Wybory za nami, opadły emocje, dłużą się smutne jesienne wieczory, więc sobie pomyślałem, że zorganizuję w Internecie wirtualną zgadywankę, albo jak kto woli blogotele.
Zasady są proste. Ja charakteryzuję osobnika, a goście mojego bloga mają za zadanie odgadnąć kto zacz, a także opisać delikwenta w kilku żołnierskich słowach. Ewentualne rozwinięcie można dodać w Post Scriptum.
No to zaczynamy:
Występuje od wczesnych godzin rannych w jednej z telewizji mainstreamowych. Jego widok przyprawia normalnych rodaków o mdłości, zgagę, a nie rzadko o atak woreczka. Aliści, tenże sam osobnik u adoratorów Tuska i jego świetlistej partii wzbudza dziecięco szczery entuzjazm, chęc życia i głębokie przeświadczenie o wyższości nad resztą.
Żywi się własnym jadem, lecz także naiwnością wyborców, przeświadczeniem o własnej doskonałości, polityką miłości, tańcami na lodzie i modą na sukces. Nie wierzy w nic poza tym, co głosi Salon i wieszczy tylko to, co nakazuje Salon. Na dźwięk nazwiska Jarosław Kaczyński wpada w szał, gryzie wargi i wybałusza gały, jakby miał za chwilę dostać ataku padaczki.
Trzyma się „Kodeksu Palikota, który mu służy za biblię. Jest doszczętnie wyzuty z uczyć wyższych, niczym się nie zraża i wiecznie zadowolony z siebie wmawia wszystkim, dookoła, że jest cudnie. W rozmowach z zaproszonymi do studia często robi, jak mu się wydaje żartobliwe wrzutki, z których zwykle sam się śmieje.
Na wygląd to iście modelowy burak przebrany w coraz to droższe garnitury od Armaniego i Bossa, albo jeszcze lepiej, ogacony słomą butny kretyn, nie odróżniający aromatu Cohiby od swądu skisłego ogórka.
Jego bezgraniczna ufność w dobrą wolę Rosji przy wyjaśnieniu śledztwa smoleńskiego oraz przekonanie o słuszności zapewnień Jacka Rostowskiego, że Polskę ominie kryzys, a także jego ślepa wiara w cuda, jakie obiecywał Premier są niezaprzeczalnym dowodem istnienia w przyrodzie nieznanej dotąd w paleontologii ewolucji uwstecznionej.
Mówiąc jaśniej, chodzi o szczególny rodzaj ewolucji stojącej w sprzeczności z teorią rozwoju gatunków Karola Darwina. Bowiem, o ile Darwin zakładał, iż od zarania dziejów ewolucja organizmów żywych szła w kierunku rozwojowym, to nasz delikwent jest żywym dowodem tego, iż w erze III RP, a szczególnie w okresie „zielonej wyspy” pod ciśnieniem mutacyjnym poprawności politycznej salonu powstał pewien szczególny kurzomózgi gatunek, w którym to przypadku nastąpiło niewytłumaczalne dla nauki odwrócenie tego trendu. Sic! Za wyjątkiem okresu sodomy i gomory zwanego Czwartą Rzeczpospolitą, w którym to czasie, bohater naszej zagadki okropnie się znerwicował, przeraźliwie wychudł, zmarniał, sflaczał i utracił rezon.
Dla ułatwienia dodam jeszcze, że w konkurencji blagi, zakłamania i krętactwa, Judasz z Adamem Michnikiem mogliby u niego terminować.
Słowem wyjątkowo wredna gnida i nie obrażając Wasowskiego i Przybory – chodzący fałsz, ruja, niewykluta larwa i szczeżuja.
Myślę, że wystarczy.
Nagrodą dla zwycięzcy tego blogotele będzie statuetka „Złotego Leminga”, plazma do powieszenia na ścianie, bon na zjedzenie w mieście suszi i flakon Masumi - przy okazji pozdrowienia dla Seaman’a.
Nie ukrywam, że tym razem, licząc na Waszą inwencję oczekuję od Państwa wyjątkowo licznych komentarzy.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Post Scriptum
Z uwagi na formułę tego bloga uprzejmie proszę byście Państwo w swoich komentarzach, na ile to oczywiście możliwe, starali się unikać słów nieparlamentarnych.
Patrz również:
http://salonowcy.salon24.pl/337142,sekret-sukcesu-platformy
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5657
Panie Krzysztofie mnie ten opis pasuje do Adriana Klarenbacha.
Ja myślę, że pan opisuje Kuźniara z TVN24, którego widok przyprawia mnie o mdłości, który z miłością opowiada o tym o czym mówi Salon, nienawidzi Kaczyńskiego i wtrąca obrzydliwe uwagi na jego temat, mówi, że jest cudnie i któremu słoma z butów wygląda mimo coraz droższych garniturów.
Mam rację?
... w którym dowcip polega na tym, że opis pasuje do całej dywizji obrzydliwców i kogokolwiek by nie wymienić z nazwiska to jest "bingo".
Szanowny panie Krzysztofie, jeśli mam rację to takie dowcipy są (jak to niegdyś mówiono) jak latanie Aerofłotem: i smieszno i straszno.
Szanowny Panie Profesorze :)
Byly marszalek Sejmu poprzedniej kadencji.(nazwisko jest wymienione przez:ivo Pulawy (nv), wt., 22/11/2011 - 20:47, LB-NY (nv), wt., 22/11/2011 - 21:13, jts4 (nv), sr., 23/11/2011 - 00:26, ktorym dziekuje,ze sa zgodni ze mna).
To byla "sodoma i gomora" jak "żywił sie własnym jadem" sprawujac Urzad Marszalka Polskiego Sejmu.Czy w 40 milionowym spoleczenstwie nie ma ludzi GODNYCH Tego Urzedu?
Pozdrawiam Pana Krzysztofa :)
jabłoń(MT)