Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Zabijam, kradnę, nie wierzę
Wysłane przez Marcin Gugulski w 07-10-2012 [09:27]
Zabijam lub kradnę, wiec nie wierzę czy zabijam i kradnę, bo nie wierzę?... Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że pewna – od wielu lat zapewniająca zainteresowanych, iż nie wierzy – profesor-felietonistka (*) napisała przy niedzieli:
Bardzo mi się podoba akcja "Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę" i nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego ona oburza (mam nadzieję, że niezawodni internauci podrzucą mi trochę wyjaśnień).
Klient nasz pan.
Dlaczego ta akcja może oburzać?
1. Bo „Nie zabijaj” i „Nie kradnij” to słowa samego Boga, a drwiny z Bożych słów to rzecz Diabła.
2. Bo choć niejasny slogan akcji pozbawiono koniecznych spójników logicznych, to mocno sugeruje i sączy kłamliwe (i oburzające dla wielu wierzących) rozwinięte wersje swoich implikacji:
`Zabijam i kradnę, więc wierzę` lub:
`Zabijam i kradnę, bo wierzę`.
3. Bo czy nie wywołałby oburzenia profesor-felietonistki, promujących ją gazet i rozgłośni radiowych (oraz niektórych innych niewierzących) slogan „Nie zabijam. Nie kradnę. Wierzę.”, który mimo braku koniecznych spójników logicznych sugerowałby rozwinięte – i dla odmiany: zgodne z prawdą tak w Polsce, jak i na całym niemal świecie – wersje swych implikacji:
`Zabijam i kradnę, bo nie wierzę` lub
`Zabijam i kradnę, więc nie wierzę`.
4. Bo tę akcję propagują na zimno, za pieniądze (choć chyba niemożliwe, by bez wyrzutów sumienia?) nadużywające tytułu profesora pseudofeministyczne felietonistki, co oburza, choć nie dziwi, bo wiadomo, kogo posyła diabeł tam, gdzie sam nie może…
5. Bo zmarły niemal dokładnie przed rokiem tatuś profesor-felietonistki (też profesor, tyle że socjolog specjalizujący się w marksistowskim ateizmie i religioznawstwie) niemal całe życie walczył słowem, piórem i czynem o ateizowanie Polski i Polaków, a potem jednak nawrócił się, przyjął sakramenty święte i modlił się także o nawrócenie córki:
Na dwa lata przed śmiercią zachorował na raka. Chemia, pobyt w szpitalu, operacja, cierpienie. Ojciec Lorek, prowincjał ojców barnabitów i proboszcz parafii, w której mieszkał prof. Ciupak, wspomina, że czasem rozmawiali po Mszy także o sprawach Kościoła. – W czasie jednej z takich rozmów, gdy był już bardzo chory, prof. Ciupak powiedział, że to cierpienie to pokuta za córkę Magdalenę – opowiada o. Lorek. Pani Ewa przyznaje, że kompletnie nie zgadzał się on z poglądami swojej starszej córki: – Był zażenowany publicznymi atakami Magdy na Kościół i tym, co pisała. Jego to bardzo martwiło – wspomina. Profesor Środa nie zdawała sobie z tego sprawy: – Ze mną na temat Kościoła nie rozmawiał. Wiedział, co powiem – mówi nam. Ostatnie tygodnie przed śmiercią spędził w domu, nie wstając z łóżka. Do śmierci przygotowywał go duchowo o. Lorek. – W ostatnim okresie przed śmiercią byłem u niego dwukrotnie. Za każdym razem długo rozmawialiśmy o Bogu i Kościele, spowiadał się, przyjmował Komunię świętą. Za drugim razem udzieliłem mu też namaszczenia chorych. Był w pełni świadomy, wiedział, że zbliża się śmierć, i chciał pojednać się z ludźmi i Bogiem – opowiada. W momencie śmierci była przy nim żona i druga córka, Katarzyna. – Zmarł w domu w dużym pokoju. Przed śmiercią prosił córkę Kasię, aby mu podała krzyż, który otrzymał od bp. Ryczana, wiszący w przedpokoju. Spełniła jego prośbę i trzymając ten krzyż w rękach, umarł – opowiada pani Ewa. Zaraz potem zadzwoniła po o. Lorka. Wspólnie pożegnali zmarłego, odmawiając Różaniec. Msza św. żałobna została odprawiona w domu pogrzebowym na Powązkach Wojskowych w Warszawie, gdzie został pochowany. – Profesor Ciupak z pewnością poszedł do Pana pojednany, a Bóg ma swoją ekonomię zbawienia każdego człowieka. Dla Kościoła to duża radość, że powrócił do Boga – mówi o. Lorek.
Tak, to wielka radość, gdy zajadły ateusz nawróci się do Boga.
I nigdy nie jest na to za późno.
(*) O profesor-felietonistce Informator Nauki Polskiej pisze oszczędnie, że jest filozofem, angielska wersja Wikipedii trafnie uzupełnia to pisząc, iż jest ona „professor of ethics at the University of Warsaw, and a feminist author” a polska wersja uściśla, iż nie tyle profesor, ile „teoretyczka [bo nie praktyczką?] etyki, publicystka, feministka”.
Pani profesor-felietonistka posuwa swoją skłonność do figli tak daleko, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego wystartowała na wspólnej liście partyjnej nie tylko z profesorami, redaktorami, ex-marszałkami i ex-ministrami Nałęczem, Borowskim, Onyszkiewiczem, Wielowieyskim i Rosatim, ale też ze znanymi brydżystami i żużlowcami oraz burmistrzem Guziałem, radnym Legierskim (tym od Le Madame) i Włodzimierzem Smolarkiem. Wprawdzie wystartowała, ale w Brukseli finiszował kto inny: z okręgu łódzkiego, gdzie ją tym razem zaniosło – europosłami zostali Janusz Wojciechowski z PiS oraz Jacek Saryusz Wolski i Joanna Skrzydlewska z PO.
Komentarze
07-10-2012 [10:54] - NASZ_HENRY | Link: Rozumiem, że klawiatura w Niedzielę
Środy napisać nie POzwala ;-)
07-10-2012 [16:23] - Marcin Gugulski | Link: @Nasz_Henry
Nie wiem. Sam nie chciałem.
07-10-2012 [18:53] - Basia | Link: Na pewno nie była powodem do ojcowskiej dumy
pod żadnym względem....:)))
07-10-2012 [19:10] - Marcin Gugulski | Link: @Basia
Jestem pewien, że Pani się myli.
Który ojciec nie jest lub nie chciałby być zawsze dumny z córki?
07-10-2012 [19:48] - Basia | Link: Może by i chciał....
ale niestety- córka mu się ni udała...:))
07-10-2012 [20:27] - Marcin Gugulski | Link: @Basia
Po pierwsze, każdemu (no, prawie każdemu) może to się przytrafić.
A po drugie, nie oceniajmy dnia przed zachodem.