1. Kilka razy pisałem już o dramatycznych konsekwencjach dla Polski, podpisanego w Brukseli przez Premiera Tuska w grudniu 2008 roku paktu klimatyczno-energetycznego ,w którym zgodził się na redukcję przez nasz kraj emisji CO2 o 20% do roku 2020.
Po przeczytaniu we wczorajszym wydaniu Rzeczpospolitej artykułu Tomasza Skłodowskiego (doradcy ministra ochrony środowiska w rządach AWS i PiS, a także doradcy prezydenta konwencji klimatycznej ONZ w latach 1999-2001) na ten temat, dochodzę jednak do wniosku, że albo Tusk i grupa jego doradców w sprawach klimatyczno-energetycznych to ludzie skrajnie niekompetentni albo mamy do czynienia z aferą na gigantyczną skalę o wręcz niewyobrażalnych skutkach dla naszej gospodarki i gospodarstw domowych w Polsce.
2. Skłodowski pisze, że przejmując rządy w Polsce na jesieni 2007 roku, Donald Tusk dostał do ręki same atuty w sprawach klimatyczno -energetycznych.
Redukcja CO2 w naszym kraju była zapisana w konwencji klimatycznej ONZ i w tzw. protokole z Kioto w którym na Polskę nałożono obowiązek zmniejszenia emisji o 6% w latach 2008-2012 w stosunku co niezwykle istotne do roku 1988, który był przyjęty jako tzw. rok bazowy.
Tymczasem już w roku 2005 redukcja CO2 w Polsce w stosunku do roku 1988 wynosiła aż 32% ( po części trzeba przyznać na skutek upadłości wielu energochłonnych zakładów produkcyjnych) i w ten sposób wypracowaliśmy ponad 500 mln ton „zapasu emisyjnego” CO2, który tylko po obecnych cenach 16 euro za tonę jest wart przynajmniej 8 mld euro. W tym samym czasie wiodące kraje UE nie tylko nie zmniejszyły emisji CO2 ale wręcz ja zwiększyły, niektóre jak Hiszpania i Portugalia o odpowiednio 48% i 46%.
Dzięki temu Polska stała się wręcz globalnym liderem polityki klimatycznej, powierzono nam prezydencję konwencji klimatycznej ONZ od 1999 roku i organizację konwencji klimatycznej w Poznaniu w 2008 roku.
3.Niestety te wszystkie atuty nie zostały wykorzystane, a Premier Tusk złożył podpis pod unijnym porozumieniem, które nakazuje nam redukcję CO2 o 20% ale bazą jest nie rok 1988, a rok 2005. Redukcję zaczynamy wręcz od początku, a przy uzależnieniu naszej energetyki od węgla w wysokości 94% będzie to nie tylko trudne ale i kosztowne.
Wiodące kraje UE przepychając pakiet klimatyczno-energetyczny, chcąc przekonać Tuska zaoferowały nabywanie praw do ponad normatywnej emisji CO2 od roku 2013 od poziomu 30% i dojście do nabywania 100% uprawnień do ponadnormatywnych emisji CO2 w roku 2020. To przekonało premiera i pożal się Boże ekspertów którzy mu doradzali.
Tyle tylko, że do obliczania tzw. darmowych limitów emisji CO2 w latach 2013-2020 Komisja Europejska bierze tzw. benchmark gazowy czyli emisję dwutlenku węgla generowaną przez 10% najbardziej wydajnych instalacji gazowych w UE.
Stawia to Polskę w skrajnie niekorzystnej sytuacji bo oznacza ,że darmowe pozwolenia na emisję dostaniemy na minimalnym poziomie, a cała resztę trzeba będzie kupić i to już nie po 16 euro za tonę emisji CO2 ale po 30-40 euro za tonę jak prognozują ekonomiści.
4. Te posunięcia KE obudziły z letargu ekipę Tuska. Minister ochrony środowiska zawetował na posiedzeniu Rady UE propozycję wiodących państw UE o zwiększeniu redukcji emisji CO2 z 20 do 30% ( nic dziwnego podpisanie się pod taka redukcją oznaczało by dla polskiej gospodarki śmierć natychmiastową), a rząd RP zaskarżył benchmark gazowy do ETS.
Tyle tylko, że te posunięcia mają już tylko na celu ratowanie twarzy Donalda Tuska, bo negatywnych skutków pakietu klimatyczno -energetycznego dla polskiej gospodarki nie da się już cofnąć.
Skarga ta zostanie rozstrzygnięta przez ETS pewnie za 2 lata, a to oznacza, że od stycznia 2013 roku firmy emitujące CO2 będą musiały sobie kupić pozwolenia na emisję za setki milionów euro.
To oznacza najprawdopodobniej w krótkim czasie ograniczenie produkcji ,a być może i upadłość takich przemysłów jak papierniczy, chemiczny, cementowy, materiałów budowlanych, a także poważne podniesienie kosztów wytwarzania w energetyce i ciepłownictwie.
Do roku 2020 oznacza to wzrost kosztów wytarzania energii o 8-12 mld euro rocznie i wzrost cen prądu o 65-80%,. To z kolei oznacza poważne zagrożenie dla około 500 tys. miejsc pracy w przemysłach, które wcześniej wymieniłem.
Takie są skutki niefrasobliwości albo wręcz sabotażu w wykonaniu rządu Donalda Tuska . To powinien być wiodący temat kampanii wyborczej, podsumowujący 4-letnie rządy tej ekipy.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4894
http://www.youtube.com/w…
Generalnie chodzi o to że nikt nie zmniejszy emisji CO2 (jego "szkodliwość" to wymysł), bo musiałaby stanąć cała produkcja na świecie. Za to wprowadza się opłaty. Nad opłatami czuwa prywatna firma ex wiceprezydenta USA Ala Gora.
Źródła pod nazwą Wikipedia to trochę mało, by decydować o losie 7 000 000 000 ludzi. Pzdr