Noblesse oblige

Adam Mickiewicz napisał (Pan Tadeusz, księga I Gospodarstwo, wiersze 362 – 372):
„Grzeczność nie jest nauką łatwą ani małą.
Niełatwą, bo nie na tym kończy się, jak nogą
Zręcznie wierzgnąć, z uśmiechem witać lada kogo;
Bo taka grzeczność modna zda mi się kupiecka,
Ale nie staropolska, ani też szlachecka.
Grzeczność wszystkim należy, lecz każdemu inna;
Bo nie jest bez grzeczności i miłość dziecinna,
I wzgląd męża dla żony przy ludziach, i pana
Dla sług swoich, a w każdej jest pewna odmiana.
Trzeba się długo uczyć, ażeby nie zbłądzić
I każdemu powinną uczciwość wyrządzić.”

Mój kolega Marek M. miał dziadka. Dziadek Marka M. był Dziedzicem i miał majątek na wschodnich kresach Kresów Wschodnich. Dziadek M. był człowiekiem surowych zasad, które z jednej strony wynikały z tradycyjnego wychowania, a z drugiej wyposażyły Dziadka M. w nienaganne maniery, właściwe dla wyższej sfery.

Właśnie to uratowało mu życie. Gdy w 1917 roku którejś nocy pod dwór przyszli bolszewicy, Dziadek M. stanął na ganku w koszuli nocnej i w szlafmycy, wskazał palcem horyzont i donośnym głosem, ale bez wrzasku, rzekł: „Won chamy!”. A oni poszli. Oczywiście nie na długo, ale Dziadek M. zdążył ewakuować rodzinę i najważniejsze pamiątki rodowe.Dziadka M. uratowała grzeczność. Tak sobie myślę, że gdyby Dziadek M. nie dał się wcześniej powszechnie poznać jako osoba mająca właściwą grzeczność dla każdego jego słowo nie miało by takiej porażającej mocy. Być może obroniłby się również „ogniem i mieczem”, ale historia byłaby wtedy znacznie mniej smaczna.

A "Pana Tadeusza" i Dziadka M. przywołałem po przeżytym ostatnio szoku poznawczym związanym z zachowaniem zatrudnionego na posadzie premiera Tuska Donalda w sprawie szczytu w Brukseli i w sprawie samolotów.

Ta grzeczność jest rzeczą na tyle ważną, że nawet PPR-owscy komuniści uznali za wskazane zachować przy życiu pewną liczbę arystokratów, by ci uczyli awangardę proletariatu zachowania przy stole, poruszania się po salonach itp. Przykro to stwierdzić, ale Tusk Donald swoim zachowaniem stanął po stronie niegrzeczności.

I nie wiem tylko, czy mam się cieszyć, że jak przyjdą jacyś współcześni „bolszewicy”, to Tusk Donald nie zatrzyma ich na progu, czy mam się tym martwić. Bo ganek, do jasnej cholery, w końcu mamy wspólny.