Dowodów takich jak u Agaty Christie nie ma i nie będzie. Mimo to, jeśli ktoś rzuci cegłę w kałużę, wyjmie ją i ucieknie to także bez trudu da się udowodnić, co się stało. Wystarczy przyjrzeć się rozbryzgowi i śladowi na dnie kałuży. Nie ma narzędzia, ani podejrzanego, ale wiemy co się stało.
10 kwiecień nie tylko pozostawił rozbryzg. Wiadomo kto i jak wciągał w pułapkę, kto wycofał ochronę, kto oddał śledztwo podejrzanym, kto kłamał, kto zacierał ślady, jakie ślady zatarto. Co jeszcze trzeba? Przyznania się Putina i jego szympansów oraz polskich pomocników do zbiorowego mordu? Po blisko dwóch latach materiał dowodowy przytłacza. Trzeba być wyjątkowym tłukiem by uważać, że był to wypadek.
Osoby wierzące w Anodinę i Millera nie są jednak tłukami. Przynajmniej nie wszyscy. Dlaczego wobec tego nie widzą katedry mimo że stoją przed nią? To proste, od rozumu mocniejsze są emocje. Jakie emocje? Różne u różnych ludzi. Wymieńmy trzy najważniejsze.
W przypadku inteligentnych osób, wrażliwych, STRACH. Sama myśl o tak potwornej zbrodni na oczach całego świata takich ludzi przytłacza, paraliżuje. Gotowi pójść za najbardziej absurdalną konfabulacją byle oddalić strach.
W przypadku ofiar przekazów publicznych na plan pierwszy wysuwa się NIENAWIŚĆ do Kaczyńskich i PiSu. Ta grupa utożsamia się z tymi, których fakty obciążają. Są wśród nich tacy, którzy doskonale zdają sobie sprawę, że był to zbiorowy mord, ale uważają, że dobrze się stało. Jedni i drudzy każdą udaną konfabulację oficjalnych czynników rosyjskich i polskich uważają za swój sukces. Swoją nienawiść pokazali na Przedmieściu Krakowskim w sierpniu 2010, profanując krzyż, atakując w niewybredny sposób modlących się, szargając pamięć ofiar mordu. Powieszenie pluszowej zabawki na krzyżu, rozpruwanie jej, skandowanie, "jeszcze jeden" pokazało skalę nienawiści.
Mamy wreszcie emocje stale nam towarzyszące, wynikające z poczucia wspólnoty. Jesteśmy szczęśliwi jeśli pozostajemy uzgodnieni ze swoim środowiskiem. Emocja ta sprawia, że podzielamy opinie swojego środowiska nawet wówczas, gdy nie ma nawet pozorów prawdziwości. Tyle, że w dzisiejszych czasach część naszego środowiska to media. Programy zastępujące relacje z przyjaciółmi takie jak "Kawa czy herbata" mają olbrzymi wpływ na takich ludzi. Siła manipulacji poprzez takie programy jest znacznie większa niż propagandowej szpicy GW czy Polityki. Kłamstwa podaje się mimochodem, od niechcenia, zdawkowo jako oczywiste prawdy niepodlegające dyskusji. To tam zidiociali celebryci, ofiary strachu, nienawiści lub konformizmu, niepotrafiący odróżnić fikcji medialnej od rzeczywistości, stali się naszymi przyjaciółmi.
*** z podziękowaniem Bosej za inspirację.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6280
Ci ludzie niczym od nas się nie różnią, oprócz tego, że znaleźli się w orbicie Michnika, Urbana, Wojewódzkiego, Mazowieckiego, Kutza, Bartoszewskiego i Żakowskiego.
Najbardziej zdumiewa to, że może to być opinia sprzeczna z faktami podawanymi równocześnie. Jak w słynnym eksperymencie z trzema odcinkami, tyle, że teraz uczestniczą w nim miliony, a przedmiotem eksperymentu jest każdy niemal przekaz "zaprzyjaźnionych" mediów. Nie uwierzyłbym, gdybym nie miał okazji obserwować tego zjawiska w realu i nie zobaczył, że wiedza i inteligencja nie jest żadną przeszkodą!
Czy do tego wszystkiego potrzebne było wtajemniczenie, czy też bierność i ustępliwość da się wytłumaczyć otumanieniem szokiem, jak próbują się bronić? Odpowiem pytaniem. Jak wygląda nasza reakcja, gdy dowiadujemy się, że komuś bliskiemu coś niedobrego wydarzyło się. Pamiętam jak maluchem jechałem przez miasto po telefonie, ze pali się mieszkanie. Miałem wrażenie, że wszystkie samochody stoją w miejscu (było to w PRLu). A tu słyszymy "nic się nie stało" i że teraz "stosunki z Rosją będą kwitły" bo nie ma największej przeszkody, na dowód czego wystawiono pomnik pięciu milionom bolszewickich degeneratów, którzy spalili, sponiewierali pół Polski i oblegali Warszawę, ale nie dali rady milionowej armii polskiej.
Dzisiaj jak nad tym się zastanawiam nie mam już wątpliwości co do wtajemniczenia co niektórych w zamiary Putina. Wiadomo jednak, że nie mogło być zbyt wielu. Od tego zależało powodzenie.
Pozdrawiam,
JW
Pozdrawiam,
JW
Don't let it be.