Tusk Donald i abonament z opóźnionym zapłonem

Abonament rzecz jasna ten od publicznego radia i telewizji.

Co bym nie myślał o Tusku Donaldzie (a co myślę, to PT. Czytelnicy Niezależnej już wiedzą) nie mogę mu odmówić pewnego pragmatyzmu. Zwłaszcza jeśli chodzi o władzę, czczenie osoby własnej i pieniądze.

Dlatego niezmiernie dziwił mnie stosunek Tuska Donalda do abonamentu RTV. Tak lekką ręką rezygnować z takiej kasy…? Nie rozumiałem tego zupełnie. Argumentacja, że PO nie udało się wejść do publicznych mediów elektronicznych nie przekonuje mnie do końca, ponieważ i tak znaczną część abonamentu zgarnęli by różni Totumfaccy w postaci honorariów, kosztów zewnętrznych etc… Tak, tę postawę Tuska Donalda uważałem za kompletnie nieracjonalną. Do czasu…

Do czasu, aż zrozumiałem genialną prostotę rozumowania Tuska Donalda w tym obszarze. Okazało się, że to jego postępowanie jest koherentne z jego postępowaniem we wszystkich innych obszarach, bo paradygmatem Tuska Donalda i Totumfackich jest dać zarobić… kolegom.

Zdałem sobie sprawę, że on (Tusk Donald) naprawdę święcie wierzy, że uda mu się zlikwidować publiczne media, a wtedy pozostałości przejmie stosowny Rychu. A niezapłacone abonamenty pozostaną. Ludzie się ucieszą, że zaoszczędzili, a tu nagle, do drzwi stukają windykatorzy z firmy Zdzicha (sprawiedliwość musi być, skoro Rychu dostał media – Zdzichu ma windykację) i windykują te należności na rzecz rzeczonego – Rycha powiększone o należne odsetki i koszty windykacyjne na rzecz Zdzicha. W końcu – co się należy – to się należy. Sektor „prywatny” (a przynajmniej ta jego część) zawsze miał skuteczniejszą windykację niż państwowy.

A między nami mówiąc, jak ktoś w obecnej sytuacji nie chce płacić tych kilkunastu złotych miesięcznie na publiczne media, godząc się na rujnację ważnych dóbr i instytucji kultury, to spotkanie z takimi windykatorami mu się słusznie należy.

Taki model doskonale tłumaczy, dlaczego Tusk Donald apelował o niepłacenie abonamentu. Po co marnować dobre pieniądze na jakieś tam media, żeby dostali je jacyś tam twórcy (choćby i ci „nasi”), skoro można te pieniądze potraktować jako lokatę na spłatę długów za poprzednią, czy następna kampanię, albo „wkupne” do jakiegoś innego interesu.