O potrzebie mycia obu nóg

Janusza Palikota i Jarosława Kaczyńskiego różni prawie wszystko, ale ostatnio zrozumiałem, jeszcze jedną dystynkcję między obu dżentelmenami (choć to słowo przynależy tylko jednemu z nich i, pomimo pewnych napięć w ostatnim czasie, nie muszę chyba zaznaczać o kogo mi chodzi). Otóż pierwszy z nich przecenia media w swojej działalności politycznej, a drugi ich niedocenia.

Palikot uważa, że całą politykę da się zrobić poprzez okienko telewizora. Jest od tego uzależniony i wszystko podporządkowuje właśnie swojej obecności w mediach. Już wkrótce, kiedy zacznie uprawiać politykę na poważnie, przekona się, że nie da się być znaczącą osobą w działalności publicznej bez struktur, procedur, oddanych pracowników, infrastruktury społecznej itd. Przekona się, że nie wystarczy kilka przygasłych gwiazd lewicy, rozwalonych w głębokich fotelach, przerzucających się insynuacjami pod adresem Kościoła, by zbudować poważną siłę polityczną. Boleśnie się zorientuje, że istnieje świat poza studiem tvn24 i że nie da się go zaczarować kilkoma przekomarzankami z dziennikarkami. Zgubi go jego fascynacja mediami, skrzecząca rzeczywistość, tak mu nienawistna, zacznie wyzierać zza blueboxu.

A Jarosław Kaczyński? Jest jego odwrotnością – nie lubi i nie rozumie mediów (z wzajemnością zresztą). Ostatnio otaczający go geniusze wymyślili ponoć, że najlepiej jak będzie się tylko wypowiadał dla portalu pis.org.pl i dla blogpress. Będziemy więc coraz częściej widzieć prezesa okiem trzęsącej się kamery położonej na biurku, będziemy czytali jego wywiady z Błaszczakiem zamieszczane na stronie internetowej partii. Lekarstwem na wrogość mediów wobec JK ma być pisanie listów do członków PiS oraz organizowanie spotkań w terenie przez posłów tej partii. Pomijać fakt, że na tego typu spotkania przychodzą jedynie już przekonani, to nawet jeśli spełniłyby się plany prezesa i każdy z parlamentarzystów PiS w nadchodzącej kampanii samorządowej zorganizowałby 10 spotkań i niechby na każde z nich przyszło 100 osób (założenie na wyrost), to i tak można będzie w ten sposób dotrzeć do zaledwie 200 tysięcy ludzi. A to publiczność którą można zgromadzić przed TV nawet o 6 rano przy okazji oglądania programów rolniczych! Nie mówiąc już o programach w primetimie, które gromadzą po kilka milionów widzów!

Palikot przecenia media i jest do nich uzależniony. Kaczyński nie docenia mediów i ich nie lubi. Odwrotnie ma się rzecz z ich stosunkiem do struktur partyjnych i pracy w kontakcie bezpośrednim z ludźmi – Palikot tego nienawidzi, Kaczyński kocha. Dlatego ani jeden z nich nie będzie w Polsce rządził.  Bo myć trzeba obie nogi.