Szanowni Państwo, Drodzy Goście mojego blogu,
Wybory za nami, więc czas na podsumowanie.
Przed siedmioma miesiącami zdecydowałem się na założenie blogu.
Bezpośrednim powodem tej decyzji nie było wspieranie PISu, jak wielu niesłusznie uważa, lecz próba ratowania Polski przed niechybną katastrofą, do której moim zdaniem mogą doprowadzić rządy Donalda Tuska i jego Platformy.
Ale nie ma też co ukrywać, o czym mi wspominali ze swoistym „poszanowaniem” nawet działacze Platformy, że niejako przy okazji, wykonałem spory kawałek roboty dla PISu.
W czasie siedmiu miesięcy zamieściłem na Niezależnej 131 tekstów.
Do nich napisaliście Państwo kilka tysięcy komentarzy, za co Wam z całego serca dziękuję. Odpowiedziałem na prawie każdy z nich, co nie było łatwe, ale jakoś dałem radę.
W tym czasie odwiedziliście mnie Państwo na blogu 270090 (dwieście siedemdziesiąt tysięcy dziewięćdziesiąt) razy, za co dzięki przeogromne.
Ale nie statystyki są ważne. Najważniejszym jest to, że chyba się ze mną zgodzicie, iż udało mi się przy Waszym udziale stworzyć wokół mojego blogu rodzaj ciepłej Rodziny szanujących się wzajemnie, bliskich sobie ludzi, których łączy współmyślenie w trosce o losy Ojczyzny.
Krakowianie zauważyli moją działalność na blugu. Komentowali, telefonowali z gratulacjami i podziękowaniami, zaczepiali na ulicy. Moją działalność publicystyczną na Niezależnej zauważono także za granicą. Prasa londyńska przedrukowywała moje artykuły. Kluby Gazety Polskiej z austriackiego Wiednia i niemieckiego Essen wielokrotnie dziękowały mi za teksty i zapraszały do siebie. Przysyłano mi zdjęcia i relacje z zebrań, na których kserowano moje teksty celem ich rozkolportowania wśród tamtejszej Polonii.
Niestety, nie mogę tego samego powiedzieć o lokalnych prominentach PIS, którzy zdawali się nie zauważać mojej działalności. Żadnemu z nich nie przyszło do głowy by dać wyraz aprobaty dla mojej działalności. Ani jednego życzliwego słowa. Całkowity brak reakcji. Kompletne désintéressement. Powiem więcej, daje się zauważyć regułę, że im zdolniejsza jest osoba oferująca pomoc, tym mniejsza jest szansa, że wygodnie usadowieni działacze partyjni jej na to pozwolą.
Powiem więcej. Kiedy starsi ludzie prosili by moje, co ważniejsze teksty przedrukowała prasa prawicowa, gdyż nie mają dostępu do Internetu, nie podjęto tematu. A gdy na prośbę tych ludzi wysłałem do Gazety Polskiej kilka tekstów moim zdaniem ważnych dla wyborów, Redakcja nawet nie raczyła odpowiedzieć. To samo mogę powiedzieć o lokalnej prasie.
Dlaczego o tym piszę? Bo ja Proszę Państwa się nie zraziłem i jak sami byliście świadkami walczyłem do końca. Niestety obawiam się, że w podobnych okolicznościach, wielu innych mogło się jednak zrazić.
Proszę mnie dobrze zrozumieć. Ja się broń Boże nie uskarżam, bo moja działalność była z założenia bezinteresowna. Tylko chciałbym delikatnie przestrzec, że partia, której struktury lokalne nie chcą dostrzec tych, którzy jej sprzyjają ma niewielkie szanse by wygrać wybory.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Patrz także:
http://salonowcy.salon24…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 18977
Z całego serca Państwu dziękuję za wszystkie komentarze do mojego tekstu pt. "Bilans".
Mam też nadzieję, że Państwo rozumiecie, iż tym razem wyjątkowo nie odpiszę na Wasze komentarze. Jeszcze raz dziękuję za słowa uznania, życzenia wytrwałości, dodanie otuchy, a także za krytykę, której nie lekceważę.
Pozdrawiam serecznie wszystkich Państwa bez wyjątku,
Krzysztof Pasierbiewicz