Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

TA NASZA MŁODOŚĆ! (2) - Jezioro łabędzie

Krzysztof Pasierbiewicz, 15.11.2012
Jezioro łabędzie

Najwspanialszą studencką przygodę przeżyłem w roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym czwartym, gdy byłem na drugim roku swych hulaszczych studiów. Wówczas w Królewskim Mieście Krakowie, z okazji sześćsetlecia Uniwersytetu Jagiellońskiego odbyły się, stosownie do rangi rocznicy, chyba najdłuższe w świecie żakowskie Juwenalia, które nie uwierzycie, trwały nieprzerwanie dziesięć dni i nocy.

Po uroczystej Mszy świętej w studenckiej kolegiacie Świętej Anny, kiedy nie tylko w kościele, ale i na Plantach brakowało miejsca, pochód akademicki przeszedł majestatycznie spod Collegium Maius pod Bazylikę Mariacką, gdzie prezydent Krakowa uroczyście ogłosił otwarcie Juwenaliów wręczając braci żakowskiej pęk kluczy od miasta. Od tej radosnej chwili, blisko dwa tygodnie, we wszystkich możliwych miejscach pod Wawelem tętniła spontaniczna, ani na chwilę nieustająca, gigantyczna balanga nieznająca jutra.

Już na samym początku owej maskarady poznałem pewną prześliczną studentkę, pachnącą letnim wiatrem blondyneczkę, zdało się nieznającą jeszcze mocy swego piękna, nie mówiąc o seksapilu, jaki, bez przesady, oprócz niej miała wtenczas tylko Marilyn Monroe. Nie dziwicie się tedy, iż chciałem jak najprędzej poznać i ocenić smak jej niezwykłej urody.

Po którejś z kolei nocy żakowskiego szaleństwa wracałem z nią z jakiejś całonocnej bibki. Już w budzącym się brzasku letniego poranka, wiedzieni zapachem pieczonego chleba trafiliśmy do małej prywatnej piekarni, gdzie obnażeni piekarze miesili rosnące ciasto. Ta rubensowska scena wzbudziła na naszych karkach ów znany wszystkim kochankom magiczny „przeskok iskry”, wzniecając w nas wilczy apetyt na ciepły kęs wyjętego z pieca chleba, lecz również nieodparte pragnienie porannej miłości.

Dobroduszni piekarze dali nam w prezencie pachnący razowiec, a my niecierpliwie poczęliśmy szukać kąta, gdzie byśmy się wreszcie mogli do siebie przytulić. Niestety, jak to zazwyczaj w takich razach bywa, nie było gdzie się zaszyć. Idąc bez celu przed siebie zaszliśmy do uśpionego Parku Krakowskiego, gdzie było niewielkie bajorko z przycupniętą u brzegu zieloną budką dla łabędzi, które tą wczesną porą jeszcze smacznie spały.

Wtenczas mi wpadło do głowy, by nie bacząc na skromny metraż dokonać skoku na łabędzią chatę. Zacząłem, więc kombinować, jakby wywabić te ptaki z ich przytulnej budki. I choć głód mi skręcał trzewia, pragnienie miłości jednak przeważyło i bez chwili namysłu poświęciłem razowiec na karmę. Wszystko szło jak po maśle, gdyż wygłodniałe po nocy łabędzie, jak tylko zwietrzyły poranne śniadanie, z dziecinną łatwością dały się wywabić, a moja blondyneczka, pojąwszy migiem, co zaplanowałem wślizgnęła się jak piskorz do ptasiej alkowy.

Gdy bezrozumne ptaki pochłaniały łakomie swe pierwsze śniadanie, my, nareszcie szczęśliwi, wiliśmy sobie gniazdko w zdobycznej sypialni. Boże jak było cudownie! Do śmierci będę pamiętał zmieszany z zapachem siana słoneczny zapach skóry mojej blondyneczki. A było tak wspaniale, dziko i płomiennie, iż omdleli z rozkoszy zapadliśmy w głęboki jak studnia szczęśliwy sen nocy letniej.

Musieliśmy spać bardzo długo, bowiem wyglądnąwszy przez szparkę zoczyłem ze zgrozą, że dzień już dawno się zbudził, a park jest pełen ludzi leniwie się przechadzających w majowym słoneczku. Co gorsze, że nasza sypialnia otoczona jest wieńcem młodych matek z dziećmi.

Wówczas zdałem sobie sprawę, że przytulne gniazdko stało się śmiertelną pułapką, z której nie ma wyjścia do wieczora, kiedy te wszystkie bachory wreszcie się wyniosą na swoją dobranockę. Nie było tedy innego sposobu jak cierpliwie czekać. Niestety upał się wzmagał, a gdy w samo południe bezlitosne słonko wsparło się o daszek naszej rezydencji, w środku zapanował żar tak nieznośny, iż nie bacząc na skutki musiałem zarządzić bezzwłoczną ewakuację.

W straszliwej ciasnocie ubraliśmy z trudem zmiętoszone stroje. Moja partnerka miała złotą suknię damy kameliowej, a ja byłem przebrany za Zorro, ówczesnego idola wszystkich dzieci w kraju. Gdyśmy się wyczołgali z zatęchłej pułapki, otoczyła nas chmara ucieszonych brzdąców wrzeszczących z zachwytem: - Mamo! Popatrz! Zorro!!! Z jakąś piękną panią!  A my, korzystając z aplauzu dziecięcej widowni skłoniliśmy się szarmancko jak to czynią aktorzy w finałowych scenach i nie czekając na bisy, daliśmy nogę z parku, by dołączyć do tętniącej w mieście barwnej żakinady.

Następnej nocy chcieliśmy znowu zajrzeć do łabędziej budki, ale te dumne ptaki nie były takie głupie, jak nam się zdawało, mimo, że poświęciłem trzy precle.

cdn.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 4160
Domyślny avatar

Zdenek Wrhawy

15.11.2012 21:00

Mój osobisty Niemiec [ Alzheimer] nie pozwala mi sobie przypomnieć...czy to nie u Pana juz czytałem? :-))
Piekna anegdota...
Jeżeli w 1964 był Pan juz na drugim roku,to...nie będe sie zagłębiał w matematyke...w końcu to Pan "jest ścisły".
Na zdjęciu Pan wygląda jak student V roku :-)) tylko wtedy nikt nie myslał o kolorowej fotografii.
PS.Co sie stało z tą blondyneczką?
Ukłony i pozdrawiam serdecznie---P.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

15.11.2012 21:48

Dodane przez Zdenek Wrhawy w odpowiedzi na Mam dziwne wrażenie,ze gdzies to juz czytałem...:-)

Opowiadania, które zamieszczam na blogu pochodzą z mojej książki wspomnieniowej pt. "Podaj hasło!", może wpadła Panu w ręce? A opowiadania zdecydowałem się zamieszczać na blogu bo nakład książki dawno się wyczerpał, a ludzie wciąż mnie pytają, gdzie ją można zdobyć.
Zdjęcie firmujące mój blog zostało zrobione cztery lata temu, na promocji mojej powieści pt. "Magia namiętności" w hotelu "Dom Zdrojowy" w Jastarni, gdzie promowałem wszystkie moje książki - patrz: http://www.zdrojowy.com…
Co się stało z blondyneczką? Od kilkudziesięciu lat mieszka w Kalifornii.
Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

Zdenek Wrhawy

15.11.2012 21:59

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na Mam dziwne wrażenie...

Tak mi się zdawało,ze to Pana pisał...jeszcze nie jest źle z pamięcia....że co proszę?
Pana zdjęcie wzbudziło niezdrowe zainteresowanie mojej żony...stąd pytanie i lekki objaw zazdrości :-))
Blondyneczka w Kalifornii...i wypuścił Pan z rąk taka boginkę?!
Casanova krakowski...:-))
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

15.11.2012 22:18

Dodane przez Zdenek Wrhawy w odpowiedzi na Aaaa! No to jestem w domu!

Nie tyle wypuściłem, co mi ją podebrał pewien bankowiec, taki amerykański Balcerowicz. Wie Pan, panderozy rozrzucone po całym świecie, jachty, rolsy, a ja wtedy miałem na uczelni dziewięćset złotych na rękę.
Ale nie żałuję - proszę sobie ściągnąć z Wydawnictwa ARCANA moją powieść pt. "Magia namiętności" opartą na faktach autentycznych z mojego wartkiego zycia - patrz: http://www.portal.arcana…
Warto przeczytać komentarze czytelniczek pod recenzją.
Pozdrawiam serdecznie Pana i oczywiście ślę szczególnie ciepłe pozdowienia dla żony!
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

violana

15.11.2012 21:04

ale jak też barwnie opowiedziana ! Wiadomo - nie było rzeczy niemożliwych. Pamiętam te klimaty - dokładnie w tym samym czasie /a uczelnia zaraz obok/. Myślę też , że krakowskie juwenalia nie miały sobie równych - na pewno !Pomysłowość i zabawy nie znały granic.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

15.11.2012 22:29

Dodane przez violana w odpowiedzi na Przygoda istotnie nietypowa

Tak! ma Pani rację! Nie było wtedy dla nas rzeczy niemożliwych.
Wspaniale wspominam studia, ile mieliśmy energii, inicjatywy, szalonych pomysłów.
A teraz, studenci na praktyce zaprosili mnie na ognisko. Jak przyszedłem okazało się, że ogniska nie ma. A wie Pani dlaczego? Bo nikomu ze studentów nie przyszło do głowy, że do rozpalenia ogniska potrzebne jest drewno.
Ot signum temporis!
Serdecznie Panią pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
kat

Cat

15.11.2012 22:13

bardzo smaczne ......... pozdrówka dla blondynki a dla Pana profesora wyrazy współczucia z powodu utraty Marilyn
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

15.11.2012 22:36

Dodane przez kat w odpowiedzi na Witam

Cieszę się, że Panu smakowało!
A utratę blondyneczki życie mi wynagrodziło z nawiązką, więc choć za wyrazy współczucia dziękuję, jakoś sobie poradziłem.
Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

violana

16.11.2012 11:16

to najbardziej beztroskie czasy - stąd tylko wesołe rzeczy w głowie. Teraz zycie jest wygodniejsze i pomysłowość młodych jakby uśpiona. Pozdrawiam Pana serdecznie BvG
Domyślny avatar

violana

16.11.2012 14:08

- jeśli ktoś niósł taki napis , to wcale nie znaczyło, że ich ze smakiem nie jada.A na św.Anny były wyśmienite ! Pozdrawiam BvG
katon starszy

Lech Konrad Powichrowski

20.11.2012 16:04

Drogi Panie Krzysztofie, W tych juwenalijnych paradach zmieniali sie aktorzy, zmienialy sie -zgodnie z nieuchronna ewolucja smaku powszechnego - okolicznosci, za to pozostawal odwieczny Krakow, Urbs Celeberrima, jako najwspanialsza chyba w swiecie sceneria dla przygod nastoletnich kochankow. No bo gdzie jeszcze w innym wielkim miescie po wzglednie krotkim spacerze od Collegium Novum lub Parku Jordana, mozna bylo sie znalezc w parkowej strefie Kopca Kosciuszki? A tam byly dobre miejsca dla manewrow milosnych o nieco skromniejszym, niz labedzia budka na Plantach, zasiegu. Tak krawiec kraje... W takiz to sposob moja pieknosc, dokladnie 10 lat pozniej po Panskich wzlotach, rowniez dzielila ze mna podobne perypetie, tyle, ze jej kostium i uroda rodem wziete z manierystycznej kamei, a mnie udalo odziac sie w XVIII-wieczny pourpoint. Mialem kolegow w rekwizytorni teatralnej, a ponadto dlugie, splywajace na ramiona wlosy w puklach, a takze lydki dobre dla bialych ponczoch. Coz, stare dzieje, to sie juz nie wroci. Blondynka od kilku...sieciu lat jest w Australii. Niech Bog ma ja w Swej opiece. Musze zapolowac na Panska ksiazke, to oczywiste. Dodam, ze od pierwszego z Panem spotkania - bo jestem jednym z Panskich uczniow - udalo mi sie zobaczyc w Panu, pomimo mej owczesnej naiwnosci zyciowej, czlowieka poczciwego w XVI-wiecznym pojeciu (to znaczy kogos kto odpowiada pojeciu "honnete homme" Montaigne'a, albo "gentleman" Dra Johnsona). I za to wielkie Panu dzieki.
Krzysztof Pasierbiewicz
Nazwa bloga:
Echo24
Zawód:
Emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta niezależny, autor, tenisista, narciarz, człowiek wolny
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 593
Liczba wyświetleń: 12,555,504
Liczba komentarzy: 30,114

Ostatnie wpisy blogera

  • Niedorżnięta wataha
  • List otwarty do prof. Pawła Śpiewaka
  • A jednak miałem nosa pisząc, że mi nie po drodze z PiS-em

Moje ostatnie komentarze

  • Pamięta Pan jeszcze? - vide: https://raskolnikow2.fil… Serdeczności!
  • @Autor & @ALL   ---   W wolnej chwili zapraszam do lektury - vide: https://www.salon24.pl/u…
  • Jacy akademicy, takie uniwersytety - czytaj: https://www.salon24.pl/u…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Nieznane oblicze Witolda Gadowskiego
  • Kraków olał post-komuszą subkulturę TVN-u
  • Pytanie prawicowego blogera do posłanki Scheuring-Wielgus

Ostatnio komentowane

  • Alina@Warszawa, Niestety owo PROSTACTWO (skupione wokół Tuska) wróciło do władzy. Że to niewyobrażalne "prostactwo" nie trzeba nikogo przekonywać - kto inny mógłby przyswoić i używać 8* w przestrzeni publicznej do…
  • Beskidzki Góral, Tego platfusa przejrzałem na wylot. Hedonista, wlazłby do doopy, każdemu za kilka kliknięć i marzy o zerżnięciu na boku głupiej dziewoi.
  • keram, Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !!! Z uporem maniaka  część z nas nie potrafi się zadowolić tym czym dysponujemy , tym co mamy, lecz natychmiast przechodzi do natarcia. …

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności