By odpowiednio urobić opinię publiczną zapraszano do radia i telewizji profesorów, ekspertów i ministrów. Tu także była jednomyślność. Nie dawali temu przedsięwzięciu najmniejszych szans. Czy zgadli państwo o czym piszę? Pewnie tak. Oczywiście o wizycie w Stanach Zjednoczonych posła Antoniego Macierewicza i minister Anny Fotygi.
W audycjach poprzedzających wyjazd szeroko cytowano przeciwników wizyty. Prezentowali oni bardzo różną argumentację. Jedni z nich twierdzili, że wyjazd nie ma sensu bo trzeba rozmawiać z obecną administracją. Najlepiej jak najwyższego szczebla. Tak jakby nie był znany izolacjonizm ekipy Baracka Obamy i jego prorosyjskie gesty. Inni twierdzili, że wizyta wręcz nas ośmiesza - bo nie rozmawiamy z Demokratami. Jeden z profesorów z lekceważeniem twierdził, że wyjazd Fotygi i Macierewicza to rzecz śmieszna, wesoła, żeby nie powiedzieć: groteskowa, która nie będzie miała wpływu na nic. „To niepoważny pomysł, nie przykładałbym do niego wielkiej wagi“ oświadczył szeroko cytowany przez media profesor- autorytet. Według niego, pomysł PiS odzwierciedla promowaną przez partię „kulturę rokoszu, kontestacji, pogardy dla demokratycznych instytucji“ - W USA nikt nie potraktuje tej propozycji poważnie - orzekł ów naukowiec.
Jak mantrę powtarzano zarówno w radio jak i TV, że eksperci wątpią w skuteczność tej wizyty. Nawet w czwartek rano (czasu polskiego) już po spotkaniu delegacji z republikańską kongresmenką z Florydy, Ileanie Ross-Lehtinen, powtarzano w serwisach radiowych w Polskim Radiu, że misja Fotygi i Macierewicza zakończyła się niepowodzeniem, gdyż nie doszło do spotkania z Peterem Kingiem. Tymczasem to Ross-Lehtinen jest najwyższą rangą Republikanką w Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów i w wyniku niedawnego zwycięstwa republikanów w wyborach do Kongresu przejmie w nowym Kongresie od stycznia przewodnictwo tej komisji po demokratycznym kongresmanie Howardzie Bermanie. Najwidoczniej tego już było za wiele dla naszych rodzimych autorytetów, gdyż temat wizyty przestał już od południa istnieć w serwisach. Ciekawe ile czasu im zajmie naszym przekaziorom przekuwanie tego niewątpliwego sukcesu w klęskę. Są na to spore szansę, gdyż jak się okazuje nie mamy w naszym kraju zbyt wielu prawdziwych ekspertów i profesorów. Mamy za to, i to nawet sporą, grupę autorytetów do wynajęcia.
Tadeusz Rozłucki
Ta misja została skazana na niepowodzenie jeszcze zanim się zaczęła. Media wszem i wokół ogłaszały, że jest niepoważna, oderwana od rzeczywistości wręcz szkodliwa. Tak na prawdę biorących w niej udział nie pytano o opinię. Z góry uznano ją za element perfidnej gry politycznej.