Wizytę prezydenta Dmitrija Miedwiediewa w Polsce, a szczególnie jego wylewne przyjęcie przez polityków Platformy: prezydenta i premiera podsumowałbym krótkim stwierdzeniem Jan Husa - o święta naiwności. Tak jak w przypadku Husa odnosiło się to do starej kobiety, która pobożnie pomagała podkładać chrust pod jego stos, tak w przypadku polityków PO można to odnieść do uniżonych gestów wobec prezydenta Rosji, co wykonywali nie za bardzo mając świadomość (przynajmniej mam taką nadzieję), że rosyjskie władze zrobią z tych gestów spektakl przeznaczony dla publiki na Zachodzie.
Spektakl nosił tytuł: „Nowy rozdział w stosunkach polsko-rosyjskich“. Nie ważne, że w ostatnim czasie spotyka nas z rosyjskiej strony seria upokorzeń. Pomijając już kwestię smoleńskiego śledztwa, które urąga wszystkim kryteriom przyzwoitości w traktowaniu polskiej opinii publicznej. Przykładem niech będzie kontrakt na rosyjski gaz za który płacimy chyba najdrożej w Europie.
Nie za bardzo wiem, co polska strona chciała w tym wszystkim ugrać, bo o co chodzi stronie rosyjskiej doskonale wiadomo. Przedstawić się jako państwo pełne dobrej woli i szlachetnych intencji, jako wiarygodny partner na scenie międzynarodowej pozbawiony złych zamiarów. Cały ten medialny spektakl mówił: zobaczcie jak się lubimy i powiedzcie dlaczego chcecie mieć tu amerykańskie bazy i broń antyrakietową. Przeciwko komu - nam? Przecież tak się szanujemy.
Zauważmy, że równocześnie z działaniami PR-owskimi mającymi na celu ocieplenie swojego wizerunku Rosja zażądała, by NATO odstąpiło od swego tajnego porozumienia w sprawie obrony Litwy, Łotwy i Estonii przed atakiem militarnym. Rosyjski ambasador przy Sojuszu Dmitrij Rogozin oświadczył, że strona rosyjska traktuje ten plan - obejmujący także Polskę - jako wymierzony przeciwko niej.
Tak więc z tego punktu widzenia wizyta Miedwiediewa w Polsce wynikała z chłodnej kalkulacji i z rozmaitych gierek mających na celu poszerzenie swojej strefy wpływu w Europie Środkowo Wschodniej. Panie premierze i panie prezydencie przejrzyjcie na oczy. Ta wizyta Polsce kompletnie nic nie dała. Przegraliśmy ją na całej linii. Nie pomógł ani Jaruzelski ani Kwaśniewski. Nie pomogli Oleksy z Millerem, bo nie mogli pomóc. Po raz kolejny zostaliśmy zrobieni w balona. Tadeusz Rozłucki