O „lewicy” i „prawicy”

No bo niby ja, to „prawica”, a na przykład SLD to „lewica”.

Przyznam szczerze, że dość długo nie mogłem się w tym podziale połapać i uważałem, że to jakoś po prostu tak wyszło, że postkomuna (dygresja: mój MS Word nie zna słowa „postkomuna”) w 1989 roku ochrzciła się – określenie użyte zostało złośliwie – „lewicą”, to mnie z automatu przypisało do „prawicy”.

No, ale jednak coś mi w tym nie pasowało, bo w końcu ta "lewica" była znacznie bardziej międzynarodowa niż samo SLD. Trochę się uspokoiłem po lekturze „Moskiewskiego Procesu” Włodzimierza Bukowskiego, który dowodzi, że większość, jeśli nie wszystkie, europejskie – i nie tylko europejskie – "lewice" są autorskimi dziełami KGB. Nawet Bukowski nie uspokoił mnie do końca. Szukałem dalej.Na moje matematyczne oko pojęcia „lewica” i „prawicy” powstały w XIX wieku. „Prawica” oznaczała połączenie konserwatywnego systemu wartości z korporacyjnym (w ówczesnym rozumieniu spraw) widzeniem spraw gospodarczych. „Lewica” łączyła permisywizm obyczajowy z „wrażliwością społeczną”. Dziś „lewica” łączy permisywizm obyczajowy z korporacyjną miłością do dużej kasy dla wybranych, a „prawica” składa się z jednostek „wrażliwych społecznie” hołdujących tradycyjnemu systemowi wartości.

Taka konstatacja mnie ucieszyła. W końcu fakt, że nazwa przykleiła się nie do spraw gospodarczych, a do systemu wartości, powinien cieszyć, ponieważ jest dowodem na słuszność poglądu iż dla ludzi najważniejszy jest system wartości, w którym żyją.

Kłopot tylko z Platformą Obywatelską, bo oni ciągle chcą być „prawicowi” systemem wartości i „lewicowi” miłością do kasy dla wybranych. Ale nie martwmy się bardzo ich losem. Jeszcze chwila i wchłoną postkomunę, Gowina Jarosława i Niesiołowskiego Stefana wywalą na stosowny kompost i staną się „lewicą”.

Zobaczycie, że tak będzie. Niedługo.