Recesja i deflacja w największych gospodarkach świata

1.W ostatni piątek podano dane makroekonomiczne dotyczące gospodarki Stanów Zjednoczonych. Po spadku PKB w I kwartale tego roku,który wyniósł aż 6,4%, II kwartał zakończył się także spadkiem tyle,że o 1% w porównaniu z I kwartałem. Był to więc spadek bardzo głęboki. W II kwartale tego roku spadła także konsumpcja aż o 1,2% i było to wydarzenie bez precedensu w historii USA.

Kłopoty z konsumpcją, oznaczają,że ożywienie jeżeli w ogóle pojawi się amerykańskiej gospodarce będzie bardzo powolne, bo właśnie konsumpcja odpowiada aż za 65% amerykańskiego PKB. Gospodarka amerykańska wchodzi więc w drugą falę kryzysu,która bardziej odciśnie się na konsumpcji,bo Amerykanie zaczęli zdawać sobie sprawę z rosnącego bezrobocia i są zmuszeni do oszczędzania. Przy czym ekonomiści podkreślają,że Amerykanie nie tyle chcą co muszą oszczędzać ze względu na konieczność spłaty narosłego przez lata dobrej koniunktury, zadłużenia.

Trzeba także pamiętać,że wszystko to dzieje się mimo pompowania w gospodarkę przez amerykański rząd i Rezerwę Federalną niespotykanego wcześniej strumienia pieniędzy (ok.6,5 bln USD).Dziś ciągle trudno jest ocenić jak trwałe będą efekty tej pomocy szczególnie wtedy kiedy pieniądze rządowe i banku centralnego przestaną już płynąć.

2.Z kolei w krajach Unii Europejskiej oprócz wyraźnego spadku PKB w I i II kwartale tego roku (szczególnie niepokojący jest głęboki spadek PKB w gospodarce niemieckiej) dochodzi jeszcze jedno bardzo niekorzystne zjawisko- deflacja czyli spadek cen. Dla konsumentów spadek cen oznacza tańsze towary i usługi ale dla przedsiębiorców to konieczność ograniczania produkcji (bo dotychczasową trudno sprzedać z zyskiem) i w konsekwencji także redukcji zatrudnienia. A bezrobocie i tak w UE jest bardzo wysokie. W strefie euro w czerwcu wyniosło 9,4%,a w całej UE 8,9% co oznacza,że w strefie euro było 15 mln bezrobotnych, a w całej UE aż 21,5 mln. Prognozy na drugą połowę 2009 roku nie są optymistyczne chociaż przecież i tutaj zarówno rządy jak i Europejski Bank Centralny wpompowały w gospodarki krajów UE setki miliardów euro.

3.Skoro kryzys w USA trwa już ponad 1,5 roku,w krajach UE ponad rok i wg ekonomistów potrwa jeszcze jeszcze przynajmniej pół roku (czyli w sumie ok. 2 lat) to bardzo dziwnie i zastanawiająco wygląda optymizm polskiego Premiera i Ministra Finansów. Podczas nowelizacji budżetu Premier wręcz stwierdził,że w gospodarce polskiej druga połowa roku będzie wyraźnie lepsza niż pierwsza co oznaczałoby,ze w Polsce kryzys będzie trwał tylko pół roku. Nic na to niestety nie wskazuje, kryzys także u nas będzie trwał około 2 lat (pod warunkiem,że nastąpi ożywienie pod koniec tego roku u naszych głównych partnerów handlowych,głównie w Niemczech) a więc skończy się dopiero pod koniec 2010 roku I trudno wręcz sobie wyobrazić,żeby Polacy „przeszli go suchą nogą” (to cytat z wypowiedzi Premiera) skoro do tej pory pracę straciło około 350 tys. osób a wg prognoz to końca roku straci ją jeszcze kolejne 300 tysięcy.

W ostatni piątek podano dane makroekonomiczne dotyczące gospodarki Stanów Zjednoczonych. Po spadku PKB w I kwartale tego roku,który wyniósł aż 6,4%, II kwartał zakończył się także spadkiem tyle,że o 1% w porównaniu z I kwartałem.