Los stoczni w Gdyni i Szczecinie przesądzony?

1.Kilka razy już pisałem o poważnych wątpliwościach dotyczących transakcji w której Skarb Państwa sprzedał majątek po stoczniach w Gdyni i Szczecinie inwestorowi katarskiemu(choć podmiotem kupującym jest firma zarejestrowana w raju podatkowym tj. na Antylach Holenderskich).

Dwukrotnie już przesuwano datę wpłacenia kwoty 380 mln zł za majątek obydwu stoczni,kolejny termin mija 17 sierpnia. Zwracałem również uwagę,że trudno sobie wyobrazić,żeby katarski inwestor zaczął budować statki w oparciu o zakupiony majątek jeszcze w tym roku skoro nikt do tej pory nawet nie rozmawiał z najlepszymi fachowcami z obydwu stoczni bez których proces budowy statków jest po prostu niemożliwy.

Minister Skarbu idzie jednak w zaparte i nie dalej jak przed kilkoma dniami przekonywał związkowców z obydwu stoczni,że nie ma powodów do niepokoju,inwestor wpłaci pieniądze w sierpniu i na jesieni zacznie budować statki. Mniej stanowczy w tej sprawie był już sam Premier,który stwierdził,że jeżeli transakcja niedojdzie do skutku to będzie musiał odejść z rządu Minister Skarbu. Zadna to pociecha dla kilkunastu tysięcy stoczniowców zwolnionych ze stoczni w Gdyni i Szczecinie,ze minister chwilowo będzie bez pracy. Oni nie pracują już parę miesięcy,a obiecane im zatrudnienie w nowej stoczni przez Premiera i Ministra Skarbu staje coraz bardziej iluzoryczne.

2.Potwierdza to niestety raport Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) dotyczący przyszłości przemysłu stoczniowego na świecie,który ukazał się pod koniec lipca tego roku. Zdaniem OECD światowa recesja mocno zaszkodziła przemysłowi stoczniowemu, atrwała poprawa jest niemożliwa w najbliższych latach. Skalę kryzysu,który dotknął także transport morski towarów i surowców najlepiej obrazuje spadek wielkości przeładunków w I połowie tego roku w największym w Europie porcie,holenderskim Rotterdamie. Wyniósł on 13,5%,a w przypadku kontenerów aż 15% a do tej pory z roku na rok systematycznie rósł. Właśnie to skłoniło wielu inwestorów i armatorów do mnożenia zamówień na statki ponad aktualne potrzeby. Doszło nawet do tego,że w budowanie statków zaangażowały się liczne podmioty finansowe nie mające wcześniej nic wspólnego z transportem morskim (np. bank Merrill Lynch). Zaczęły one zamawiać i kupować statki,zakładając,że ich wartość będzie rosła. W efekcie na przykład zamówienia na masowce do przewozu ładunków luzem (zbóż,surowców) doszły do 70% pojemności istniejącej floty,która już wcześniej miała kłopoty z pełnym wykorzystaniem możliwości transportowych.

Gdy w gospodarce światowej nastąpił kryzys armatorzy i okazjonalni inwestorzy zaczęli pośpiesznie anulować kontrakty. Z ponad 10 tys. statków zamówionych na świecie w I połowie tego roku anulowano około 600 przy czym zdaniem znawców tego rynku to dopiero początek. Do końca roku liczba anulowanych zamówień sięgnie co najmniej 20%. Konsekwencją będzie likwidowanie stoczni zwłaszcza nowych budowanych pośpiesznie pod wpływem spekulacyjnego zapotrzebowania na nowe statki. Zagrożone są zarówno stocznie azjatyckie (Korea,Chiny,Japonia)jak i europejskie (Norwegia,Francja,Niemcy,Chorwacja).

3.W tej sytuacji nie najlepszym interesem jest budowanie statków w Gdyni i w Szczecinie bo zwyczajnie nie ma ich kto zamawiać. Chyba,ze majątek po stoczniach nie będzie wykorzystywany do budowy statków,zostanie sprzedany na złom,a tereny postoczniowe położone w centrach Gdyni i Szczecina okażą się atrakcyjnymi miejscami do budowy centrów handlowych i mieszkań na wynajem.

Kilka razy już pisałem o poważnych wątpliwościach dotyczących transakcji w której Skarb Państwa sprzedał majątek po stoczniach w Gdyni i Szczecinie inwestorowi katarskiemu(choć podmiotem kupującym jest firma zarejestrowana w raju podatkowym tj. na Antylach Holenderskich).