Wyrzut sumienia prawicy narodowej

 

Sam tak siebie przedstawił na blogu, który zaczął prowadzić w 2009 roku:

Dariusz Ratajczak (ur. 1962), historyk, absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktor nauk humanistycznych. Do kwietnia 2000r. adiunkt w Instytucie Historii Uniwersytetu Opolskiego. Autor ,,Polaków na Wileńszczyźnie 1939-1944'' (Opole 1990); ,,Świadectwa księdza Wojaczka'' (Opole 1994); ,,Krajowej Armii Podziemnej 1945-1952'' (współautor, Opole-Gliwice 1996), ,,Tematów jeszcze bardziej niebezpiecznych'' (Kociaty - New York 2001). W roku 1999 opublikował zbiór felietonów historycznych zatytułowany ,,Tematy niebezpieczne'' (Opole 1999, Warszawa 1999, Boston 1999). W jednym z nich zreferował poglądy tzw. rewizjonistów holokaustu, co stało się powodem bezprzykładnych ataków na osobę autora ze strony publicystów ,,Gazety Wyborczej'', tropicieli polskiego antysemityzmu oraz środowisk żydowskich - krajowych i zagranicznych.

Daleko mi do wielu poglądów dra Ratajczaka. Różni nas też zasadniczo ocena kościoła katolickiego i jego historii. Mimo to jednak z wielkim ubolewaniem przyjmowałem informacje o tym, jak został potraktowany przez polskie władze, instytucje i autorytety po opublikowaniu 320 egzemplarzy swojej feralnej książki. Jego historia pokazuje jasno, w jakim kraju (i społeczeństwie) żyjemy. Wystarczy, że nasze poglądy przekroczą linię zakreśloną przez współczesne ministerstwo prawdy i już nas nie ma. Już mamy łatkę, już jesteśmy prześladowani i eliminowani z życia publicznego. Nie podejmuje się z nami merytorycznej dyskusji, tylko skazuje na wykluczenie. Dr Ratajczak tak opisał swój los:

Wolałbym, by mi uczciwie powiedzieli: niech pan spieprza, bo jest pan kłamcą oświęcimskim. Albo że zrywają znajomość, bo nie chcą mieć kłopotów. To lepsze niż nieodpowiadanie na moje podania o pracę albo przechodzenie na mój widok na drugą stronę ulicy. Grudzień 2007, „Kłamca nie ma już siły”, GW - Duży Format 

Nie mógł nigdzie znaleźć pracy, stracił bliskich, mieszkanie i pogrążył się w nałogu.

 

Działania Gazety wobec dra Ratajczaka nie dziwią mnie. Nie dziwią mnie też opinie autorytetów w rodzaju prof. Andrzeja Zolla:

 

Kara, jaka go spotkała, to zdrowy objaw społeczny.- tamże

Pytam jednak, gdzie byli w tych trudnych momentach życia Doktora ci, którzy wyznają podobne jak on poglądy, ci, którzy tak ochoczo chwalili jego odwagę? To zjawisko nie jest odosobnione. Podobny los spotkał Stanisława Remuszkę, Grzegorza Brauna czy Pawła Zyzaka – by wymienić najbardziej znanych. Jeden z nich zapytany, jak przedstawia się wsparcie ze strony rodaków, odparł z sarkazmem: „Plecy bolą mnie od poklepywania…”

Czy śmierć dra Ratajczaka coś tu zmieni? Bardzo wątpię. Lubimy wypowiadać słowa zachwytu nad dokonaniami osób bliskich nam ideowo, ale kiedy przychodzi czas sięgnięcia do portfela.... Od lat słyszę nawoływania do stworzenia funduszu dla niezależnych twórców. Mamy przecież patriotycznych i zasobnych parlamentarzystów, biznesmenów, duchownych. Poza słowami i deklaracjami nic jednak poważnego się nie dzieje. Potem jest zdziwienie, że wielu twórców idzie na zasobny garnuszek Salonu, a naród pozbawiony jest elit…

11 czerwca 2010r. znaleziono zwłoki Dariusza Ratajczaka w zaparkowanym samochodzie pod centrum handlowym w Opolu. Historyk po opublikowaniu tekstu o rewizjonistach zagłady Żydów został zaszczuty przez Salon i pozostawiony własnemu losowi. Niestety, nie jest to przypadek odosobniony.