Kittel i Marszałek bez prawa do zawodu ?

Przyłączam się do apelu redaktora naczelnego gazety „Super Express” skierowanego do osoby Tomasza Lisa o honorowe zrzeczenie się tytułu „Dziennikarza Roku 2009”, które zostało mu przyznane przez redakcję miesięcznika „Press”. I nie z powodów formalnych, ja kto czyni red. Sławomir Jarzębowski, lecz merytorycznych.

Ale przy tej okazji i w tym miejscu, formułuję publicznie także apel skierowany do Anny Marszałek i Bertolda Kittela o honorowe zrzeczenie się przyznanych im nagród i wyróżnień z tytułu opublikowania materiałów śledczych ich autorstwa.

W roku 2001 Anna Marszałek wraz Bertoldem Kittelem stali się laureatami prestiżowej nagrody „Grand Press” w kategorii dziennikarstwa śledczego za teksty cyt.: „Sędzia do wynajęcia” o powiązaniach sędziego Zbigniewa Wielkanowskiego z szefem toruńskiego gangu, „Wojewoda w sieci” odkrywający aferę korupcyjną w śląskim urzędzie wojewódzkim, i „Kasjer z Ministerstwa Obrony narodowej” o asystencie wiceministra Romualda Szeremietiewa Zbigniewie Farmusie żądającym łapówek od koncernów zbrojeniowych”. Anna Marszałek była nawet nominowana do głównej nagrody „Dziennikarza roku 2001”, którą przyznano Waldemarowi Milewiczowi. Ostatecznie tytuł „Dziennikarza roku” Anna Marszałek otrzymała w 2003 r.

Wszystkie wymienione i odkryte przez Annę Marszałek oraz Bertolda Kittela afery okazały się totalnym niewypałem. Ale wszystkie wymienione artykułu skutecznie wyeliminowały z życia publicznego głównych bohaterów publikacji: Marka Kempskiego, Romualda Szeremietiewa i Zbigniewa Wielkanowskiego.

Postuluję, także by oprócz wyróżnienia „Hiena roku”, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, od bieżącego roku, rozpoczęło przyznawanie dziennikarzom tytułu „Cyngla roku” dla najbardziej skutecznego i bezwzględnego dziennikarskiego śledzia, który na zamówienie służb, polityków, czy też ludzi biznesu wyeliminował z polityki bądź życia gospodarczego wskazaną mu osobę publiczną. Dla pierwszego wyróżnienia „Cyngla roku 2010” proponuje objąć całokształtem pracę cyngli dziennikarskich z ostatnich - dajmy na to - 10 lal ich pracy zawodowej.
Mam już swoich pre-kandydatów, są nimi wymienieni Anna Marszałek i Bertold Kittel. Dziennikarze śledczy, dawniej gazety „Rzeczpospolita”, obecnie gazety „Dziennika Gazeta Prawna” i periodyku „Newsweek”.

Dlaczego … ?

Poniżej publikuję wyroki sądowe pierwszej i drugiej instancji wraz z uzasadnieniem do ostatniego wyroku. Ujawnione dokumenty sądowe, dotyczą rozstrzygnięcia sporu sądowego, jaki zawisł przed Sądem Okręgowym w Warszawie w związku z oszczerstwami zawartymi w treści słynnej publikacji „Wojewoda w sieci” autorstwa Anny Marszałek i Bertolda Kittela [tekst ukazał się w gazecie Rzeczpospolita w dniu 2 grudnia 2000 r.].
Po publikacji prasowej, w niecały tydzień, Marek Kempski stracił stanowisko wojewody śląskiego i więcej do polityki nie wrócił.

Tekst "Wojewoda w sieci" rozpoczął cykl materiałów śledczych pióra red. A. Marszałek i red. B. Kittela, publikowanych na przełomie 2000 i 2001 roku na łamach gazety Rzeczpospolita, które w efekcie złamały bądź na wiele lat załamały kariery polityczne ówczesnych działaczy AWSu.

Powództwo o ochronę dóbr osobistych wytoczyli bohaterowie artykułu z otoczenia Marka Kempskiego – Panowie Tadeusz Smolczewski i Szymon Węgrzynowski [wspólnicy Kancelarii Prawnej „Iurator”]. Stronę pozwaną w procesie byli wydawca gazety Rzeczpospolita „Presspublica Sp. z o.o. oraz Redaktor Naczelny – Maciej Łukaszewicz. Przedmiotem procesu stanowiły stwierdzenia i oceny zawarte w artykule „Wojewoda w sieci”.

Po trwającym trochę ponad rok procesie Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok w całości uwzględniający roszczenia powodów Tadeusza Smolczewskiego i Szymona Węgrzynowskiego. Sąd pierwszej instancji nakazał pozwanym opublikować przeprosiny o żądanej treści oraz zapłacić łączną kwotę 50.918, - zł.

Sąd Apelacyjny w Warszawie w pełni podzielił stanowisko Sądu Okręgowego. Sentencja wyroku jak i uzasadnienie są dla dziennikarzy Anny Marszałek i Bertolda Kittela miażdżące. Mamy tu do czynienia z pełną kompromitacją ich warsztatu zawodowego. Podobnie stało się ustaleniami poczynionymi w toku procesu sądowego jaki wytoczono obydwu dziennikarzom za publikacje „Fundusz Przyjaciół” – odpryskowy artykuł po sprawie wojewody Marka Kempskiego [zamieszczony w Rzeczpospolitej w dniu 30 marca 2001 r.].

W całości przytaczam sentencje wyroków sądów obydwu instancji. Uzasadnienie do Wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie cytuję niemal w całości. Pominąłem fragmenty dotyczące rozważań prawnych oraz przebiegu kariery zawodowej powodów.

Zdecydowałem się na opublikowanie tylko uzasadnienie wyroku sądu drugiej instancji, ze względu na obszerność i doniosłość tego orzeczenia. W swoim uzasadnieniu Sąd Apelacyjny w Warszawie potworzył niemal w całości ustalenia i dokonane przez sąd pierwszej instancji oceny oraz poddał własnej ocenie i rozważaniom warsztat dziennikarski Anny Marszałek i Bertolda Kittela.

Podkreślenie pochodzą ode mnie. Zachowano oryginalną pisownię.

Ponadto, na samym końcu tekstu dokumentów załączam przydatne liki internetowe dla osób, które chciałyby poświęcić więcej swojego wolnego czasu na analizę pracy dziennikarskiej Anny Marszałek i Bertolda kittela.

Życzę wytrwałości w lekturze.
Pozdrawiam gorąco.

MariArgus

WYROK
W IMIENIU RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Sygn. akt IV C 91/01
dnia 8 maja 2002 r.

Sąd Okręgowy w Warszawie IV Wydział Cywilny
składzie:
Przewodniczący – SSO Tomasz Jaskłowski
Protokolant: Anna Szcześniak
po rozpoznaniu w dniu 24 kwietnia 2002 r. w Warszawie
na rozprawie
sprawy z powództwa Tadeusza Smolczewskiego i Szymona Węgrzynowskiego
przeciwko:

„Presspublica” Spółce z ograniczoną odpowiedzialnością w Warszawie
Maciejowi Łukaszewiczowi – Redaktorowi Naczelnemu dziennika „Rzeczpospolita”

o ochronę dóbr osobistych

zobowiązuje pozwanych „Pressbulica” i Macieja Łukaszewicza solidarnie do zamieszczenia ogłoszenia w formacie A5 w dzienniku „Rzeczpospolita” dwukrotnie zaś w dzienniku „Gazeta Wyborcza” oraz czasopismach „Palestra” i „Radca Prawny” jednokrotnie następującej treści:

„Zarząd Spółki Presspublica oraz Maciej Łukaszewicz Redaktor Naczelny dziennika „Rzeczpospolita przepraszają Panów Tadeusza Smolczewskiego i Szymona Węgrzynowskiego za opublikowanie artykułu p.t. „Wojewoda w sieci” zamieszczonego w Rzeczpospolitej w dniu 2/3 grudnia 2000 r., zawierającego treści dotyczące ich działalności zawodowej, naruszające ich dobra osobiste”;

zasadza solidarnie od „Presspublica” Sp. z o.o. i Macieja Łukaszewicza na rzecz Stowarzyszenia „Wspólnota amazonek Nadzieja” 41-500 Chorzów Pl. Powstańców Śl. 1 - 30.000, - zł. (trzydzieści tysięcy);
wpis ostateczny ustala na kwotę 10.500 - zł i obciąża nim pozwanych w całości;
zasądza od „Pressbulica” Sp. z o.o. i Macieja Łukaszewicza solidarnie na rzecz powodów Tadeusza Smolczewskiego i Szymona Węgrzynowskiego 11.918, - zł. (jedenaście tysięcy dziewięćset osiemnaście) tytułem zwrotu kosztów procesu;
nakazuje pobrac na rzecz Skarbu Państwa Kasa Sądu okręgowego w warszawie od „Pressbulica” Sp. z o.o. i Macieja Łukaszewicza 10.000, - zł. (dziesięć tysięcy) tytułem nieziszczonej części wpisu ostatecznego.

WYROK
W IMIENIU RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Sygn. akt I A Ca 1222/02
dnia 24 kwietnia 2003 r.

Sąd Apelacyjny w Warszawie I Wydział Cywilny
składzie:
Przewodniczący – Sędzia SA Elżbieta Gellart
Sędzia SA Izabella Fick-Brzeska
Sędzia SO (del.) Aldona Wapińska (spr.)
Protokolant: apl. sąd. Dagmara Kassian
po rozpoznaniu w dniu 24 kwietnia 2003 r. w Warszawie
na rozprawie
sprawy z powództwa Tadeusza Smolczewskiego i Szymona Węgrzynowskiego
przeciwko:

„Presspublica” Spółce z ograniczoną odpowiedzialnością w Warszawie
Maciejowi Łukaszewiczowi – Redaktorowi Naczelnemu dziennika „Rzeczpospolita”

o ochronę dóbr osobistych
na skutek apelacji pozwanych
od Wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 8 maja 2002 r. sygn. akt IV C 91/01:

oddala apelację;
zasądza od „Pressbulica” Spółki z ograniczoną odpowiedzialnością w Warszawie oraz Macieja Łukaszewicza – Redaktora Naczelnego dziennika „Rzeczpospolita” solidarnie na rzecz powodów kwotę 6900 zł. (sześć tysięcy dziewięćset złotych) tytułem zwrotu kosztów procesowych za II Instancję.

Uzasadnienie
I A Ca 1222/02

Tadeusz Smolczewski i Szymon Węgrzynowski wystąpili z pozwem przeciwko „Presspublica” Spółce z ograniczoną odpowiedzialnością w Warszawie i Maciejowi Łukaszewiczowi – Redaktorowi Naczelnemu dziennika „Rzeczpospolita”, ostatecznie wnosząc o zobowiązanie pozwanych do zamieszczenia w dziennikach „Rzeczpospolita” oraz w czasopismach „Radca Prawny” i „Palestra” ogłoszenia o treści: „Zarząd Spółki Presspublica oraz Maciej Łukaszewicz Redaktor Naczelny dziennika „Rzeczpospolita” przepraszają Panów Tadeusza Smolczewskiego i Szymona Węgrzynowskiego za opublikowanie artykułu p.t. „Wojewoda w sieci” zamieszczonego w Rzeczpospolitej w dniu 2/3 grudnia 20000 r. , zawierającego treści dotyczące ich działalności zawodowej, naruszające ich dobra osobiste”, przy czym ogłoszenie te powinny być opublikowane w formacie A5 w dzienniku „Rzeczpospolita” dwukrotnie, zaś w „Gazecie Wyborczej” oraz w czasopismach „Palestra” i „Radca Prawny” jednokrotnie. Ponadto, powodowie żądali zasądzenia od pozwanych solidarnie kwoty 30.000 zł. Na rzecz stowarzyszenia „Wspólnota amazonek Nadzieja” w Chorzowie.

Pozwani Presspublica z ograniczoną odpowiedzialnością w Warszawie i Maciej Łukaszewicz wnosili o oddalenie powództwa.

Wyrokiem z dnia 8 maja 2002r. Sąd okręgowy w Warszawie w całości uwzględnił powództwo i rozstrzygnął o kosztach procesu, obciążając nimi w całości pozwanych.

Podstawą rozstrzygnięcia Sądu Okręgowego w warszawie były następujące ustalenia:

Powód Tadeusz Smolczewski był wicedyrektorem Delegatury NIK w Katowicach. W 1994 r. został wpisany na listę radców prawnych i wraz z Szymonem Węgrzynowskim założył spółkę cywilną o nazwie „Iurator”, świadczącą usługi prawne. W 1998 r. T. Smolczewski został wpisany na listę likwidatorów państwowych podmiotów gospodarczych i pełnił funkcję likwidatora Expolu i innych małych podmiotów. Później został likwidatorem Przedsiębiorstwa Przemysłu Chłodniczego w Będzinie, które było dłużnikiem Banku Gospodarki Żywnościowej z tytułu niewypłaconych kredytów (…)

( … )

Tadeusz Smolczewski został także likwidatorem Zakładów Chemicznych w Tarnowskich Górach. Przez wiele lat Zakłady te wyrzucały silnie toksyczne odpady chemiczne na niezabezpieczony teren leżący nad podziemnym zbiornikiem, stanowiącym strategiczne źródło wody pitnej dla Śląska, co groziło klęską ekologiczną na olbrzymią skalę. Na utylizację tych odpadów rozpisano przetarg, który wygrała firma „Empor”, zobowiązując się do wykonania tego zadania według technologii określonej w specyfikacji zamówienia za określoną kwotę. Później jednak okazało się, że za taką kwotę nie było możliwe wykonanie prac zgodnie z zamówieniem, gdyż koszty znacznie przekroczyłyby wysokość wynagrodzenia, wobec czego „Empor” zaproponował zmianę technologii, twierdząc, iż jest to lepsze rozwiązanie. Poprzedni likwidator Zakładów Chemicznych zamówił ekspertyzę instytutów naukowych, z której wynikało, iż proponowana przez „Empol” technologia nie jest właściwa, zaś „Empol” przedstawiło własną ekspertyzę naukową zawierającą odmienne wnioski. Po naukowej konfrontacji obu ekspertyz likwidator wezwał wykonawcę do wykonania rób zgodnie z technologią przewidzianą w zamówieniu. Ponieważ przedłużała się wymiana pism pomiędzy likwidatorem a wykonawcą, likwidator zamierzał podjąć kroki w celu rozwiązania tej umowy. Po otrzymaniu pisma z Urzędu Wojewódzkiego nakazującego wstrzymanie się z taką decyzję, poprzedni likwidator podał Siudo dymisji. Po objęciu tej funkcji przez powoda Tadeusza Smolczewskiego wojewoda Marek Kempski polecił mu zorientowanie się w sytuacji i podjęcie decyzji czy kontrakt kontynuować, czy go wypowiedzieć. Po zapoznaniu się z dokumentację T. Smolczewski stwierdził, że wykonanie inwestycji zgodnie z technologią zaproponowana przez „Empol” byłoby sprzeczne z przepisami. Z tej przyczyny, a także z tego powodu, że opóźnienie realizacji inwestycji ok. 1 roku na skutek rokowań z „Empolem” doprowadziło do załamania się jej finansowania – w jedenastym dniu urzędowania T. Smolczewski podjął decyzję o wypowiedzeniu umowy z „Empolem” i powiadomił o tym wojewodę. Likwidator przygotował nową specyfikację zamówienia, uwzględniającą zmianę przepisów ustawy o zamówieniach publicznych i został rozpisany nowy przetarg na trzy oddzielne inwestycje. W pracach komisji przetargowej powołanej przez Wojewodę powód T. Smolczewski nie brał udziału. Przetarg wygrało Konsorcjum, w skład którego wchodziła spółka Buduj. Wynik przetargu został zaskarżony do Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, a sprawa była badana przez Prokuraturę, Urząd Ochrony Państwa i komisję ustanowioną przez Wojewodę. Nie stwierdzono uchybień w przetargu.

„Empol” nie mogąc pogodzić się z wypowiedzeniem umowy zwróciło się o pomoc do polityków – Biura Poselskiego Premiera Jerzego Buzka, prowadzonego przez Jadwigę Kurpisz, która zaproponowała zainteresowanym stronom spotkanie na terenie. Biura. Odbyło się ono w marcu 1999 . i brali w nim udział: przedstawiciel Urzędu Wojewódzkiego, Starosta Tarnowskich Gór, przedstawiciel Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Tarnowskiej, posłowie Jerzy Polaczek i Krzysztof Śmieja oraz przedstawiciel „Empolu”. T. Smolczewski ani przedstawiciel Konsorcjum Buduj nie brali udziału w tym spotkaniu. Poseł Jerzy Polaczek po spotkaniu sporządził dla Premiera notatkę, w której zawarł sugestię o możliwych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach.

W dniu 2.12.2000 r. dziennik „Rzeczpospolita” opublikował artykuł autorstwa Bertolda Kittela i Anny Marszałek pod tytułem „Wojewoda sieci”. W artykule tym w ramce z prawej strony zostali wymienieni członkowie „Grupy Iurator” – w tym powodowie Tadeusz Smolczewski jako likwidator kolejnych przedsiębiorstw państwowych, wspólnik „Iuratora” Szymon Węgrzynowski, który w imieniu spółki Argon odzyskuje nalezne pieniądze od Skarbu Państwa. W artykule znalazły się takie stwierdzenia, że „doradzający wojewodzie w sprawach gospodarczych Aleksander Ćwik oraz grupa „Iurator” zdominowali rynek nieruchomości, kontraktów i zamówień publicznych”, „biznesmen Aleksander Ćwik oraz grupa prawników związanych z gospodarczą kancelarią prawną „Iurator” zajmujących kluczowe stanowiska w województwie śląskim, w tym samym urzędzie, zarobili fortunę dzięki przejmowaniu państwowych nieruchomości, kontraktów i zamówień”: „Już wkrótce do tych ludzi przylgnęło określenie grupa „Iurator” (…) zmonopolizowali zamówienia publiczne w województwie: „Podstawą działania grupy „Iurator” jest sieć spółek zakładanych przez członków nieformalnej grupy”. Autorzy podali przykłady działalności tej „nieformalnej grupy” opisując działalność Tadeusza Smolczewskiego jako likwidatora PPCH w Będzinie i Zakładów Chemicznych w Tarnowskich Górach. Po opublikowaniu tego artykułu, który odbił się szerokim echem w całym kraju, w kancelarii prawnej powodów została przeprowadzona ponad trzymiesięczna kontrola Urzędu Skarbowego, w wyniku której w działalności powodów nie stwierdzono żadnych uchybień. Powodowie po tej publikacji spotkali się z negatywną oceną – tak w środowisku prawniczym jak i w życiu prywatnym. Podejrzewani byli o udział w grupie przestępczej – mafii – dorabiającej na okradaniu majątku skarbu Państwa.

Sąd pierwszej instancji wskazał w sprawie niniejszej przedmiotem dowodzenia były okoliczności dotyczące powodów, nie zaś wyjaśnienie sytuacji w Urzędzie Śląskim. Skoro więc powodowie zostali przedstawieni jako członkowie nieformalnej grupy, która „miała w sieci wojewodę” i dorobiła się majątku na przejmowaniu majątku Skarbu Państwa, to podstawowym zagadnieniem spornym było istnienie użytego w artykule pojęcia „Grupa Iurator”. Na podstawie zeznań świadków: Marka Kempskiego, Jadwigi Kurpisz, Jerzego Polaczka, Krzysztofa Śmieji i Rudolfa Maronia sąd pierwszej instancji uznał, że takie pojęcie jak :Grupa Iurator” było wymienianie na Śląsku, nie było zatem wymyślone przez dziennikarzy.

W ocenie Sądu Okręgowego trudno było jednak ocenić, czy było to pojęcie używane szerzej i czy rzeczywiście – jak napisano to w artykule – „już wkrótce do tych ludzi przylgnęło określenie „grupa Iuratora”. Przede wszystkim jednak – zdaniem sądu pierwszej instancji – było to pojęcie występujące w niesprawdzonych informacjach, plotkach.

Sad Okręgowy nie podzielił stanowiska pozwanych, iż zostało udowodnione powiązanie pomiędzy objęciem przez Tadeusza Smolczewskiego funkcji likwidatora a jego związkami towarzyskimi. Miało to bowiem wynikać z faktu, iż powód był radcą prawnym dopiero od 1994 r. , a zatem Ne miał doświadczenia do objęcia funkcji likwidatora takich dużych przedsiębiorstw jak PPCH w Będzinie czy Zakładów Chemicznych Tarnowskich Górach, przy czym powód nie musiał wiedzieć, iż został wciągnięty w jakiś nieformalny układ. Sąd pierwszej instancji wskazał jednak, iż przed wpisaniem na liste radców prawnych T. Smolczewski pełnił funkcję Wicedyrektora Delegatury NIK, a więc miał wysokie kwalifikacje do pełnienia powierzonych mu obowiązków. A jeżeli mógł on nie wiedzieć, iż został wciągnięty w jakiś nieformalny układ, to – zdaniem sądu pierwszej instancji – brak jest podstaw do przyjęcia, że jakiś związek towarzyski dotyczący powoda działał.

( …. )

Jeżeli chodzi zaś o fakt podjęcia przez powoda T. Smolczewskiego decyzji o wypowiedzeniu umowy z „Empolem” po 11 dniach pełnienia funkcji likwidatora Zakładów Chemicznych w Tarnowskich Górach - to sąd pierwszej instancji wskazał, iż umowa ta została rozwiązana po ponad rocznych pertraktacjach poprzedniego likwidatora z „Empolem”. Wprawdzie Sąd Okręgowy nie badał wątku odnoszącego się do nabycia przez Aleksandra Ćwika Spółki Buduj (która wygrała ponowny przetarg), to jednak - w ocenie tego Sądu – pozwani nie przedstawili żadnego dowodu na powiązanie powodów z A. Ćwikiem, ani nawet tak nie twierdzili. Nowy przetarg został przeprowadzony przez Komisję, był koordynowany przez Urząd Zamówień Publicznych; w wyniku trzymiesięcznej wnikliwiej kontroli, przeprowadzonej w kancelarii powodów po ukazaniu się artykułu, nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Brak zatem było podstaw – w ocenie sądu pierwszej instancji – do zaliczenia powodów do nieformalnej grupy tylko z uwagi na fakt wypowiedzenia umowy „Emporowi”. Autorzy artykułu nie rozmawiali z powodami i wiedze na ten temat czerpali od przedstawicieli „Empolu”, którzy czuli się pokrzywdzeni wypowiedzeniem umowy.

Sąd Okręgowy uznał za fałszywe stanowisko pozwanych, iż w omawianym artykule powodowie „funkcjonują całkowicie na marginesie”. W artykule tym bowiem – obok Aleksandra Ćwika – główną rolę pełni Tadeusz Smolczewski oraz nazwa prowadzonej przez powodów spółki cywilnej „Iurator”.

( … )

Sąd Okręgowy uznał, iż w omawianej sprawie przedmiotowego artykułu mieli nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek zając się sprawą po uzyskaniu omawianych wyżej informacji: przedstawić powodom znane dziennikarzom fakty i zadać im pytania. W żadnym wypadku jednak – w ocenie sądu pierwszej instancji – przedstawione przez pozwanych fakty nie dawały podstaw do wyciągnięcia tak daleko idących wniosków i stawiania zarzutów powodom, którzy zostali wymienieni z imienia i nazwiska jako członkowie nieformalnej grupy, która zrobiła majątek na przejmowaniu państwowych nieruchomości, kontraktów i zamówień Tym bardziej, iż wnioski te zostały sformułowane na podstawie informacji uzyskanych przez autorów publikacji od przedstawiciela podmiotu, któremu jeden z powodów wypowiedział wysoki kontrakt, zaś dziennikarze nie skonfrontowali tych informacji z powodami, a nawet nie podjęli próby rozmowy z nimi.

W ocenie sądu pierwszej instancji takie postępowanie stanowi jaskrawe naruszenie zasad staranności zawodowej i etyki dziennikarskiej, zwłaszcza, ze przedmiotowy artykuł ukazał się w jednym z najbardziej opiniotwórczych dzienników w Polsce. Dziennikarz piszący krytyczny artykuł powinien poznać stanowiska wszystkich stron i rozważyć wszelkie argumenty, a dopiero później wyciągać wnioski. Poznane przez autorów fakty dotyczące powodów – zdaniem Sądu Okręgowego – w żadnym wypadku nie dawały podstaw do postawienia im zarzutu uczestnictwa w nieformalnej grupie, zaś krążące plotki – do nazywania tej grupy nazwą powadzonej przez powodów działalności gospodarczej. Dlatego Sąd Okręgowy uznał, iż przedmiotowy artykuł naruszył dobra osobiste powoda w postaci czci i dobrego imienia oraz nazwy prowadzonej przez nich spółki cywilnej, zatem roszczenia powodów znajdują oparcie w treści art. 23 i 24 oraz 448 kc., a ponadto – art. 38 prawa prasowego, zgodnie z którym odpowiedzialnością cywilną za naruszenie prawa spowodowane opublikowaniem materiału prasowego ponoszą autor, redaktor lub Ina osoba, którzy spowodowali opublikowanie tego materiału, co nie wyłącza odpowiedzialności wydawcy.

W zakresie odpowiedzialności majątkowej odpowiedzialność ta jest solidarna. Z tego względu - zdaniem Sądu Okręgowego – legitymacja bierna pozwanych nie ulega wątpliwości. Zasądzając od pozwanych kwotę 30.000 zł. Na cel społeczny sąd pierwszej instancji miał na uwadze fakt rażącego naruszenia zasad staranności dziennikarskiej przez autorów artykułu, a żądaną kwotę za niewygórowana i nieadekwatną do doznanej przez powodów krzywdy.

Powyższy wyrok Sądu Okręgowego w całości zaskarżyli apelacją pozwani „Presspublica” Spółka z ograniczona odpowiedzialnością w Warszawie i Redaktor Naczelny – Maciej Łukaszewicz (… )

( … )

Sąd Apelacyjny zważył co następuje:

Apelacja zasługuje na uwzględnienie. W sprawie niniejszej skarżący zarzucają, iż sąd pierwszej instancji dokonał jednostronnej oceny dowodów stanowiących podstawę rozstrzygnięcia, przy jednoczesnym pominięciu dowodów przeciwnych. Zdaniem Sądu Apelacyjnego zarzut ten nie znajduje uzasadnienia w świetle materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie i ustaleń faktycznych dokonanych przez Sąd Okręgowy, które to ustalenia sąd drugiej instancji w pełni podziela.

Punktem wyjścia dla oceny zasadności zarzutu podniesionego w apelacji jest wskazanie, co było przedmiotem roszczenia zgłoszonego przez powodów. Powodowie Tadeusz Smolczewski i Szymon Węgrzynowski domagali się bowiem ochrony ich dóbr osobistych naruszonych publikacją autorstwa Anny Marszałek i Bertolda Kittela, zamieszczoną w sobotnio-niedzielnym wydaniu dziennika Rzeczpospolita z dnia 2/3 grudnia 2000 r., w której to publikacji znalazły się informacje nie tylko nieprawdziwe, ale poprzez sformułowania mające charakter ocenny, w kontekście całości artykułu, przedstawiały w negatywnym świetle działalność zawodową powodów, podważając w ten sposób ich dobre imię.

Zatem podstawą faktyczną ustaleń dokonanych przez sąd pierwszej instancji stanowił materiał prasowy zamieszczony w dzienniku Rzeczpospolita w postaci artykułu „Wojewoda w sieci” (jego wersji skróconej na stronie tytułowej oraz pełnej wersji wewnątrz numeru wraz z ramką „Grupa Iuratora”) oraz wywiadu udzielonego przez Marka Kempskiego – wojewodę – obojgu dziennikarzom.

( … )

Jako informacje nie prawdziwe powodowie wskazali następujące sformułowania:

- że powodowie są członkami nieformalnej grupy, które przewodzi Aleksander Ćwik,
- że grupa Iurator zdominowała rynek nieruchomości, kontraktów i zamówień publicznych,
- że firma Argon została założona przez ludzi z Iuratora i na jej konto trafiło prawie 4 mln. Złotych,
- że właścicielem spółki i tych prawie 4 mln. zł. Został IGF, czyli Iurator oraz, że:
- grupa pracowników związanych z gospodarczą kancelarią prawną Iurator zarobiła fortunę dzięki przejmowaniu państwowych nieruchomości, kontraktów i zamówień,
- już wkrótce do tych ludzi przylgnęło określenie grupa Iuratora ( … ) dzięki pozycji Aleksandra Ćwika zmonopolizowali zamówienia publiczne w województwie,

( … )

W rozmowie z Markiem Kempskim:

- Czy słyszał Pan o firmie Argon ? Została również założona przez ludzi z grupy Iuratora, na której konto trafiło prawie 4 mln. zł. A Smolczewski również z grupy Iurator był likwidatorem Chłodni w Będzinie.
- Tak, a potem właścicielem Spółki i tych prawnie 4 mln. złotych została IGF – czyli Iurator.

W ramce artykułu „Grupa Iuratora”

- umieszczenie Powodów jako członków grupy,
- Szymon Węgrzynowski w imieniu Spółki Argon odzyskuje należne pieniądze od Skarbu Państwa.
Zdaniem powodów sformułowania te, naruszające dobre imię powodów, naraziły ich na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu.
Należy zauważyć, iż przytoczone wyżej stwierdzenia nie mają w większości charakteru opinii, ale informacji, zatem wiedzy o faktach. Zdaniem Sądu Apelacyjnego należy podzielić stanowisko sądu pierwszej instancji, iż materiał dowodowy zgromadzony w sprawie nie dawał podstawy do wyciągnięcia takich wniosków, ja zawarte w większości przytoczonych powyżej sformułowań.

Nawet jeśli w środowisku śląskim funkcjonuje pojęcie „grupa Iuratora” i w rzeczywistości istniał układ wzajemnych powiązań towarzysko-biznesowych m.in. wśród osób zajmujących stanowiska w otoczeniu wojewody śląskiego, to z całą pewnością brak jest dostatecznych dowodów na to, że powodowie do tego układu należeli. Pozwani sami przyznają, iż trudno im powiedzieć, czy powód T. Smolczewski miał świadomość uczestniczenia w tym układzie, jakkolwiek spełniał oczekiwania osób z tego układu. Jeżeli jednak zarzuca się komuś czerpanie korzyści z tytułu uczestnictwa w pewnych powiązaniach towarzysko-biznesowych, to świadomość uczestnictwa tej osoby w takim układzie właśnie w celu czerpania pewnych określonych korzyści *materialnych bądź niematerialnych) jest podstawowym warunkiem umożliwiającym uczciwe, rzetelne sformułowanie takiego zarzutu. Nikt bowiem nie żyje w próżni, ale jakimś określonym środowisku społeczno-zawodowym, utrzymuje znajomości z różnymi osobami. Jednakże sam fakt pozostawania czyimś znajomym – bez wykazania, że wykorzystuje się taką znajomość do osiągania konkretnych celów (zwłaszcza nagannych moralnie lub nawet sprzecznych z prawem), a zwłaszcza przypisywanie komuś znajomości z prominentną osobą, która może przysporzyć różnego rodzaju korzyści w sytuacji, gdy jest ot ewidentnie sprzeczne z prawdą (powodowie nie byli znajomymi Aleksandra Ćwika, którego autorzy artykułu przypisują wiodącą rolę w tzw. „grupie Iuratora”) – stanowi czczą supozycję będącą nadużyciem wolności słowa poprzez formułowanie domysłów jako sprawdzonych faktów.

( … )

W ocenie sądu drugiej instancji nie można zgodzić się z taki stanowiskiem pozwanych, iż sformułowania przytoczone powyżej, jako nie odnoszące się bezpośrednio do powodów, nie mogły naruszyć ich dobrego imienia, bowiem odnosiły się do osób należących do „wysokich urzędników i biznesmenów z otoczenia wojewody śląskiego”. Nie można bowiem pominąć istotnej dla wymowy całej publikacji (nie tylko artykułu p.t. „Wojewoda w sieci”, ale także wywiadu z Markiem Kempskim) treści zawartej w ramce znajdującej się na stronie A4 gazety. Ramka ta wyróżniona od reszty tekstu szarym kolorem, nosi tytuł „Grupa Iuratora” i zawiera nazwiska osób, z wyszczególnieniem pełnionych przez nich funkcji publicznych oraz pozycji zajmowanej w owej „nieformalnej grupie” – w tym także nazwiska obu powodów. Takie usytuowanie nazwisk powodów każdemu czytelnikowi może nasuwać jednoznaczne skojarzenie, iż sformułowania odnoszące się do działań podejmowanych nawet jedynie przez niektórych członków owego „układu” dotyczące wszystkich członków tej „grupy”, w tym także do powodów, którzy zostali zakwalifikowani jako członkowie owej nieformalnej „grupy”. Jeżeli zatem członkom grupy przypisuje się wykorzystywanie stanowisk do osiągania prywatnych korzyści, niemal zdominowanie rynku nieruchomości, przyjmowanie milionów złotych z państwowych firm przez założone przez nie spółki, to takie działanie będzie przypisywane niejako automatycznie wszystkim członkom owej grupy – także powodom – bez czynienia dystynkcji, iż akurat w tym sformułowaniu chodzi wyłącznie o wysokich urzędników i biznesmenów z otoczenia wojewody śląskiego, nie zaś o prawników będących wspólnikami spółki cywilnej „Iurator” bądź jej pracownikami. Jest to pogląd tym bardziej uzasadniony, iż w publikacji pojęcie „grupa Iuratora” i „kancelaria Iurator” bywają używane zamiennie i nawet najbardziej uważny czytelnik może mieć trudności z rozróżnieniem jakiego kręgu osób (poza tym, iż chodzi o osoby z owego nieformalnego układu) przedstawiany zarzut dotyczy. Przypisywanie więc powodom działania na granicy prawa, a często z przekroczeniem tej granicy stanowi w sensie obiektywnym naruszenie ich dobra osobistego – czci, dobrego imienia i reputacji zawodowej – podlegającego ochronie prawnej.

( … )

Staranność i rzetelność, do których obowiązany jest dziennikarz, wymaga zwrócenia się o udzielenie informacji do osoby, której prasowy materiał dotyczy. W sprawie niniejszej – w ocenie Sądu apelacyjnego - ten wymóg nie został dochowany. Autorzy artykułu – mimo, że treść jego odnosi się w duże mierze także do działalności powoda T Smolczewskiego jako likwidatora dwóch dużych przedsiębiorstw – nie zwrócili się do powodów o udzielenie rozmowy celem umożliwienia im przedstawienia ich punktu widzenia na omawiane zjawiska. Nie można tłumaczyć braku spełnienia tej oczywistej przesłanki pilnością czy aktualnością tematu, bo sami autorzy (A. Marszałek) przyznali, iż zbierali materiał przez dwa lata, a był to pierwszy artykuł poruszający kwestię korupcji w otoczeniu wojewody śląskiego. Był to zatem okres wystarczający aby w ramach zbierania owego materiału skontaktować się z powodami celem uzyskania informacji także od nich. Nie dokonanie takiej czynności należy potraktować jako rażący brak staranności dziennikarzy, sprzeczny z wymogami określonymi w przepisie art. 12 ust. 1 pkt. 1 prawa prasowego.

Jeżeli potraktować artykuł „Wojewoda w sieci” jako wyraz krytyki niekorzystnych zjawisk występujących w tamtym okresie życia publicznego na Śląsku, to należało dokonać ustalenia, czy krytyka ta została wyrażona bez naruszenia art. 41 prawa prasowego decydujące jest, czy była ona rzetelna i zgodna z zasadami współżycia społecznego. Same wypowiedzi oceniające zachowanie powodów nie poddają się weryfikacji z punktu widzenia jej zgodności z prawdą. O rzetelności świadczy w szczególności to, czy oparte one zostały na faktach ustalonych przez dziennikarzy z wymaganą od nich starannością i rzetelnością, czy też na faktach niedostatecznie sprawdzonych i czy przy ich sformułowaniu nie doszło do przeinaczenia faktów lub ich interpretacji niezgodne z zasadami logicznego rozumowania i zwykłego doświadczenia. W ocenie Sądu Apelacyjnego – zwłaszcza w świetle przedstawionych wyżej argumentów, takiej staranności i rzetelności autorom artykułu przypisać nie można. Już bowiem na etapie zbierania materiału doszło do elementarnego zaniedbania przez zaniechanie uzyskania informacji także od powodów, co doprowadziło do przedstawienia faktów nieprawdziwych, niesprawdzonych (np. tego, że kancelaria „Iurator” w rezultacie przejęła prawie 4 mln. zł. Od Skarbu Państwa, czy też że powodowie są członkami owej nieformalnej grupy), bądź też jednostronnej opinii o faktach prawdziwych (rzeczywiste skutki działania T. Smolczewskiego jako likwidatora wynikające dla likwidowanego przez niego Przedsiębiorstwa i dla Skarbu Państwa, wobec którego wierzytelności nie zostały ściągnięte, przypisywanie Sz. Węgrzynowskiemu działania polegające na odzyskaniu należnych od Skarbu Państwa – co kontekście artykułu stanowi negatywną ocen e takiej działalności – z samego faktu udzielenia mu jako radcy prawnemu pełnomocnictwa do obioru postanowień w sądzie rejestrowym, co stanowi wyłącznie czynność techniczną). Pomimo więc ważkiej roli, jaką prasa winna spełniać, czuwając nad jawnością i przejrzystością życia publicznego poprzez wyrażanie krytyki, należy uznać, iż takie rozumienie owej krytyki jaka została przedstawiona w przedmiotowym artykule w odniesieniu do powodów, nie mieści się w ramach zakreślonym przepisem art. 41 ust. 1 prawa prasowego i doprowadziło do bezprawnego naruszenia dóbr osobistych powodów.

Żądanie osoby domagającej się dopełnienia czynności potrzebnych do usunięcia skutków naruszenia jej dóbr osobistych przez złożenie oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie (art. 24 par. 1 kc.) powinno być skonkretyzowane, czyli powinno ściśle określić (sformułować) treść oświadczenia. Powodowie określili nie tylko treść przeproszenia, ale także i sposób dokonania jego publikacji i sąd pierwszej instancji w całości to żądanie uwzględnił. Wprawdzie z uzasadnienia sądu pierwszej instancji nie wynika, dlaczego Sad ten uznał, iż dokonanie przeprosin powinno nastąpić w takim zakresie (dwukrotna publikacja w „Rzeczpospolitej” i w „Gazecie Wyborczej” oraz jednokrotna w „Palestrze” i „Radcy Prawnym”) jednakże należy uznać, iż z uwagi na szeroki oddźwięk społecznych, z jakim ta publikacja się spotkała, dolegliwość wyrządzona powodom przez naruszenie ich dóbr osobistych nie tylko w życiu prywatnym, ale ze szkodą także dla ich renomy zawodowej – taki zakres zadośćuczynienia będzie adekwatny do dokonanego naruszenia.

Mając na uwadze powyższe Sąd Apelacyjny – na podstawie art. 385 k.p.c. – orzekł ja w sentencji wyroku, o kosztach rozstrzygając na podstawie art. 95 w zw. z art. 391 par. 1 k.p.c.

Na dole pieczęć okrągła z godłem RP oraz podpisy.

http://pl.wikipedia.org/wiki/A...
http://pl.wikipedia.org/wiki/B...
http://www.kurier.wzz.org.pl/k...
http://new-arch.rp.pl/artykul/...
http://new-arch.rp.pl/artykul/...
http://new-arch.rp.pl/artykul/...
http://myslowice.naszemiasto.p...
http://www.przeglad-tygodnik.p...
http://www.falszywy.trop-repor...
http://www.nie.com.pl/art4426.htm
http://www.press.pl/lewa_stron...