Einstein i inni

 

Einstein i inni

 

Twórca teorii względności Albert Einstein nie zapowiadał się na geniusza. Z trudem zdał maturę, a dyplom na Politechnice w Zurichu zrobił tylko dzięki życzliwości profesorów i kolegów, gdyż wolał kawiarnie od wykładów. Przez pewien czas zarabiał korepetycjami, a potem, dzięki protekcji przyjaciela otrzymał mało absorbującą pracę ( właściwie synekurę ) w berneńskim Urzędzie Patentowym. Spędził tam 8 lat -jak się okazuje niezwykle produktywnie. W 1905 roku ogłosił teorię względności.

Einstein miał wiele szczęścia, że żył w czasach, gdy ludzi jeszcze interesowała prawda i byli skłonni nie tylko zapoznać się, lecz nawet dyskutować z paradoksalnymi tezami nieznanego urzędnika patentowego. Dziś jego prace wylądowałyby, nie czytane w koszu instytutu fizyki czy redakcji naukowego czasopisma.

   W średniowieczu nie każdy mógł szyć ciżemki czy produkować kaszankę. Każdy mógł jednak pisać wiersze, malować obrazy i dyskutować o naturze wszechrzeczy. Prawa cechowe nie dotyczyły arystokracji ducha, czyli naukowców i artystów. Ważny był efekt ich pracy a nie certyfikat uczelni.

     Zasada, że tylko przynależność do cechu daje prawo do twórczości artystycznej, do malowania obrazów i pisania książek, z oczywistych przyczyn i ze znanym efektem zdominowała w ubiegłym stuleciu sztukę Kraju Rad. Obok Akademii Sztuk Pięknych, powstały komunistyczne Akademie Literatury. Na szczęście w Polsce w tym samym okresie tylko od plastyków wymagano „profesjonalizmu” potwierdzonego dyplomem Akademii Sztuk Pięknych.

 Paradoksem jest, że w wolnej Polsce nieustannie próbuje się ograniczyć obywatelom dostęp do kolejnych zajęć. Niedawno w obłudnej trosce o poziom publicznej debaty Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich zaproponowało, żeby zawód dziennikarza mogły uprawiać- z pewnymi wyjątkami- wyłącznie osoby z wyższym wykształceniem w tym kierunku i określonym stażem zawodowym. Lista wyjątków, musiałaby być chyba dłuższa niż lista Wildsteina.

Apogeum niezamierzonej groteski osiągnął ostatnio projekt ustawy o zawodzie aktora, firmowany przez PSL. Szkoda właściwie czasu na jego wyśmiewanie.

Godzimy się, że istnieją zawody, do których dostęp powinien być reglamentowany. Wśród nich zawód lekarza, prawnika i księdza. Na pewno nie zawód dziennikarza, aktora, pisarza i malarza. Chyba możemy sami decydować, kogo chcemy czytać, słuchać i oglądać.

Einstein miał wiele szczęścia, że żył w czasach, gdy ludzi jeszcze interesowała prawda i byli skłonni nie tylko zapoznać się, lecz nawet dyskutować z paradoksalnymi tezami nieznanego urzędnika patentowego. Dziś jego prace wylądowałyby, nie czytane w koszu instytutu fizyki czy redakcji naukowego czasopisma.