“Polacy bardziej polscy" – studium przypadku.

Wciąż nie daje mi spokoju rażąca rozbieżność pomiędzy rzeczywistością a widzeniem jej (Matriksem) przez bojowników antypisu, czy ogólnie, bojowników przeciwko WSZYSTKIEMU co "niesłuszne", bojowników z końca łańcucha dezinformacji w różny sposób zaktywizowanych, bojowników od których roi się w internecie, bojowników, z którymi również stykam się codziennie w „realu”. Temat ważny, szeroki, podnoszony przez wielu autorów jako kluczowy dla zrozumienia tego, co dzieje się w Polsce, obecny również w moich notkach.

Tym razem wywołał go niespodziewany wynik guglowania, gdy szukałem swoich komentarzy internetowych. Trafiłem bowiem na „omówienie” mojego wpisu sprzed ponad dwóch miesięcy na portalu, o istnieniu którego nawet nie wiedziałem. Co ujrzałem? Akademicki przykład podążania jedną z bardziej wydeptanych ścieżek prowadzących do Matriksa. Trafiłem, mianowicie, na klasyczne, dobrze znane pamiętającym PRL, dawanie odporu. Spodobał mi się szczególnie przykład jednej z metod dawania odporu, metody opartej na zaklęciach.

Zaklęcia, jak cała magia, potrzebują odpowiedniego stanu świadomości widowni by robić wrażenie. Wszyscy iluzjoniści wiedzą o co chodzi: wywołanie pożądanej emocji jako reakcji na określony bodziec, poprzedza odpowiednie przygotowanie umysłów (formatowanie) odbiorców. Polityczna poprawność fałszywie wywiedziona ze szlachetnych przesłanek doskonale nadaje się na podkład. Pojęcia takie jak np. "prawdziwy Polak", „patriotyzm”, „Katolik”, itd., jeśli podkład dostatecznie długo bije po oczach złym światłem, zaczynają funkcjonować samoistnie, niczym czarodziejska różdżka (zaklęcie). Unieważniają dowolny przekaz, któremu taką etykietę przylepi się, sprawiają, że będzie odrzucony automatycznie, bez sprawdzenia zawartości.

W taki właśnie sposób potraktowano mój wpis na portalu utworzonym najwyraźniej specjalnie by anonimowi funkcjonariusze informacji (FI, określenie nieocenionego Krzysztofa Wyszkowskiego) mogli dać odpór środowiskom identyfikującym się z Gazetą Polską. Za różdżkę unieważniającą przekaz „robi” określenie umieszczone w tytule. Co takiego funkcjonariuszowi informacji (FI) skojarzyło się z “Polakami bardziej polskimi”? Oto fragment mojego tekstu, który przywołał:

“Agnieszce Holland bliżej do sowieckich sługusów, do Kiszczaka, Jaruzelskiego niż do naszych narodowych bohaterów, do Jarosława Kaczyńskiego, Macierewicza! Nie jest sama. Cały ubekistan wraz ze swoimi nowymi nabytkami, z Michnikiem, Komorowskim, Tuskiem, Grossem, ze znaczną częścią popeerelowskich elit, jest z nią. Wraz z najbardziej wpływową częścią Narodu, tj. taką, na którą łatwo wpłynąć za pomocą mediów”.

Konia z rzędem temu, kto potrafi poprawnie powiązać przytoczony fragment z sarkazmem zawartym w komentarzu FI : "Jak to dobrze, że są Polacy bardziej polscy od pozostałych". Pomyślałby ktoś, że kiepsko z kadrami skoro takich cieniasów zatrudniają, co czytać ze zrozumieniem nie potrafią. Być może, ale w tej pracy wystarczą dobre wzorce i rutyna. FI najwyraźniej nie znalazł nic lepszego, a po drugie, po co mądrzej, skoro Sformatowanym to zupełnie wystarczy, by odrzucić cały tekst w poczuciu intelektualnej i moralnej wyższości.

Tym bardziej że dla większości już sam tytuł „polemiki” wystarczy, by uznać autora za idiotę: „W ciemności oraz o podobieństwie Holland do Jaruzelskiego”. Tytuł ten fałszuje obrabiany tekst metodą widoczną niemal we wszystkich „polemicznych” produkcjach środowisk Michnika, Urbana, Żakowskiego i Lisa, metodą mylenia pojąć. Słowo „bliżej” w stwierdzeniu Agnieszce Holland bliżej do sowieckich sługusów, do Kiszczaka, Jaruzelskiego niż do naszych narodowych bohaterów zostało najzwyczajniej w świaecie podmienione przez podobieństwo Holland do Jaruzelskiego”. Zauważmy przy okazji, że tą samą metodą, szeroko stosowaną od czasów konferencji prasowych Urbana - rzecznika WRON, dyskredytowane są niemal wszystkie wypowiedzi największych „wrogów ludu”, przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza. Znalazłem się zatem w znakomitym towarzystwie.

Na koniec najgrubsza manipulacja. Czytelnik dowiaduje się z „omówienia”, co takiego autorowi wpisu na portalu prawicowym nie podoba się:

„W skrócie – film o Leopoldzie Sosze stawia Polaków w złym świetle. Bohater filmu był drobnym złodziejaszkiem, którego stać było na bohaterski czyn uratowania Żydów w czasie wojny. To jednak nie wystarcza. BYŁ ZŁODZIEJASZKIEM. A przecież powinien być nieskazitelny. Nie można tego więc nie odczytywać jako kolejny zamach na szlachetny naród polski.”

W rzeczywistości nie ma jednego zdania, które dawałoby choćby pretekst do przytoczonego podsumowania. Jest to czysta konfabulacja. Funkcjonariusz informacji, FI nie zauważył nawet, że opieram swój wywód na istniejącej już, cytowanej w notce recenzji filmu, której również nie da się zinterpretować w taki sposób. Autor tej recenzji wskazuje m. in. na rozbieżności filmowej fabuły z relacjami żyjącej jeszcze bohaterki filmu, których Agnieszka Holland była świadoma. Mnie skłoniła do zastanowienia się na jednostronnością owych rozbieżności i temu poświęciłem swój wywód.

Podsumowując, mamy w tym krótkim „odporze” aż trzy oszustwa: czystą konfabulację, mieszanie pojęć i posługiwanie się nieuprawnionym etykietowaniem. Czy po takim potrójnym bombardowaniu ktokolwiek będzie chciał czytać cokolwiek na prawicowych portalach? Skądże, przecież to same idiotyzmy – dojdzie do wniosku. To będzie jego własny już wniosek, który zahacza o trandescentne wśród Sformatowanych zdziwienie - „jacy ci ludzie głupi”. Ciepły uśmiech Agnieszki Holland – miłej starszej pani ze zdjęcia, którym ozdobiono „omówienie” dopełnia przekaz.

By uniknąć niedomówień, Sformatowani niczym nie muszą różnić się od nas. Nie muszą być ani lepsi ani gorsi, ani mądrzejsi ani głupsi. Wpadli w potężne młyny medialne formatujące umysł i tyle. Każdemu z nas mogło to przydarzyć się. Są ofiarami wiedzy naukowej o słabościach ludzkiej natury, a ściślej, podłego wykorzystywania jej przez kanalie, bo do tego wszystko się sprowadza. Oni są ofiarami.

Pozostaje jeszcze zastanowić się, co takiego znalazło się w jednym z wielu wpisów jednego z wielu blogerów, że wrzucono go w tę ubecką machinę masowej dezorientacji?

Przywołałem historię rodzinną i doświadczenia życiowe pani Holland i jej rodziców by zrozumieć dlaczego uczestniczy aktywnie w deformowaniu naszych wyobrażeń o nas samych i zastanawiałem się dlaczego

„konfabulacje żydowskich ubeków, którzy w obawie przed odpowiedzialnością za swoje zbrodnie rozpierzchli się po świecie po śmierci Stalina są dla niej, podobnie jak dla Grossa czy dla Michnika bardziej wiarygodne od świadectw ich ofiar, którym cudem udało się ujść z życiem z ubeckich katowni”.

Zwróciłem uwagę na to, że

„stały się dla Grossa, dla Holland wystarczającą podstawą by strzelać z grubej rury do Polaków, jako rzekomych żydożerców:

"Nie był to margines, tylko dość powszechna postawa, a świadczy o tym powojenne milczenie na ten temat i odrzucenie sprawiedliwych. Ci, co ratowali Żydów, musieli się ukrywać albo uciekać przed ostracyzmem sąsiadów. Uważano, że naruszyli zmowę wspólnoty, albo robili to dla pieniędzy, albo im zazdroszczono. Następowała reakcja psychologiczna, że skoro my nie byliśmy wspaniali, to ci wspaniali są dla nas wyrzutem sumienia i ich nie lubimy" (za: http://www.tvn24.pl/24467,1696966,0,1,8222gross-przeoral-nasza-swiadomos...).”

Wskazałem na oczywisty absurd obciążania Polaków, Narodu Polskiego odpowiedzialnością za zbrodnie i prowokacje NSDAP, UB, NKWD i ZPP oraz postanowienia międzynarodowe podejmowane bez udziału Polskiego Rządu, naszej jedynej prawowitej reprezentacji:

„Kraj z wyciętymi niemal w pień elitami, z UB i NKWD trzymającymi Naród za mordę MILCZY. To jest dla Holland ostateczny dowód naszego udziału w holokauście. Kraj, w którym głos mieli TYLKO tacy jak tatuś wielkiej pani reżyser. Jakby Naród Polski miał najmniejszą choćby szansę na wydanie jakiegokolwiek głosu z sowieckim butem na gardle. To ta sama logika, która Kutza doprowadziła do oskarżania Polaków o wszelkie krzywdy prawdziwe i wyimaginowane Ślązaków.”

Spodziewałem się polemiki, bo zdołałem jedynie zasygnalizować problemy z jakimi mogą zmagać się potomkowie stalinowskich oprawców i wspierających instalację PRLu środowisk. Spotkałem się tymczasem z dobrze znanym z PRLu prymitywnym odporem.

Przejrzałem inne wpisy na portalu „polskagazeta.wordpress.com”. Wyglądają podobnie. Nie wiadomo czy „polemiki” pisze jeden autor czy kilku, nie podpisują się nawet pseudonimem. Jaką rolę spełnia ten portal o mylącym adresie wyrzucanym jako pierwszy, gdy o ktoś zechce wyguglać „polskagazeta”? Skojarzenie z biurem propagandy KC PZPR nasuwa się automatycznie, skoro podobne manipulacje i dezinformacje odnajdujemy w zawajdanych mediach (określenie Dzierzby).

Na koniec jeszcze jedna ponura refleksja: prymitywizm „obróbki” bardzo źle świadczy o... stanie umysłowym odbiorców, do których jest adresowana, lub, co na to samo wychodzi, o zadziwiającej skuteczności formatowania umysłów. To tylko jedna z wielu ścieżek prowadzących do Matriksa, widzimy wokół jakże skuteczna. Wielkie zwycięstwo PRLu: oto "etos" razem z aparatem PRLu, ubekami i TW uczestniczy w kolejnym mordzie smoleńskim, w niszczeniu państwa i wolności, a skunduje im znaczna część elit.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Studentka:

26-03-2012 [17:42] - Studentka: (niezweryfikowany) | Link:

wejdzie na stałe do mojego słownika, w mojej walce z rodzinnymi FI; niestety posiadam takich.