Migalski się miga, a co robi Krzyk?

W komentarzu w Gazecie Wyborczej do mojego procesu z kapusiem Iwankiem, redaktor Józef Krzyk postanowił zastosować typową dla tego medium metodę. To znaczy ośmieszyć, przeinaczyć i opluć.Na początek jednak kilka słów o samym redaktorze Krzyku, bo dla większości z Państwa ten dziennikarz jest zupełnie nieznany. Poświęcił mi on juz kilka artykułów - zawsze tak samo "obiektywnych", "wyważonych" i "sprawiedliwych". Jakoś się uparł na zajmowanie się moją skromna osobą - od czasu jednak pewnego haniebnego artykułu, który w istocie był słodkim donosikiem na mnie do władz mojej uczelni, pisze o mnie już bez mojego udziału, bo postanowiłem, że nie ma sensu strzępić sobie języka po próżnicy, jak i tak wszystko, co człek powie, będzie użyte przeciwko niemu.Otóż wczorajszy jego komentarz do mojej rozprawy w katowickim sądzie zatytułował - "Migalski się miga". No jakaż subtelność, jaki dowcip, jakie wyrafinowane poczucie humoru. No po prostu, Szanowni Państwo, jaja nie z tej ziemi! Migalski i się miga, ależ błyskotliwa asocjacja myślowa, jakaż wysublimowana ironia. No po prostu zrywać boki i bić się po udach!Ale tytuł nie tylko jest niesamowicie dowcipny, ale tez jakże sugestywny - nie był na rozprawie, znaczy się - miga się! Prawda, że proste? A że byłem od poniedziałku i wciąż jestem w Strasburgu, w pracy, gdzie wypełniam - najlepiej jak potrafię - swoje poselskie obowiązki, to juz nie ma znaczenia. To przecież to samo, co bym sobie po górach hasał, albo przed telewizorem się byczył. Dowodem mojej bezczelności jest, według Józefa Krzyka, to, ze znalazłem wczoraj czas na napisanie bloga! Nie wiem, jak szybko Pan Redaktor myśli i pisze, ale mnie zapisanie takiego tekstu zajmuje około pół godziny. Podróż do Katowic i z powrotem jednak troszkę więcej.Ale nic to - dla Józefa Krzyka to jedynie sposób na wydłużanie procesu. Na nic nie zdały się moje słowa, że 21 grudnia, czyli na wyznaczonym przez sąd następnym posiedzeniu stawie się obowiązkowo, bo to nie koliduje z moimi poselskimi obowiązkami. Dla Pana Redaktora, który z lubością używa wobec mnie słowa "oskarżony" to niczego nie tłumaczy. Wszystko musi być podporządkowane głównej tezie artykułu - o owym miganiu się.A co będzie jak pojawię się w 21 grudnia w sądzie? W jakim kierunku pójdzie redaktor Krzyk? Że byłem źle ubrany? A może, że nazbyt butny i zadufany w sobie? Że już przesądziłem sprawę? Że ścigam biednego człowieka, o którym Józef Krzyk nie wie, czy był esbeckim kapusiem czy tez nie? A może przekazem dla swoich czytelników wówczas będzie to, że jestem pisowcem, czyli a priori radykałem, chamem i autokratą?A o Iwanku Pan Redaktor nie wspomni? Że współpracował z tą organizacją, która zabiła księdza Popiełuszkę? Która mordowała polskich patriotów? Która zniewalała polski naród? Tutaj juz Józef Krzyk nie ma ochoty na krotochwile z nazwiska? Chyba potrafię zrozumieć - jak się miało za kolegę redakcyjnego Maleszkę, to wobec esbeckich kapusiów trzeba zachować klasę! Nie to co wobec wstrętnego pisiaka! Tu zasady rzetelnego dziennikarstwa nie obowiązują!