|
|
Kazimierz Koziorowski "artysta żyjący to jest zawsze problem" - napis sprayem na czarnowiejskiej w krakowie |
|
|
Tadeusz Buraczewski Nie zabrną me twory popod żadne strzechy, Bo wtedy, na szczęście, żadnych strzech nie będzie. W ogóle z tego żadnej nie będzie uciechy, I tylko świństwo równomiernie rozpełźnie się wszędzie. |
|
|
u2 ***W 1912 roku Witkacy przebył trwającą około roku psychoanalizę prowadzoną przez dr de Beaurain[10].***
Tyle że Witkacy wpadł w deprechę po samobójstwie swojej narzeczonej w 1914. Psychoanaliza w 1912 dopiero raczkowała i nie miała wypracowanych terapii. Zresztą nawet dzisiaj lekarze potrafią wykończyć pacjenta z chęci zysku - patrz Matthew Perry, który również cierpiał na ostrą depresję. |
|
|
Edeldreda z Ely @u2
Byli, byli: https://pl.m.wikipedia.o… |
|
|
NASZ_HENRY
Z tymi artystami i artystkami to na okrągło jest skaranie boskie ;-)
|
|
|
u2 ***schizoida naszych czasów***
To że miał kotkę o imieniu Schizofrenia nie czyni z niego schizofrenika. Cierpiał na ostrą depresję, która w końcu skutkowała samobójstwem w wieku zaledwie 54 lat. Nie było jeszcze wtedy psychoanalityków, którzy mogliby mu w tej depresji pomóc.
PS. Mało znany jest okres jego służby w Lejbgwardii, po pijaku gadał że uczestniczył w zbiorowych gwałtach. Później również nie był zbyt wiernym mężem. Z pewnością mocno cierpiał, nie tylko z powodu zażywania narkotyków, o których szkodliwości dobrze wiedział. |
|
|
Edeldreda z Ely "Żona miała stać się Izydorowi izolacyjną płytą, pancerzem odgradzającym go od świata, fortecą, w której zamknięty przed pokusami życia i tak zresztą nie pierwszej jakości, miał nareszcie dokonać czegoś mającego posmak wielkości; choćby tylko w pojęciowych wymiarach, gdy nie mógł być artystą, muzykiem, politykiem, linoskokiem, żonglerem lub narkomanem - dobre to zawody i dużo zadowolenia dające, ale nie dla niego: zbyt wielki miał apetyt intelektualny (...)... Czasy nie były odpowiednie dla wielkości innego gatunku niż pojęciowej i wielkości wyższej rangi, w znaczeniu przetwarzania rzeczywistości przez oddzielne indywiduum. Na dnie duszy, jak każdy zresztą najprzeciętniejszy człowiek (jakiś pułkownik lotnictwa, wiceminister czy nauczyciel ludowy, a nawet gimnazjalny), czuł się Izydor (troszkę choćby) powołanym do jakichś wyższych celów: politycznych, wojskowych, ekonomicznych, czy diabli wiedzą jakich, ale wyższych, miał na wszystkich punktach tych swoje własne teorie, których z powodu ich dzikości nigdy prawie publicznie nie eksponował. Faute de mieux niech to sobie będą i pojęcia, gdy społeczeństwo (o niewdzięczne nadstworzenie!) nie wyniosło go na jakąś inną wyżynkę, dla zdobycia której nie kiwnąłby nawet palcem.". S. I. Witkiewicz, Jedyne wyjście.
Ja też mam intelektualny apetyt, dlatego nie zostałam narkomanem ;-)
Cześć pamięci najgenialniejszego schizoida naszych czasów!
|