Trzej towarzysze

Trzej towarzysze

 

Było sobie trzech przyjaciół. Pierwszy, Stanisław Pyjas nie żyje, skrytobójczo zamordowany przez SB. Drugi, Lesław Maleszka, nałogowo donoszący SB na przyjaciół, w tym na Pyjasa, do niedawna był redaktorem Gazety Wyborczej. Trzeci, Bronisław Wildstein, zaciekły tropiciel Maleszki oraz autor słynnej listy ubeków wymieszanych z opozycjonistami, jest obecnie znanym publicystą. W ciekawym filmie poświęconym ich losom, a przypomnianym ostatnio przez TVN, brakuje mi bardzo istotnego elementu, który mógłby po części tłumaczyć ( co nie znaczy, że usprawiedliwiać) zachowanie Lesława Maleszki. Film lukruje rzeczywistość pokazując trzech biedujących studenciaków, podróżujących autostopem, mieszkających w obskurnych akademikach, sugerując, że prowadzili takie samo życie, że byli tak samo zagrożeni, że dotykały ich takie same represje.

 

Autorki filmu nie dotykają zupełnie problemu tak zwanej opozycji kontraktowej- być może ze względu na młody wiek i brak orientacji, a może dlatego, że jest to temat niewygodny, a poruszając go łatwo narazić się na zarzut nielojalności, ulegania resentymentom czy wręcz prezentowania ubeckiego punktu widzenia.

Prawda jest jednak taka, że wśród walczących z PRL-em młodych ludzi spotykali się przedstawiciele dwóch zupełnie różnych środowisk, dwóch stron niedawnej barykady. Jedni byli dziećmi obrabowanych, drudzy rabujących. Jedni -dziećmi prześladowanych za inteligenckie czy ziemiańskie pochodzenie, za wiarę, za walkę w AK, za kułactwo czy niechęć do kołchozów. Drudzy- zbuntowanymi dziećmi stalinowskiego establishmentu, zawdzięczającego służbie komunizmowi swój status społeczny, poziom życia czy zagraniczne wyjazdy. Obrabowani wykazywali na ogół dużo dobrej woli ( a może młodzieńczej naiwności ) nie wypominając swym kolegom ich przywilejów i grzechów ich rodziców. Nie znaczy jednak, że tego nie widzieli. Jakiekolwiek dyskusje na ten temat praktycznie uniemożliwiał jednak fakt, że stalinowski rodowód bananowej opozycji używany był w reżimowej prasie jako argument w walce pomiędzy komunistycznymi frakcjami. Czy jeżeli komunista twierdzi, że 2 i 2 jest 4 należy temu zaprzeczać? Tak jednak postępowaliśmy. Argument „ mówisz jak Urban” zamykał ludziom usta.

Niektórzy przełamywali narzucone przez środowisko tabu- niestety w zupełnie niewłaściwych okolicznościach. Tak było na przykład z Andrzejem Mencwelem, który na zamówienie SB napisał w więzieniu bardzo wnikliwą analizę grupy „potrójnie wyalienowanych” z kwartału Aleja Róż- Aleja Przyjaciół, którym usiłował chyba bezskutecznie dorównać towarzysko. Szkoda tylko, że swoimi przemyśleniami zechciał się podzielić właśnie z SB.

Wbrew atmosferze filmu, Maleszka to też chłopiec z zupełnie innej bajki niż na przykład Wildstein. Dla wywodzącego się z ubogiej, chłopskiej rodziny zdolnego chłopaka relegowanie ze studiów to koniec świata, anihilacja społeczna. Na pewno nie udałoby mu się pisywać -w ramach represji- pod pseudonimem ( jak Roman Zimand pod nazwiskiem bodajże Hivern) wyjechać( jak Wildstein)do Paryża czy siedząc w więzieniu (jak Michnik) publikować książki. Zapewne werbownicy z SB używali w stosunku do niego- jak do wielu- tego właśnie argumentu. Szkoda, że skutecznie, szkoda, że nie potrafił jak wielu równie jak on zdolnych młodych ludzi wybrać społecznego niebytu, zamiast kariery opłacanej ześwinieniem się.

Lesław Maleszka podpadł Wilsteinowi (który nie mógł sobie chyba darować, że dał się przez tyle lat wodzić za nos) i dlatego przejdzie do historii opozycji jako wzorcowy Judasz. Dlaczego nikt nigdy jednak nie próbował opisać jak sypał przyjaciół na przykład Gross?

Warto byłoby zastanowić się również, dlaczego „środowisko” darowywało ewidentną zdradę i donosicielstwo w swoich szeregach (natomiast nigdy nie darowywało niezależności poglądów.) Zarówno Andrzej Mencwel, jak i nagminnie sypiący w śledztwie uczestnicy rewolty z 68 roku, wrócili przecież dość szybko do łask szeroko rozumianego salonu, a wiernym wyznawcom księdza Czajkowskiego, zupełnie nie przeszkadzała agenturalna działalność ich idola, czemu dali wyraz w liście otwartym w jego obronie. Gdyby nie determinacja Wildsteina również i Maleszka do dziś nauczałby z ambony Gazety Wyborczej.

Jedno jest pewne- w sprawach historii najnowszej obowiązuje w Polsce coś w rodzaju omerty. Społeczeństwu sprzedaje się polukrowaną, kłamliwą wersję tej historii, a większość dawnych tematów tabu, nadal pozostaje białą plamą. A ludzie doskonale zorientowani i obdarzeni świetną pamięcią nie tylko nie chcą podzielić się z innymi swoją wiedzą, ale reagują wręcz histerią gdy tu i ówdzie spod pozłoty wyłania się prawda.

 

Jedno jest pewne- w sprawach historii najnowszej obowiązuje w Polsce coś w rodzaju omerty. Społeczeństwu sprzedaje się polukrowaną, kłamliwą wersję tej historii, a większość dawnych tematów tabu, nadal pozostaje białą plamą. A ludzie doskonale zorientowani i obdarzeni świetną pamięcią nie tylko nie chcą podzielić się z innymi swoją wiedzą, ale reagują wręcz histerią gdy tu i ówdzie spod pozłoty wyłania się prawda.