Ku pamięci Piotra Skrzyneckiego
W Krakowie, Paryżu, Nowym Jorku...
są otoczeni zawsze gromadą „przyjaciół”
znający wszystkich „wybrańcy”
mający za sobą życie lżejsze od snu.
Lecz za tę butną fanaberię musieli zapłacić na starość ceną samotności
gdyż ci łakomie zachłanni na życie koryfeusze luzackiej istoty szczęścia
„tracili czas” na tyle szaleńczo, wartko i beztrosko
iż nie zdążyli, a może nie chcieli spostrzec
że słońce zaczyna powoli zachodzić
a oni zostali w kawiarni sami.
Ale ta „samotność”, była ich własnym, świadomym wyborem
bowiem ci z natury krnąbrnie wolni mężczyźni
mieli charaktery zbyt harde by się dać oprawić
w zbyt ciasne dla nich ramy zaściankowych konwenansów
którymi buńczucznie gardzili
i niefrasobliwie, nie bacząc na utarte kanony
czerpali z życia samo piękno i radość.
I choć zawsze wiedzieli
że za to ich La Dolce vita trzeba będzie słono zapłacić
mieli się za bogaczy
gdyż w głębi duszy czuli że skarbu świadomości życia przebytego pięknie
nikomu odebrać nie sposób.
Dlatego warto się zastanowić
czy owi „samotnicy” nie byli de facto mniej samotni
niż ci
których w bogobojnych, roztropnych i bezpiecznych stadłach
przez całe życie męczyło
skwapliwie skrywane przed samymi sobą poczucie dokuczliwej duszności
Krzysztof Pasierbiewicz
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3682
Uklony...
PS...Jeszcze jedno...
http://youtu.be/yvzQHY8I…
Dziękuję Panu w imieniu własnym i wszystkich gości tego blogu.
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
I komu to przeszkadzało?! :-))
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz