Jednym z obiecywanych projektów miało być lotnisko dla tanich linii w Modlinie. Miejsce to ma dosyć długą tradycję, jeśli chodzi o obiecywanki. Kamień węgielny pod budowę tego portu wmurowano już 19 lat temu. Pięć lat temu obiecywano pierwsze lądowania za 2 lata. Dzisiaj rozpoczęto ledwie budowę pasów startowych, a przetarg na terminal dopiero rozstrzygnięto. Jednym słowem wykonawcy będą potrzebowali cudu, żeby zdążyć na czas. Gdyby nawet z budową lotniska zdążono do Euro, to nadal nie rozwiązany pozostaje problem komunikacji z Warszawą. Już dziś wiadomo że linia kolejowa raczej nie powstanie. Urzędnicy zastanawiali się nad rozwiązaniem by w końcu zaproponować (a myśleli pewnie długo) komunikację autobusową. Ciekawe ile jeszcze obiektywnych trudności przyjdzie naszym urzędnikom rozwiązać, by lotnisko w Modlinie pozbyło się miana najbardziej pechowej inwestycji w Polsce. Oprócz tego miana jest ono także inwestycją najdłużej w naszym kraju obiecywaną. Obecnie jak zapewniają urzędnicy lotnisko będzie, ale raczej bez dojazdu. Wielce zastanawiającym jest fakt, że najbardziej uprzemysłowione kraje świata takie jak Stany Zjednoczone, Japonia czy Niemcy wychodzą z kryzysu właśnie poprzez inwestycje, które są zastrzykiem kapitału dla całej gospodarki. Odnoszę wrażenie, że u nas jest przeciwnie. Inwestycje są kłopotem zarówno dla władzy jak i dla firm wykonawczych. A czego jak czego, ale kłopotów ci u nas dostatek. Tadeusz Rozłucki
Nasza jedynie słuszna władza dwoi się i troi by przekonać nas wszystkich jak bardzo się stara by godnie przygotować nas na Euro 2012. Że obiecanych autostrad nie będzie to już wiemy. Że nie zdążymy z modernizacją kolei i dworców także. Całe szczęście że będą choć stadiony, bo bez nich groziłaby nam totalna kompromitacja.