Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Stary kelner

Krzysztof Pasierbiewicz, 11.12.2012
Od zarania lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku miałem zaszczyt celebrować z przyjaciółmi piękną świąteczną tradycję.
 
Co roku, przed Bożym Narodzeniem, w Wigilię Wigilii, spotykaliśmy się w secesyjnej sali kolumnowej krakowskiego hotelu Pollera by przełamać się opłatkiem. Nasza kompania składała się wówczas z ambasadorów sfer uniwersyteckich, śmietanki krakowskiej palestry, czołówki szanowanych pod Wawelem lekarzy i znanych galicyjskich artystów.
 
Były to serdeczne, przyjacielskie spotkania odbywane z rzadko już spotykanym pietyzmem podług nad wyraz wytwornej etykiety. Służba hotelowa ustawiała w podkowę elegancko zastawione stoły zasłane wykrochmalonymi,  śnieżnobiałymi obrusami. Na proscenium puszyła się pięknie ubrana choinka. A kapituła naszej grupy miała swoje, od zawsze te same honorowe miejsca przy świątecznym przy stole.
 
Odświętnie ubrani, po krótkim entrée na stojąco zasiadaliśmy do uroczystego podwieczorku. Wszyscy mówili półszeptem. Czuło się wzruszenie w oczekiwaniu na moment podzielenia się opłatkiem, a na sali panowała atmosfera podobna tej w kościele tuż przed podniesieniem.
 
A gdy nadchodziła chwila świętego dla Polaków obrządku wszyscy wstawali od stołu z listkami opłatka w ręku i z łezką w oku życzyli sobie najlepiej i najszczerzej, jak tylko przyjaciel przyjacielowi życzyć może.
 
Usługiwał nam niezmiennie od lat niejaki pan Józef – starej daty kelner, który mi pewnego razu powiedział, że choć dawno już powinien był pójść na emeryturę, to tak naprawdę wciąż pracuje za naszą przyczyną, gdyż jak się wyraził: „ja przez cały rok na was czekam, bo tworzycie państwo towarzystwo, które mi jak żywo przypomina przedwojenne czasy, kiedy dama była damą, a pan rzeczywiście był panem”.
 
I trwała ta nasza piękna tradycja całymi latami, aż ż nadszedł czas kiedy Bóg pokarał Polaków wolnością i zaczęła się tak zwana „transformacja”. Starsi zapewne pamiętają hasła, jakie lansowały wówczas media: „bierzcie polskie sprawy w swoje ręce”, „liczy się tylko przyszłość i pomnażanie kapitału”, „niewidzialna ręka wolnego rynku rozwiąże wam wszystkie problemy”, „liberalna Polska receptą na szczęście”… 
 
Jak się okazało, wielu moich przyjaciół wzięło sobie owe hasła głęboko do serca. Oddani w przeszłości wyłącznie nauce profesorowie prawa wraz z zaprzyjaźnionymi gwiazdorami krakowskiej palestry pozakładali firmy konsultingowo doradcze, co obrotniejsi lekarze dogadali się z koncernami medycznymi, a niektórzy artyści zaczęli tworzyć dla potrzeb biznesu.
 
No i bractwo, które od zawsze jeździło rozklekotanymi „maluchami”, a w porywach wartburgiem na talon, przesiadło się raptem do luksusowych „audic” i „beemek” z serii 700. I nie byłoby w tym absolutnie nic złego, gdyby nie nieszczęście, że powąchanie pieniędzy wyzwoliło z nich ślepy pęd do zbicia fortuny za tak zwaną „wszelką cenę”.
 
Nowe realia skłoniły ich do wejścia w zażyłe stosunki ze swoimi klientami, a mówiąc dokładniej byłymi prywaciarzami, sekretarzami partii, prezesami et consortes, czyli post-komuszą nacją geszefciarzy, którzy w czasie transformacji przepoczwarzyli się w sektę „nowofalowych biznesmenów”, których historia zapamięta z tego, że do garniturów z Vistuli nosili białe frotowe skarpetki. A z czasem ta nowobogacka ferajna zaczęła się panoszyć w eleganckim towarzystwie z markowymi cygarami w zębach, choć aromatu Cohiby do dziś nie odróżnia od swądu skisłego ogórka.
 
Aż nadszedł rok, kiedy moi wieloletni przyjaciele postanowili wyjść naprzeciw „nowym czasom” i zaprosić na opłatek do Pollera swych „nowych znajomych”.
 
Przedstawienie zaczęło się już w hotelowej szatni, gdzie odbył się pokaz, obowiązkowo długich aż po same kostki futer z norek, syberyjskich soboli, ocelotów - reszty wykrzykiwanych na głos nazw kosztownych okryć nie zapamiętałem.
 
Poprawiwszy makijaże i klapy garniturów od Bossa „elita” polskiego „biznesu” wlała się do hotelowej sali kolumnowej zasiadając bez żenady na honorowych miejscach zwyczajowo przeznaczonych dla kapituły.
 
Jeden z „biznesmenów” chciał za wszelką cenę zaistnieć w nowym towarzystwie. Ryknął więc na całe gardło: „Kelner!!!”... Pan Józef, jak zawsze w kremowym smokingu wyrósł obok niego jak spod ziemi ze słowami: „do usług szanownego pana”… Gdzie jest wódka!!! – ryczał nowofalowy bonza… Najmocniej szanownego pana przepraszam, ale myślałem, że jak zwykle podam po opłatku – skłonił się grzecznie pan Józef… Po jakim opłatku!!! – wrzasnął podkręcony parweniusz. Żeby mi tu zaraz było na stole parę flaszek!!! Zrozumiano???... Jak szanowny pan sobie życzy – skłonił się uprzejmie stary kelner.
 
Z niepomiernym zdumieniem stwierdziłem, że gros moich przyjaciół nie reaguje na to rynsztokowe zachowanie znakomicie się bawiąc w nowym towarzystwie, a głównym tematem dyskusji są chełpliwe opowiastki ile też gwiazdek miał hotel na wyspach, skąd właśnie wrócili i jak wiele kafelków Versace mają ich żony w łazience. Z zażenowaniem patrzyłem jak mizdrzą do swoich potencjalnych klientów.  
 
Grupa biznesowa stawała się coraz bardziej hałaśliwa, a niegdysiejsza uroczyście podniosła atmosfera naszych opłatkowych spotkań prysła jak bańka mydlana przemieniwszy się w bazarowy harmider.
 
A gdy nadeszła pora podzielenia się opłatkiem, zbratane towarzystwo poklepując się poufale po plecach zaczęło sobie pośpiesznie składać sztampowe życzenia, by czym prędzej powrócić do rozmów, kto, ile, gdzie i jakim sposobem zarobił pieniędzy.
 
Wtedy przypomniałem sobie o naszym kelnerze i jak co roku poszedłem z opłatkiem na zaplecze by złożyć życzenia panu Józefowi. Siedział zafrasowany przy kuchennym stole jakiś taki skulony i w siebie wpełznięty.
 
Panie Józefie! Z najlepszymi życzeniami do pana przychodzę! – krzyknąłem od progu.
 
Pan Józef wstał ciężko od stołu i z gorzkim uśmiechem na twarzy odpowiedział: „Ja też, panie Krzysztofie życzę panu wszystkiego najlepszego, a przy okazji chciałbym się z panem pożegnać”…
 
Widać było, że z trudem opanowuje wzruszenie.
 
Co się stało panie Józefie? – zapytałem. Coś ze zdrowiem nie tak???
 
Stary kelner przez dłuższą chwilę milczał, aż zebrał się w sobie i wyksztusił przez ściśnięte gardło: „ze zdrowiem dzięki Bogu wszystko dobrze, lecz niech się szanowny pan na mnie nie obrazi, ale wie pan, czas mi już pójść na emeryturę, bo  to już nie to towarzystwo”.
 
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
 
 
Patrz także:
Salon podwawelskiego Krakówka:
http://salonowcy.salon24.pl/470573,salon-podwawelskiego-krakowka
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 13005
BHKaczorowski

BHKaczorowski

12.12.2012 11:38

Jasny ... , ale slodko. Mialem racje "cus" tu nie tak. Ale to , swieta . Wiec te wpisy tutaj , "towarzycha" wzajemnej adoracji daja , ale daja z dziubka poprostu . To towarzystwo teraz tak wzgardzone , cos wtedy nie przeszkadzalo . Specyficzna atmosfera Krakowa tak przedstawiana tylko ja wypacza i nic dziwnego ze powoduje wzgarde u innych. Dzis wszyscy byli anty , wszyscy walczyli lub w najlepszym razie sie "brzydzili".Naturalnie po cichu , inna forma mogla by zaszkodzic w karierze , na oplatek by braklo .... , ech nawet sie nie chce tego ruszac. Panie i Panowie czas swietowac,odpoczac "w poczuciu dobrze spelnionego obowiazku". Krakowek jak zwykle jakies legendy dorobi. Boguslaw Henryk Kaczorowski
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

12.12.2012 12:46

Dodane przez BHKaczorowski w odpowiedzi na Slodko.

Szanowny Panie,
To nie było tak, jak Pan myśli.
Wielu "bohaterów" mojego tekstu pt. "Stary kelner" działało aktywnie w Solidarności.
I daję głowę, że sam by się Pan na nich nabrał.
Niektórzy byli nawet internowani.
I dopiero po "okrągłym stole" wyszło na jaw, do czego im ta "dysydencka" działalność była potrzebna.
To taki galicyjski plankton ludzi pokroju Borusewicza et consortes.
Proszę jeszcze raz uważnie przeczytać moją notkę. 
Pozdrawiam Pana przedświątecznie i wszelkiej pomyślności życzę,
Krzysztof Pasierbiewicz
BHKaczorowski

BHKaczorowski

12.12.2012 18:21

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na Słodko...

Duzo racji jest w tym co P.Profesor napisal. Moze zbyt napalczywie naskoczylem .... no przepraszam poprostu . By wtlumaczyc ta moja goraczke musze cos dodac. Sam uczestniczylem w tego rodzaju spotkaniu oplatkowym bylo to u Oj.Karmelitow w kosciele przy wiadomej nam ulicy .Traume mam do dzisiaj !. Przy kolacji zobaczylem panow z Mogilskiej jak ochoczo rej wodzili wsrod ,tak mi sie wtedy zdawalo , znamienitej czesci spolecznosci Krakowa. Ah kogo tam oczy moje nie widzialy , profesorowie , lekarze , no "mniod" poprostu Krakowa. Ta zazylosc tych "panow" jakby sie znali od lat.No koledzy od zarania dziejow. Wyszlem po parunastu minutach z ogromnym niesmakiem , nie moglem przespac nocy. Wtedy po raz pierwszy zaswiecilo mi czerwone swiatelko.Dzis poniektorzy piersi maja ogromne do zaszczytow.Chca Polske naprawiac, tzn. wroc , naprawia to co zlajdaczyli znaczy sie. Tacy TYTANI wolnosci , demokracji. Ci co dali sie nabrac P.Profesorze i z calego serca chcieli ta Polske odzyskac , dzis zyja w nedzy ! Czesto za marne renciny , bo zdrowie im odebrali. Cisi , skromni nie zala sie ...., nie slychac ich ! Oplatkiem nikt sie z nimi nie dzieli. Kelner P.Jozef to byla elita Krakowa P.Profesorze. Jeszcze raz przepraszam nie chcialem urazic , Wesolych i pogodnych swiat zycze . Boguslaw Henryk kaczorowski.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

12.12.2012 22:44

Dodane przez BHKaczorowski w odpowiedzi na Wiem , wiem ...

Wielce Szanowny Panie Bogusławie,
Ależ nie ma za co przepraszać! Doskonale rozumiem Pańskie wzburzenie i rozgoryczenie. Sam nie raz się zagalopywałem. Ale z czasem nabrałem dystansu. Dobrze, że Pan to wyrzucił z siebie. Bo za dużo tego draństwa wokół. Szczególnie dla wrażliwców.
Pozdrawiam Pana serdecznie i wszystkiego, co najlepsze zyczę,
Krzysztof Pasierbiewicz
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

12.12.2012 12:51

trudniej znaleźć niż dobr(an)e towarzystwo ;-)
Domyślny avatar

Zdenek Wrhawy

14.12.2012 17:17

Gdybym nie kliknął w nazwisko Pana Pasierbiewicza,to bym jej w życiu nie widział!
Upssss! Bo to z 11.12.2012...a ja dopiero teraz odpalilem kompa :-)
Mi dispiace....

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
Krzysztof Pasierbiewicz
Nazwa bloga:
Echo24
Zawód:
Emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta niezależny, autor, tenisista, narciarz, człowiek wolny
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 593
Liczba wyświetleń: 12,555,477
Liczba komentarzy: 30,114

Ostatnie wpisy blogera

  • Niedorżnięta wataha
  • List otwarty do prof. Pawła Śpiewaka
  • A jednak miałem nosa pisząc, że mi nie po drodze z PiS-em

Moje ostatnie komentarze

  • Pamięta Pan jeszcze? - vide: https://raskolnikow2.fil… Serdeczności!
  • @Autor & @ALL   ---   W wolnej chwili zapraszam do lektury - vide: https://www.salon24.pl/u…
  • Jacy akademicy, takie uniwersytety - czytaj: https://www.salon24.pl/u…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Nieznane oblicze Witolda Gadowskiego
  • Kraków olał post-komuszą subkulturę TVN-u
  • Pytanie prawicowego blogera do posłanki Scheuring-Wielgus

Ostatnio komentowane

  • Alina@Warszawa, Niestety owo PROSTACTWO (skupione wokół Tuska) wróciło do władzy. Że to niewyobrażalne "prostactwo" nie trzeba nikogo przekonywać - kto inny mógłby przyswoić i używać 8* w przestrzeni publicznej do…
  • Beskidzki Góral, Tego platfusa przejrzałem na wylot. Hedonista, wlazłby do doopy, każdemu za kilka kliknięć i marzy o zerżnięciu na boku głupiej dziewoi.
  • keram, Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !!! Z uporem maniaka  część z nas nie potrafi się zadowolić tym czym dysponujemy , tym co mamy, lecz natychmiast przechodzi do natarcia. …

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności