Pora na rachunek

 

Żaden z nich – Marek Jurek, Janusz Korwin-Mikke, Kornel Morawicki – nie miał najmniejszych szans na znaczący wynik. Odebrali tylko głosy Jarosławowi Kaczyńskiemu. Stąd ich start nazywam łagodnie zabawą wyborczą (oceniając surowo, trzeba by to nazwać szkodnictwem sprawie narodowej). Dwu innych panów – Zdzisław Podkański, Gabriel Janowski – w porę się opamiętali i wycofali w przedbiegach. Pozostali poszli „w zaparte” i nie zrezygnowali do końca. Co zyskali? Chwilę rozgłosu (Korwin) lub chwilę upokorzenia (Morawiecki, Jurek). Dwaj ostatni próbowali naprawić swój błąd popierając Kaczyńskiego bez zbędnych targów. Korwin uprawia dalej szkodnictwo zachęcając do bojkotu drugiej tury.Co straciliśmy na zabawie tych panów? Bardzo realną szansę wygrania pierwszej tury! (Zsumowane wyniki ofiar "korwinozy" plus zwyczajowa premia za zjednoczenie, to właśnie różnica między Kaczyńskim i Komorowskim.) Jak to podniosłoby morale patriotów? Jakim byłoby wspaniałym zwiastunem zwycięstwa w drugiej turze? Jak utarłoby nosa Salonowi? Jak obnażyłoby zakłamanie medialnej propagandy i sondaży? 

Dla mnie rachunek jest prosty – tym Panom już dziękujemy…

Tragedia Smoleńska w sposób oczywisty wskazała na przebieg przyszłej elekcji prezydenta. Naród stanął w obliczu wyboru pomiędzy partią zagranicy a niepodległością (choć w mocno okrojonej postaci). Prawica zyskała niepowtarzalną szansę na zjednoczenie. Niestety nie zrozumieli tego politycy pozaparlamentarni z obozu prawicowo-patriotycznego. Zdiagnozowałem u nich dolegliwość, którą nazwałem „korwinozą”. Pora wystawić im rachunek za wyborczą zabawę.