa rosyjskie myśliwce wleciały na krótko w przestrzeń powietrzną Japonii. Władze w Tokio twierdzą, że naruszenie zmusiło je do natychmiastowego poderwania w powietrze czterech maszyn bojowych i wystosowania protestu - poinformowało japońskie ministerstwo obrony.
Do wtargnięcia doszło w dniu, gdy w Japonii jest obchodzony Dzień Terytoriów Północnych, jak Japończycy nazywają cztery wyspy z archipelagu Kurylów, których zwrotu domagają się od Rosji.
Tego dnia w Japonii są organizowane liczne wiece.
Rosyjskie samoloty, jak pisze AFP, przez kilka sekund znajdowały się w czwartek w japońskiej przestrzeni powietrznej na wysokości Hokkaido w północnej Japonii.
Rosja, jak pisze Reuters, przeprowadza w tym tygodniu ćwiczenia wojskowe w okolicach spornych wysp z archipelagu Kurylów. Rzecznik ministerstwa obrony Rosji podpułkownik Aleksandr Gordiejew powiedział, że loty samolotów rosyjskich sił powietrznych odbywają się w ścisłej zgodzie z zasadami prawa międzynarodowego i bez naruszania granic innych państw. Zaznaczył, że na Południowych Kurylach odbywają się zaplanowane ćwiczenia sił powietrznych, które w czwartek weszły w aktywną fazę.
Tego samego dnia premier Japonii Shinzo Abe oświadczył, że uczyni co w jego mocy, by rozwiązać spór terytorialny z Rosją o Południowe Kuryle. Z powodu tego sporu Tokio i Moskwa nie podpisały układu pokojowego po II wojnie światowej.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marcus Polonus

09-01-2013 [17:30] - Marcus Polonus | Link:

- trzeba nam jednak zawsze pamiętać, iż jedynym wyjaśnieniem tego co się dzieje od prawie trzech lat w tej sprawie jest uświadomienie sobie prostego faktu, że to wszystko nie wynika z dobrodusznego gapiostwa naszych wodzów, czy też z ich wrodzonej gamoniowatości - to jest 100% PREMEDYTACJA, robiona całkowicie na zimno i dla określonego celu - ukrycia swojego udziału; aktywnego i biernego.
Pozdrawiam, Marcus.
P.S.:
Ta historia, jak każda inna w naszych szybkich czasach, jest już prawie zapomniana,może więc warto przypomnieć,że nagrania rozmów pomiędzy ruskimi pilotami,bazą na Sachalinie i Moskwą, zostały opublikowane przez wkurzony kłamstwami sowieckimi amerykański wywiad wojskowy - także oczywiście aby pokazać swoją przewagę technologiczną - i to dopiero spowodowało, że ruscy przyznali się do zestrzelenia, twierdząc zresztą że to nie był samolot pasażerski tylko szpiegowski.Aż do tego momentu, rżnęli  tzw. głupa. Wyglądało to (w skrócie) tak,( AUTENTYCZNE!): Korea pyta ruskich: Czy nie wiecie co się stało z naszym samolotem? Ruscy: Z jakim samolotem? {po 3 dniach} Ruscy: A, z tym samolotem - miał awarię silnika i wylądował awaryjnie u nas na Sachalinie. Korea:No to może moglibyśmy jakoś pomóc? Ruscy: nie nie trzeba, Związek Radziecki  zapewnia wystarczającą pomoc, a poza tym nad Sachalinem szaleje burza śnieżna, co uniemożliwia jakiekolwiek lądowanie. {po następnych pięciu dniach} Ruscy: wszyscy pasażerowie i załoga są otoczeni opieką, ale niestety burza nie ustaje.Wtedy własnie Amerykanie ujawnili nagrania rozmów - m. inn. zawierające słynne potem na Zachodzie słowa dowódcy bazy do pilota: "zabij psa!" (ubij sabaku) - co zmusiło ruskich do przyznania się,że zestrzelili samolot. Nastało wtedy na całym świecie powszechne oburzenie na ruskich, ale dość szybko rusofilska lewacka propaganda (tak,tak wtedy też) wmówiła durnym ludziom, że ruscy mieli prawo zestrzelić ten samolot,gdyż przekroczył on granicę powietrzną terytorium ZSRR - niczym nigdy nie udowodnione bezczelne kłamstwo ruskich, pokutujące do dnia dzisiejszego w wielu umysłach.
Wniosek z tej historii wynika tylko jeden: Ruscy, dopiero jak ich MOCNO i zdecydowanie przydusisz,będą zmuszeni zrobić coś, czego nie chcą. Innej metody nie ma.

Obrazek użytkownika dogard

09-01-2013 [22:45] - dogard | Link:

juz byly, wprawdzie niesmiale, proby dyskusji na ten temat na niezaleznej.Ten wydluzajacy sie okres przetrzymywania wrku, juz czesciowo spreparowanego wymaga takiej uwagi.Mam nadzieje,ze mamy jeszcze paru fachowcow , jak WROBEL, w tej materii--oczywiscie nie bojacych sie ujawnienia swego profesjonalizmu.