Nie trzeba już czołgów, rewolucji, ani grabieży z workami po banknoty jak w 1950 roku. Nie potrzeba nawet urealniania stóp procentowych z mocą wsteczną, jak w 1990. W XXI wieku kradną subtelnie. Po cichu. Bez żadnego huku, tylko z sygnałem NFC w telefonie. Nazywa się to czwartą kradzieżą. I to nie będzie kradzież jednego pokolenia, to będzie przejęcie wszystkiego.
Po trzeciej kradzieży przyszła normalność... dłużna
Poprzednie wpisy pokazały, jak komuniści i ich następcy obrabowali Polaków dwukrotnie:
raz — likwidując prywatną własność i oszczędności przez reformy walutowe i nacjonalizacje,
dwa — niszcząc majątek narodowy pod pozorem terapii szokowej w 1989–1991.
trzy — tworząc system pieniądza dłużnego, który nie tyle zabiera od razu, co wyciska przez całe życie.
Ale teraz zbliżamy się do czegoś gorszego. Czwarta kradzież nie polega już tylko na tym, że coś ci zabiorą. Polega na tym, że nic nie będzie można mieć bez pozwolenia. Ani pieniędzy. Ani majątku. Ani prywatności. Ani własnych decyzji.
Kradzież gotówki: CBDC i cyfrowa obroża
Słowo klucz: CBDC – Central Bank Digital Currency, czyli cyfrowa waluta banku centralnego. Już testowana w Chinach, już omawiana w UE i Polsce, już wpisana w agendy EBC i BIS. W czym problem?
CBDC to nie zwykły pieniądz:
- każda transakcja jest śledzona,
- środki mogą mieć datę ważności (jak talon na żywność),
- można blokować lub ograniczać użycie środków wg decyzji urzędnika lub algorytmu (np. „ty nie możesz kupić benzyny, bo masz zły ślad węglowy”).
Czyli: nawet jeśli masz pieniądze — nie masz nad nimi władzy. Twoje konto staje się pilotem w cudzej ręce.
Zniknięcie gotówki: koniec prywatności i obrony
Gotówka, ta papierowa, fizyczna, była ostatnim bastionem niezależności. Dawała ci:
- anonimowość,
- wolność wyboru,
- możliwość przechowania wartości poza systemem.
Dlatego ją likwidują. Po prostu. Bez głosowania. Pod pozorem „wygody”, „bezpieczeństwa” i „walki z szarą strefą”. I nikt się nie pyta obywatela, czy tego chce. Bo tu nie chodzi o chcenie, tylko o pełną kontrolę.
Kradzież przez algorytm: systemy punktowe, ESG, compliance
W nowym systemie nie decydujesz już ty, tylko punktacja. To już nie są teorie spiskowe, to realna architektura świata zachodniego:
ESG (Environmental, Social, Governance) — firmy, które nie wpisują się w ideologiczną agendę, tracą dostęp do finansowania,
scoring kredytowy oparty o dane społeczne i behawioralne (Twoje poglądy, dieta, nawyki),
compliance i AML, które pozwalają bankom blokować konta bez sądu.
Wszystko ładnie opakowane w „odpowiedzialność”. Ale jaką masz wolność, jeśli algorytm ci mówi, że nie możesz zapłacić za bilet, bo wyraziłeś niepoprawną opinię?
Kto to robi? Ci sami i nowi.
To nie jest dzieło jednej partii. Tak jak pisałem wcześniej:
- komuniści ukradli raz, ich dzieci ukradły drugi raz,
- a teraz dołączyli do nich nowi — eleganccy, europejscy, nowoczesno-technologiczni.
Podzielili się stołem. Jedni z lewej, drudzy z prawej. Jedni mówią o godności, drudzy o wolnym rynku. A wszyscy klepią ten sam kod systemu, który robi z nas:
- dłużników,
- cyfrowych niewolników,
- użytkowników życia, a nie jego właścicieli.
I nie ma znaczenia, czy nazywają się PO, PiS, PSL, Lewica, Trzecia Droga czy jeszcze inaczej. Wszyscy:
- wspierają politykę długu,
- biorą kasę z banków,
- nie kwestionują roli banków centralnych,
- godzą się na wdrażanie CBDC i eliminację gotówki.
To nie jest już polityka. To jest koalicja systemowa.
Co zostanie po czwartej kradzieży?
Zostanie system, w którym:
- nie masz własności,
- nie masz wyboru,
- nie masz gotówki,
- nie masz opcji ucieczki,
- i nawet nie masz do końca świadomości, że to wszystko już się dzieje.
Ale jeśli myślisz, że to jeszcze daleko — to wystarczy, że pójdziesz do sklepu i usłyszysz: „gotówką? oj, rzadko kto teraz tak płaci…”. Albo że w urzędzie: „nie mamy kasy, tylko przelew”.
To już nie przyszłość. To teraźniejszość w trybie beta. A jutro — wersja pełna.
Czwarta kradzież nie będzie polegała na tym, że coś ci zabiorą. Polegać będzie na tym, że nie będziesz miał prawa niczego posiadać — chyba, że na warunkach systemu.
To już nie jest rabunek. To koniec własności jako idei. A potem koniec wolności. I to wszystko — legalnie, nowocześnie, cyfrowo, z uśmiechem.
Rosnąć mimo kradzieży
Zamknę teraz ten cykl o czterech wielkich kradzieżach, o których nie usłyszysz w podręcznikach.
Zamknę go zaskakująco.
Bo wiecie co?
Pomimo tego wszystkiego — Polska rosła.
- Po wojnie nas złamano, ale odbudowaliśmy się.
- W latach 90. rozkradano wszystko, ale Polacy nie odpuścili.
- Władza i partie doiły nas bez wstydu i sentymentu, a my i tak parliśmy do przodu.
Według niemal wszystkich globalnych wskaźników — Polska była przez ostatnie 35 lat jednym z najszybciej rozwijających się krajów na świecie.
I to nie jest opinia. To mówią nawet ci z Davos, IMF, Banku Światowego i Eurostatu.
Wzrost PKB, skok produktywności, poziom edukacji, eksport, technologie – to wszystko się działo.
Ale nie dzięki tym, co rządzili.
Tylko mimo nich.
I teraz najważniejsze:
- To nieprawda, że Polacy muszą mieć nad sobą bat, „jak w Korei”, jak niektórzy tu piszą.
- Nie trzeba jeść trawy i szczurów, żeby się podnieść.
- Nie trzeba zamordyzmu ani „czystek w elitach”.
My to wszystko osiągnęliśmy bez dyktatury, bez chińskiego kagańca, bez armii na ulicach.
Bo to nie naród jest problemem.
To system został tak zaprojektowany, żebyśmy wiecznie walczyli z wiatrakami.
Więc wyobraź sobie, gdzie bylibyśmy dziś,
gdyby nam po prostu przestali przeszkadzać.
I właśnie o tym będą kolejne wpisy.
Nie o tym, co ukradli.
Ale o tym, co można zbudować — gdy przestanie się nas okradać.
Nowy cykl: „Co zamiast tego? Jak powinien wyglądać system, który nie okrada?”
W każdym z kolejnych wpisów opowiem o jednej konkretnej reformie:
- jakie są jej zalety,
- gdzie czyhają haczyki,
- dlaczego nie da się jej teraz wprowadzić,
- i co trzeba zmienić, żeby zacząć naprawdę.
Start już jutro.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 536
Oglądałem reportaż o tym zjawisku, pisała też o tym nasza blogerka Izabela.
Co do towarów, usług etc. pisze o tym Apokalipsa św.Jana:
"Nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia - imienia Bestii lub liczby jej imienia."
Problemem jest to, że zachód patrzy z zazdrością, a nie z przerażeniem.
Ale warto podkreślić jedno: to nie technologia jest zła sama w sobie. To ustrój decyduje, czy służy człowiekowi, czy jest biczem na jego wolność. Ten sam pieniądz cyfrowy, np. oparty o blockchain, z zachowaniem prywatności, przejrzystości emisji i ograniczeniem władzy banków centralnych, może być wybawieniem dla zwykłych ludzi w demokratycznym państwie prawa. Może zabezpieczać przed inflacją, przed spekulacją, przed machinacjami finansowymi, a nawet przed oligarchizacją systemu.
Problem pojawia się wtedy, gdy państwo traktuje technologię nie jako narzędzie służby, ale jako narzędzie nadzoru. W Chinach ten model działa, bo człowiek nie ma tam praw podmiotowych, to państwo jest właścicielem wszystkiego: informacji, prywatności, a nawet duszy. Jeśli się nie zgadzasz, nie istniejesz.
W zachodnim modelu, przynajmniej w założeniu, to człowiek powinien mieć prawo do prywatności, wolności słowa, przemieszczania się, własności.
I tutaj toczy się dzisiejsza wojna — nie czołgami, tylko kodem, regulacjami, polityką monetarną i cyfrowymi walutami banków centralnych (CBDC).
Cytat z Apokalipsy o znamieniu Bestii, „nikt nie może kupić ni sprzedać...”, bywa przytaczany nie bez powodu. Bo opisuje system, w którym udział w gospodarce staje się warunkowy. Musisz mieć zgodę, zgodność, przepustkę. Taki system nie musi być religijny ani jawnie totalitarny. Wystarczy cyfrowa blokada konta, zła punktacja w „systemie reputacji”, zakaz wyjazdu, ograniczenie dostępu do usług. Nawet jeśli na papierze jesteś wolny w praktyce stajesz się zależny od systemu bardziej niż kiedykolwiek.
Dlatego dziś trzeba mówić jasno: cyfryzacja nie jest ani dobra, ani zła. Ale jeśli nie będzie pod kontrolą obywateli i prawa, stanie się narzędziem czwartej kradzieży — tej najbardziej nieuchwytnej.
Bo nie zabierze ci pieniędzy z konta, tylko dostęp do konta. Nie wyrwie ci portfela z kieszeni, tylko sprawi, że nikt ci nic nie sprzeda.
To nie wizja science-fiction. To projekt.
I właśnie trwa jego wdrażanie.