1. W Polsce cały czas obowiązuje narracja, ze jeżeli coś złego dzieje się z naszymi finansami, a w konsekwencji z gospodarką to przez złe rządzenie w krajach strefy euro albo sytuację w jakimś innym kraju UE.
Od wielu tygodni mamy spadki na naszej giełdzie, chronicznie dewaluuje się złoty w stosunku do innych walut ale cały czas rządzący i usłużni ekonomiści mówią i piszą, że to wszystko przez problemy, a to Grecji, a to Portugalii, a to Włoch, a teraz przez naszych bratanków Węgrów.
To nic, że dług publiczny wzrósł przez ostatnie 4 lata o ponad 300 mld zł czyli o ponad 60%,że kolejne 60-70 mld zł długu jest zamieciona pod dywan, że na jego obsługę przeznaczamy już rocznie ponad 40 mld zł, cały czas powody tego wszystkiego są poza naszymi granicami.
Ponieważ nawet już GUS-owi pod nowym kierownictwem trudno jest dalej mataczyć, to ministerstwo finansów co i rusz występuje z nowymi pomysłami jakby ten dług inaczej liczyć (ostatnim pomysłem jest liczenie zagranicznej części długu według średniorocznych kursów złotego, a nie tych z końca grudnia).
Bardzo znamienna była w tej sytuacji wypowiedź jednego z posłów Platformy, który bez żadnego zażenowania stwierdził, że nie po to zmienialiśmy kierownictwo GUS, żeby dług publiczny przekroczył próg 55% PKB ( na koniec 2010 roku wyniósł 54,9% PKB co ogłoszono dopiero w październiku tego roku).
2. Expose Premiera Tuska, według mediów i zaprzyjaźnionych ekonomistów proreformatorskie, wystarczyło do zastopowania dewaluacji złotego zaledwie na parę godzin (zresztą tego dnia na rynku spore ilości euro przypadkowo sprzedawał BGK).
Od ponad tygodnia mamy spadki na giełdzie (ponad 7, 5 mld zł straciły na wartości akcje KGHM na skutek informacji Tuska o dodatkowym opodatkowaniu wydobycia miedzi i srebra), euro kosztuje już 4,55 zł, a USD 3,44 zł.
Wygląda na to,że rynki finansowe specjalnie żadnych posunięć, które znacząco mogą poprawić sytuacje naszych finansów publicznych, wcale nie dostrzegły, choć szczególnie dla tych mniej zamożnych Polaków, Premier Tusk zapowiedział wiele dokuczliwych posunięć.
3.Wszystko to ma miejsce w sytuacji prawie codziennych interwencji walutowych NBP, które wspomaga bardzo często także BGK, zamieniając na rynku euro pochodzące z budżetu UE na złote.
Po ostatnim obniżeniu ratingu Węgier,kiedy rentowność naszych 10-letnich obligacji przekroczyła 6,1%, znowu nasiliły się głosy,że to wszystko przez to,że rynki traktują jednakowo wszystkie kraje europy środkowo-wschodniej.
Tyle tylko, że nasi sąsiedzi Czesi mają się pod tym względem znacznie lepiej, a ich obligacje 10-letnie od dłuższego czasu mają rentowność o blisko 200 pkt bazowych niższą, niż nasze papiery wartościowe.
Co więc powoduje taki niepokój rynków wobec naszego długu. Na pewno tempo jego przyrostu, które poza Grecją i Irlandią było najszybsze w Europie (jak już pisałem przyrost o ponad 60 % w ciągu ostatnich 4 lat).
Drugim powodem jest wielkość zadłużenia naszego sektora publicznego i prywatnego razem w walutach innych niż krajowa. Na koniec 2010 roku wyniosło ono 315 mld USD czyli ponad 66% PKB, a po I kwartale 2011 roku już blisko 350 mld USD czyli ponad 70 % PKB i rośnie ,choć w II połowie roku już zdecydowanie wolniej.
Przy postępującej dewaluacji złotego wierzyciele zaczynają się obawiać czy polskie firmy, gospodarstwa domowe, wreszcie polskie państwo, które pożyczyły tak olbrzymie sumy w walutach, będą w stanie obsługiwać swoje długi , a w konsekwencji je całkowicie spłacić, zwłaszcza, że wzrost gospodarczy w naszym kraju jest coraz słabszy.
Tak więc to nie tylko zawirowania w krajach strefy euro, sytuacja u naszych bliższych czy dalszych sąsiadów jest powodem coraz większych naszych kłopotów ale beztroska rządzących i przekonanie, że wszechobecnym PR-em można wszystko.
Można, rzeczywiście dużo, skoro 39% Polaków zagłosowało na Platformę po 4 latach rządzenia o takich katastrofalnych skutkach dla naszych finansów ale nie można przekonać bankierów, żeby dalej pożyczali.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3676
Stąd wypływa druga negatywna zasada selekcji: dyktator będzie w stanie zdobyć poparcie wszystkich uległych i naiwnych , którzy nie mają własnych zdecydowanych przekonań, ale skłonni są przyjąć gotowy system wartości, jeśli tylko wbija się im go do głowy wystarczająco często i dobitnie. To właśnie ci, których mętnie i nie w pełni uformowane opinie łatwo ulegają zachwianiu, i którzy chętnie poddają się swym emocjom i namiętnościom, powiększają szeregi partii totalitarnej. To nie o Tusku ale o Hitlerze.
Jak tu wytłumaczyć tej bezrozumnej polskiej masie, że wyjściem z takiego kryzysu jest jedynie bardzo-bardzo-bardzo-bardzo-bardzo głęboka OBNIŻKA podatków oraz natychmiastowe zlikwidowanie regulacji gospodarki - jak za Rakowskiego i Wilczka /zniesienie reglamentacji dopuszczania do robienia biznesu/. A przecież to nie wszystkie powody katastrofy.
Etatyzm, przeregulowana gospodarka gorsetem przepisów, których nikt już ani nie czyta ani nie jest w stanie nawet zrozumieć, ale które skutecznie dławią, podatkowy rekord świata, gigantyczna w Polsce katastrofa demograficzna /ale za granicą Polki mają prawie statystyczne troje dzieci na głowę/, przymus ubezpieczeń i to wobec prywatnych firm, niekontrolowana emisja długu publicznego wobec nienarodzonych pokoleń, lichwiarski system kredytowy i generalnie patologiczny, niemoralny i skazany na klęskę SOCJALIZM - wszystko to spowoduje, że niedługo Polska zniknie z map świata.
W parlamencie wszystkie bez wyjątku siły posiadają prawie wyłącznie samych wyznawców zabobonu socjalistycznego, którzy jako remedium widzą podwyżkę podatków wobec kogoś tam, nie rozumiejąc, że każda podwyżka podatków, jest uderzeniem w koszty pozyskiwania kapitałów i ZAWSZE UDERZY W BIEDAKÓW.
Zawsze.
Można nawet, jak bolszewicy w Rosji, w ogóle zniszczyć wszelki kapitał i wtedy mnóstwo ludzi... umrze z głodu.
Ale można zrobić tak, jak zaproponował ktoś niezwykle etyczny i niezwykle inteligentny:
http://www.telegraf.biz/…
Prosta recepta, ewangeliczna do bólu a z kryzysu gospodarczego można wyjść piorunem.
Jest tylko jeden problem, problem polityczny: co podziać z politykami, którzy nie przyjmują do wiadomości, że życie na cudzy koszt jest niedopuszczalne?
ONI chcą marnować pod przymusem ukradzione ludziom pieniądze i ostatnią rzeczą w ich życiu będzie zgoda, aby z tym pasożytnictwem raz na zawsze skończyć.
MFW, EBC pożyczą jeszcze wiele milionów euro tylko, że rząd nic nie zrobi aby wyjść ze spirali zadłużenia bo takie są zalecenia i założenia UE, a jak państwo będzie już do końca upadłe to wtedy się zacznie...
Ten rząd każdą informację na temat tego co się dzieje na Węgrzech dokładnie zakłamuje. Rząd Orbana robi porządek po postkomunie. Ale tego Polakom przecież nie wolno mówić. Jak Węgrzy zaczęli sobie w kraju robić porządki wbrew zaleceniom Unii Europejskiej ( opodatkowanie banków, sklepów wielkopowierzchniowych, zamrożenie kursu franka szwajcarskiego dla tych co wzięli kredyt w tej walucie, wysyłanie na emerytury czerwonych sędziów, zwiększenie dodatków na dzieci) to nasłali na nich bankierów. Forint traci na wartości, zwiększa się węgierskie zadłużenie. Tylko patrzeć jak im UE podeśle im komisarza tak, jak to już zrobili Grekom i Włochom. UE nie da się umocnić nikomu. Oni chcą mieć władzę absolutną.