Iwanek na prezesa IPN!

Wczoraj rozpoczęły się w Sejmie prace nad nową ustawą o IPN – Platforma chce przejąć tę instytucję, obsadzić fotel prezesa kimś w rodzaju Tomasza Wołka i zdegenerować proces lustracji. SLD pragnie natomiast po prostu zlikwidować IPN. Mam jednak propozycję, która może pogodzić oba ugrupowania i znaleźć wyjście z tej kłopotliwej sytuacji. Proponuję mianowicie, co podpowiedziała mi czas jakiś pewna blogerka, wybrać na prezesa IPN dr. hab. Jana Iwanka, dyrektora Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego. Pozwolę sobie przedstawić przynajmniej kilka argumentów na rzecz tej kandydatury.Po pierwsze, Iwanek był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Piotr”, zna więc doskonale mechanizmy, którymi kiedyś ta instytucja się kierowała, orientuje się zapewne w niuansach kapowania, donoszenia i łamania ludzi w tamtych czasach. No bo co może wiedzieć o tym jakiś Borusewicz, Kaczyński czy Celiński? Nigdy nie podpisali lojalki, nie donosili na kolegów, nie przesiadywali z oficerami SB po kawiarniach. Do właściwego sprawowania funkcji szefa IPN nadaje się jedynie ktoś, kto był częścią tamtego systemu łamania ludzi – albo jako SB-ek, albo jako jego informator. To chyba oczywiste.Po drugie, Iwanek jest typowym propaństwowcem - lojalnie i gorliwie służył PRL-owi, równie usłużnie współpracował z III RP i dlatego daje gwarancje, że karnie będzie wykonywał to, co się mu powierzy. Brakuje nam takich ludzi, doceniajmy ich i awansujmy na eksponowane stanowiska.Po trzecie, Iwanek to osoba niezwykle skromna. Przez lata nie ujawniał swojej współpracy z SB, nic nie mówił o wieloletniej kooperacji z tą szlachetną instytucją. Przyznał się do tego dopiero po ujawnieniu faktu owej współpracy przez „Dziennik”. A i potem jedynie minimalizował swoje działania, mówił, że to nie tak było, że on tylko rozmawiał itp. Czyż nie powinniśmy tego doceniać , zwłaszcza w czasach gdy wszyscy gardłują o swoich zasługach. A on? Ikona skromności. Potrzeba nam takich szlachetnych postaci.Po czwarte, Iwanek to świetny i sprawny organizator i szef. Kiedy w maju 2008 roku, kilkanaście miesięcy po ujawnieniu jego współpracy z SB, stanął do wyborów na dyrektora INPiDz US, dostał 22 głosy (na 25 możliwych). Jedynie ja i jakiś inny frustrat głosowaliśmy przeciw, widząc w fakcie donoszenia na SB rzecz naganną i uniemożliwiającą zajmowanie kierowniczego stanowiska na uniwersytecie (jedna osoba wstrzymała się od głosu). Czyż to nie jest dowód na to, że potrafi on kierować zespołem ludzkim? Czyż nie świadczy to o tym, że to osoba szanowana w środowisku naukowym? A czy nie kimś takim winien być prezes IPN?Po piąte, Iwanek to człowiek kompromisu – był zarówno w Solidarności, jak i w PZPR, rozmawiał w czasie swoich studiów ze studentami, ale także rozmawiał o tych rozmowach z oficerami SB. Konsensus – oto czego możemy spodziewać się po Iwanku.Po szóste wreszcie, Iwanek mało pisze (od czasów swojej habilitacji w 1988 roku nie napisał żadnej samodzielnej książki). Ma więc czas i energię do rzetelnego wykonywania powierzonych mu zadań. Myślę, że nie uchyli się od tego obowiązku – nie odmówił SB, nie odmówił III RP, nie odmówi – jak mniemam – i tej prośbie.  Człowiek o takich zasługach, życiorysie, charakterze powinien zostać szefem IPN z rekomendacji PO i SLD, o co oficjalnie apeluję do obu tych partii. Iwanek na prezesa!