16 pytań

Od kiedy rząd Donalda Tuska wiedział, że dopalacze są szkodliwe dla zdrowia i życia ludzkiego? Czy potrzebne były pierwsze ofiary, by zacząć interweniować? Czy musieli zginąć ludzie, by pan premier ruszył do akcji? Czy trzeba było czekać na dzień kongresu Palikota, by obwieścić światu, że jego gabinet bierze się do roboty? Dlaczego w zamrażarce Bronisława Komorowskiego przeleżał półtora roku projekt SLD w sprawie dopalaczy?

Kto uchwalał ustawy umożliwiające handel dopalaczami? Dlaczego odpowiednie służby państwowe nie reagowały na to wcześniej? Co to za liberalizm i rządy prawa, które umożliwiają zamykanie z dnia na dzień, na podstawie decyzji administracyjnej, legalnie działające sklepy i to pod dziwnymi sanitarno - higienicznymi pretekstami? Czy po uderzeniu w legalnie działającą branżę hazardową i branżę dopalaczy, następny atak będzie na sklepy z margaryną (bo podwyższa cholesterol) lub na ciastkarnie (bo słodycze podwyższają cukier we krwi)? Ile rodzajów podmiotów gospodarczych, działających legalnie – podkreślajmy to, będzie musiało zwinąć swój interes, bo tego wymaga polityczny interes pana premiera i jego partii, którzy nie potrafili przewidzieć związanych z nimi patologii? Czy ratowanie naszej młodzieży przed śmiertelnymi skutkami działania dopalaczy nie mogło zacząć się na etapie uchwalania ustaw, a nie na etapie śmierci pierwszych młodych ludzi?

Czy w Polsce Donalda Tuska dopiero powódź może przyśpieszyć budowę wałów? Czy dopiero śmierć prezydenta i 95 innych osób może spowodować refleksję nad bezpieczeństwem lotów najwyższych urzędników w państwie i skutkować zakupem potrzebnych samolotów? Czy konieczne są kolejne gwałty na dzieciach, by zaostrzyć karanie pedofilów? Czy muszą być zabijani kolejni świadkowie w więzieniach, żeby wprowadzić całodobowy monitoring w celach najgroźniejszych przestępców? Czy zawsze najpierw musi się zdarzyć coś złego lub tragicznego, by premier wrócił z kolejnych wakacji i wziął się do roboty?