Coraz częściej słyszymy, że przyszłość finansów to kryptowaluty, wolne od państwa, niezależne od banków, rzekomo „demokratyczne”. Nowa era pieniądza, w której nikt nie ma władzy, a wszystko reguluje „matematyka”. Brzmi pięknie, jak wszystkie utopie. Problem w tym, że ekonomia to nie bajka o wolności, tylko twarda gra interesów, zobowiązań i realnych dóbr. I w tej grze kryptowaluty przegrywają z kretesem.
Zacznijmy od prostego faktu: żaden kraj na świecie nie uznaje kryptowalut za prawny środek płatniczy. Oznacza to, że nikt nie ma obowiązku ich przyjąć, ani sklep, ani przedsiębiorca, ani nawet państwo, które pobiera podatki. Złotówki w Polsce, euro w strefie euro, dolar w USA – te waluty mają moc, bo stoją za nimi instytucje, prawo i przymus prawny. Kryptowaluta nie ma nic poza obietnicą, że „ktoś, kiedyś, może, być może” ją kupi. To nie pieniądz, to cyfrowy żeton spekulacyjny.
Niektórzy mówią: „ale przecież to przyszłość, zdecentralizowany system zaufania”. Tyle że zaufanie to nie matematyka. Zaufanie to relacja społeczna. I tu tkwi paradoks: kryptowaluty miały zastąpić zaufanie do państwa zaufaniem do kodu, a skończyły jako system pełen oszustw, przekrętów, piramid finansowych i strat liczonych w miliardach dolarów. Wystarczy przypomnieć upadki FTX, Luny, Celsius czy tysięcy mniejszych giełd, które zniknęły z pieniędzmi inwestorów. Tyle pozostało z matematycznej doskonałości.
Ale spójrzmy praktycznie: czy naprawdę ktoś wierzy, że w salonie Ferrari będzie można kupić samochód za bitcoiny? Czy ktoś myśli, że ktokolwiek sprzeda choćby starego poloneza za walutę, której wartość waha się o 10% dziennie? Gdy dziś płacisz w złotówkach, wiesz, ile jutro będą warte. Kiedy płacisz bitcoinem – wiesz tylko, że hazard dopiero się zaczyna.
Kryptowaluty nie są środkiem wymiany, tylko instrumentem spekulacji. Ludzie ich nie używają, żeby kupować chleb, tylko żeby „wejść wcześniej” i „sprzedać drożej”. To nie gospodarka, to kasyno z marketingiem libertariańskim. Giełdy kryptowalut przypominają kasyna w Las Vegas, tyle że bez świateł i drinków, za to z tą samą obietnicą łatwego zysku. A jak wiadomo, w kasynie zawsze wygrywa właściciel stołu.
Największy absurd polega na tym, że kryptowaluty miały „odebrać władzę państwom”, a dziś są narzędziem nowej, nieformalnej oligarchii technologicznej. Zamiast bankierów z Wall Street mamy „kryptocelebrytów” z Twittera, którzy jednym wpisem potrafią przewrócić kursy do góry nogami. W miejsce banku centralnego pojawiły się giełdy kontrolowane przez anonimowych właścicieli w rajach podatkowych. To nie decentralizacja, to chaos przebrany za wolność.
Ekonomiści wiedzą od dawna, że pieniądz działa tylko wtedy, gdy ma trzy funkcje: jest miernikiem wartości, środkiem wymiany i przechowalnikiem wartości. Kryptowaluty nie spełniają żadnej z nich stabilnie. Nie mierzą niczego, bo ich wartość zmienia się z godziny na godzinę. Nie są środkiem wymiany, bo nikt nimi nie płaci. Nie przechowują wartości, bo każdy, kto trzymał bitcoina, wie, jak bolesne bywa „odparowanie” majątku w jedną noc.
Cały mit kryptowalut to współczesna wersja alchemii – próba stworzenia złota z algorytmów. Ale złoto ma wartość, bo ludzie je uznali przez tysiąclecia; kryptowaluta ma wartość tylko tak długo, jak długo trwa złudzenie, że znajdzie się ktoś bardziej naiwny, kto kupi drożej. To nie ekonomia, to psychologia tłumu.
Dlatego pytam: naprawdę wierzymy, że przyszłość pieniądza to coś, czego nie można użyć w sklepie, zapłacić podatku, ani kupić ferrari, ale można stracić oszczędności w sekundę, bo „matematyka się pomyliła”?
Naprawdę ktoś chce budować system finansowy na czymś, co trzeba codziennie tłumaczyć jak magiczną formułę?
Kryptowaluta to nie rewolucja. To najbardziej wyrafinowany sen o wolności, jaki kiedykolwiek sprzedano ludziom – sen, który kończy się tym, że budzimy się z niczym.
c.d.n.🌼
Ten tekst to populistyczny manifest neomerkantylisty, ubrany w język „zdrowego rozsądku”. W sensie logicznym to konglomerat:
Napiszę o tym osobną notkę. Póki co zapraszam do poczytania polemiki pod tą notką: https://naszeblogi.pl/74692-matematyka-zamiast-banku-centralnego
Jest już polemika: https://naszeblogi.pl/74701-kryptowaluta-pieniadz-ktorego-panstwo-sie-boi
Kryptowaluty jednak spełniają kryterium określone "jest miernikiem wartości, środkiem wymiany i przechowalnikiem wartości". Maja kurs, można kupić i sprzedać, trzymają wartość nadspodziewanie dobrze.
Ich realna wartość jest mniejsza niż cebulek tulipanów, a nawet opadłych liści, które można wycenić na 1000PLN od sztuki, dać gwarancję przechowania i nawet można zapowiedzieć termin następnej emisji. W dodatku jest to pieniądz ekologiczny, kreowany przez fotosyntezę i obniżający poziom CO2. Trzeba jeszcze tylko wykreować na nie popyt.
Z bitcoinem tak właśnie zrobiono. Ktoś gdzieś ogłosił, że można u niego za pizzę płacić bitcoinami i z czasem kula śnieżna skumulowała masę. Nie trzeba się bardzo domyślać, że potrzebny był "kapitał początkowy", ani że najłatwiej - bo bez ryzyka finansowego - mogli go stworzyć kreatorzy USD.
Można oczywiście uznać za przypadkową zbieżność upadku banku Lehman Brothers 15.09.2008. i października 2008. gdy Satoshi Nakamoto opublikował białą księgę, a w styczniu 2009 pierwszą wersję implementacji Bitcoin Core.
Można, ale zaufanie do parytetu złota zamieniono na petrodolara i całą dalszą kaskadę zależności, po tzw. instrumenty finansowe (pochodne do pochodnych), które klapnęły w sposób kontrolowany. Nie dziwi więc kolejna ucieczka do przodu.
"żaden kraj na świecie nie uznaje kryptowalut za prawny środek płatniczy"
Dlatego te waluty nazywają się krypto. Ale ich zaleta polega polega na tym, że nikt nie może ustalić wpłacającego. Żaden kraj na świecie nie uznaje kryptowalut za prawny środek płatniczy. A czy dyktatury uznają je za prawny środek płatniczy? To zależy. Dotąd trzeci świat (Afryka) i drugi świat (komuna) uznawał wyższość waluty pierwszego świata. Teraz widać nagły atak komunistów z ChRL na zachodni świat poprzez zawłaszczenie wszelakich gałęzi produkcji.
Skończy się to wielką 3 wojenką światową, przed którą kilka razy już przestrzegałem na NB.
Pozdrawiam serdecznie, Jerzy Ciruk z Dowspudy