Tak było - jak doniosły media - podczas sobotniego spotkania Donalda Tuska z naukowcami w Toruniu dotyczącego reformy szkolnictwa wyższego. Premier przybył na to spotkanie delikatnie mówiąc nie przygotowany. Z początku Tusk starał się utrzymać inicjatywę ogólnikowymi obietnicami. I tak, deklarował że w budżecie pieniądze na naukę się znajdą. Co ważniejsze tych pieniędzy będzie więcej. Wykazał jednak odrobinę niekonsekwencji apelując do naukowców o szukanie oszczędności w samych instytucjach naukowych. Jego wystąpienie składało się z ogólnych obietnic i ucieczki od konkretów. Zapytany o określenie nowej definicji studiów zaocznych - przepadł. Po pewnej chwili przyznał jedynie, że nie ma w tej sprawie zdania. Podobnie było, gdy naukowcy dopytywali się o planowany wzrost nakładów na naukę podejrzewając, że częściowo będzie on finansowany z dotacji Unii. Zaskoczony premier poprosił o czas obiecując, że w poniedziałek da odpowiedź. Niestety mało profesjonalna postawa premiera jest objawem szerszego zjawiska występującego wśród przedstawicieli rządu. Ich medialny PR bardzo często sprowadza się do nadmiernej dbałości o wygląd oraz do wypowiada ogólnych zdanek o zabarwieniu z lekka populistycznym. Odbiorcy tego spektaklu bardzo często się łapią na tę współczesną nowomowę. Niestety - dla obecnej ekipy - naukowcy się nie złapali. Jest więc nadzieja, że i inni ich wzorem uodpornią się na uroki PO. Tylko czy będą jeszcze wtedy media, gdzie niewygodne pytania można by postawić.Tadeusz Rozłucki
Premie Donald Tusk bardzo lubi przekonywać do swoich racji. Jest bardzo pewny siebie i za wszelka cenę stara się dobrze zaprezentować. Niestety, gdy „niewychowany“ rozmówca czy dziennikarz odrobinę poskrobie i podrąży poruszony temat pewność siebie znika pozostawiając miejsce kwaśnemu uśmieszkowi i wykrętom.