Hierarchia przeciw narodowi?

To, że Rosja nie jest bez winy w tej katastrofie, to dla Polaków rzecz oczywista. Jej przyczyny są już zapewne dobrze znane, ale ukrywane przed nami. Trzeba pacyfikować nastroje! Jak w ’80 władza ludowa posłużyła się prymasem Wyszyńskim, by nie dopuścić do wymierzenia prawdziwej sprawiedliwości zdrajcom narodu, tak i dziś hierarchia katolicka zrobiła wiele, by sprowadzić uroczystości pogrzebowe Prezydenta RP do żałobnego lamentu, zamiast nadać im charakter manifestacji uczuć patriotycznych. Co więcej, homilie przepojone były stręczeniem przyjaźni polsko-rosyjskiej i to w sytuacji, gdy nie było wiadomo niczego pewnego o przyczynach katastrofy. Czyżby było to realizacją kolejnego zadania uspokojenia Polaków i odciągania ich od oczywistych wniosków?Nie stawiałem dotychczas głośno tych pytań, by nie wprowadzać nowej kontrowersji w ogólnonarodowe ożywienie. Ośmielił mnie katolicki dziennikarz i polityk, w latach 1991–1993 posłem na Sejm z listy Wyborczej Akcji Katolickiej, były prezes Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, obecnie europoseł PiS, Ryszard Czarnecki, który wyraził podobne zaniepokojenie:  …uważam, że liderzy Polskiego Kościoła chyba zbyt pochopnie decydują się na swoistą "randkę w ciemno" z Rosyjską Cerkwią Prawosławną, która przecież zawsze, historycznie, była narzędziem państwa rosyjskiego. Z polskiej strony jest to dialog międzywyznaniowy, ale ze strony rosyjskiej, niestety, element pewnej gry politycznej obliczony na "zmiękczenie" Polaków. Uważam za niepotrzebne, nieuzasadnione, zbyt wczesne i zbyt daleko idące pochwały wobec władz Rosji ze strony polskich hierarchów. Uważam to za błąd. Cel, jakim jest zwiększenie przestrzeni dla funkcjonowania Kościoła Katolickiego w Rosji wcale nie musi być osiągnięty. Ba, więcej: nic nie wskazuje na to, że osiągnięty będzie.Jeśli wiec Polacy mają rzeczywiście ozdrowieć w postrzeganiu rzeczywistości, muszą mieć świadomość, że zwodzenie nie zawsze pochodzi koniecznie z TVN czy GW, ale może przyjść z najmniej spodziewanej strony…

 

 

PS

A to niedawne popisy znanego Filozofa z Lublina:

 

Należy unikać słów stwarzających wrażenie przesady. Tymczasem niektórzy z naszych bliskich używają języka patosu, nazywając bliskich nam zmarłych "męczennikami". W tradycji chrześcijańskiej nazywamy męczennikiem kogoś, kto oddał życie za wiarę, np. o. Maksymiliana Kolbego lub ks. Jerzego Popiełuszkę. Nie odnosimy jednak tego terminu do osób, które zginęły w katastrofach.

Nie rańmy prywatnymi tłumaczeniami tych, którzy cierpią. Pozostawmy szczegółowe wyjaśnienia spornych kwestii kompetentnym komisjom. Umiejmy zamilknąć, gdy wymaga tego kultura płynąca z wiary religijnej.

Nie wolno nam reagować na dramat cierpienia krzykiem domysłów czy bezpodstawnych oskarżeń.

***

 

Metropolita lubelski apelował też, żeby nie używać terminu: "drugi Katyń" - Zaciera ono istotną różnicę między stalinowskim mordem na niewinnych ofiarach, a dramatem katastrof, które zdarzają się (...). Kiedy widać temperament polityczny ogarniający niektóre środowiska w kontekście nadchodzących wyborów, zachowajmy dystans.

***

 

Chrystus dokonał dzieła odkupienia za całą ludzkość, stąd też i nasze kościoły są otwarte dla każdego człowieka, który szuka swej wierności Chrystusowi i w żadnej kampanii politycznej nie mogą być wiązane z żadną partią.

Wysłannik Watykanu nas zlekceważył. Nie przyjechał, pomimo wcześniejszej zapowiedzi, na uroczystości żałobne - przyłączając się tym samym do drugiej Jałty pozostawiającej Polskę sam na sam z Rosją. Kard. Dziwisz tak nawoływał do przyjaźni polsko-rosyjskiej, że przypominały mi się czasy „wiecznej przyjaźni z ojczyną rad”.