Minister Ćwiąkalski jest zwykłym kłamcą!

Minister Ćwiąkalski jest zwykłym kłamcą!

W dniu 4 września 2008 w Radio RMF FM minister Zbigniew Ćwiąkalski udzielał wywiadu redaktorowi Konradowi Piaseckiemu w porannej audycji „Kontrwywiad”. Oto jego fragment:

Konrad Piasecki: Czy prawnik Zbigniew Ćwiąkalski nie uważa, że postawienie Ziobry przed Trybunałem Stanu to byłby dobry pomysł?

Zbigniew Ćwiąkalski: Trybunał Stanu dla polityków, a Zbigniew Ziobro jest politykiem. Dba o swój image; te kilkaset słynnych konferencji prasowych. Cały czas zabiega o swoją popularność.

 

Konrad Piasecki: I jeśli powinien przed czymś stanąć, to przed Trybunałem Stanu?

Zbigniew Ćwiąkalski: Z całą pewnością. Byłoby korzystniej, gdyby całość spraw, sposobu sprawowania władzy osądził Trybunał Stanu.

 

Konrad Piasecki: Podpowiada pan to kolegom politykom?

Zbigniew Ćwiąkalski: Politykom nie trzeba podpowiadać. Są politykami, więc doskonale wiedzą do czego służy Trybunał Stanu. Natomiast prokuratury są zobowiązane prowadzić konkretne postępowania, i tak długo jak nie przejmie tego Trybunał Stanu, tak długo muszą to robić prokuratury.

 

Tyle interesujący nas urywek wywiadu z ministrem Ćwiąkalskim. Są gdzieś granice przyzwoitości. Minister Ćwiąkalski w tym wywiadzie je przekroczył. Nie dlatego, że krytykuje Zbigniewa Ziobro. Ma do tego pełne prawo. Nie w tym rzecz. Nawet nie w tym, że twierdzi, że powinno się go postawić przed Trybunałem Stanu. Nawet do tak nieuprawnionego stanowiska miałby prawo, gdy wskazał za co przed Trybunałem Ziobro powinien być postawiony. Dlaczego więc napisałem, że minister Ćwiąkalski przekroczył granice przyzwoitości?

Otóż gdyby student prawa na egzaminie z prawa konstytucyjnego (egzamin ten jest na pierwszym roku studiów) powiedział, że Trybunał Stanu służy do tego obcy „oceniać całość spraw, sposób sprawowania władzy” przez jakiegokolwiek ministra to wyleciałby za drzwi z dwóją w indeksie. Oznaczałoby to bowiem, że nie wie czym się różni odpowiedzialność polityczna (parlamentarna) od odpowiedzialności konstytucyjnej.

„Całość spraw”, a więc postępowanie poszczególnych ministrów ocenia sejm i może uchwalić w stosunku do ministra wotum nieufności, które jest realizowaniem odpowiedzialności politycznej. Trybunał Stanu zaś jest specjalnym sądem dla polityków gdzie odpowiadają oni „za naruszenie Konstytucji lub ustawy, w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania”. Musi być wobec nich sformułowany konkretny zarzut, spełnione muszą być stosowne procedury (wstępny wniosek, postępowanie przed sejmową Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej, wniosek Komisji do Sejmu o postawienie w stan oskarżenia, który musi spełniać wszelkie wymogi aktu oskarżenia). Jednym słowem trzeba nie mieć elementarnej wiedzy prawniczej, aby sugerować, że Trybunał Stanu może osądzić jak twierdzi minister Ćwiąkalski: „całość spraw, sposobu sprawowania władzy” jakiegokolwiek ministra.

Gdyby to powiedział premier Tusk, albo przewodniczący Chlebowski to bym machnął ręką. Głupstwa się zdarza wypowiadać politykom różnych partii i w różnych sprawach. Można więc teoretycznie mieć zrozumienie co do tego, że historyk (Tusk) czy ekonomista (Chlebowski) mimo dużego doświadczenia parlamentarnego nie wiedzą czym się zajmuje Trybunał Stanu. Za dobrze to by o nich nie świadczyło, ale jakichś resztek usprawiedliwienia można by się było w ich przypadku doszukać. Tylko, że tego typu bzdurę powiedział minister sprawiedliwości, który jest doktorem habilitowanym z zakresu nauk prawnych. Albo facet się absolutnie nie zna na elementarnych zasadach prawa konstytucyjnego (odróżnianie odpowiedzialności konstytucyjnej od politycznej), albo najzwyczajniej w świecie kłamie, świadomie wprowadzając w błąd opinie publiczną. Zwykły zjadacz chleba nie musi takich rzeczy rozróżniać i można w ten sposób łatwo nim manipulować.

O ignorancję dotyczącą podstawowych pojęć z zakresu prawa konstytucyjnego to ministra Ćwiąkalskiego raczej nie podejrzewam. Pozostaje więc druga możliwość. Minister Ćwiąkalski jest zwykłym kłamcą! A jeśli uważa, że na określenie kłamca w tej sprawie nie zasługuje to proszę bardzo niech mnie zaskarży do sądu, że go zniesławiłem. Zawsze może spróbować udowodnić przed sądem, że egzamin z prawa konstytucyjnego zdawał w czasach głębokiego PRL (ok. 1969 r.) gdzie Trybunału Stanu nie było (przywrócono go, bo był w okresie międzywojennym, dopiero w 1982 r.) i tak za dokładnie to się na tym nie zna.