1. Od wczoraj kiedy to Minister Rostowski ogłosił, że przygotowuje aż 3 nowe wersje budżetu na 2012 rok, w mediach rozgorzała dyskusja, który z nich będzie przekazany do Sejmu jako autopoprawka do budżetu już złożonego przez rząd. Minister posunął się jeszcze dalej, bo stwierdził, że ta gigantyczna praca jego resortu jest spowodowana nieodpowiedzialnością polityków krajach Europy Zachodniej, którzy mimo jego ostrzeżeń, nie podjęli we właściwym czasie stosownych decyzji w sprawie swoich finansów i w ten sposób doprowadzili do kryzysu, który w następnym roku ,negatywnie wpłynie na gospodarkę w naszym kraju.
A więc gdyby tej nieodpowiedzialności w Europie Zachodniej nie było, to on Jan Vincent Rostowski nie musiałby przygotowywać żadnej nowej wersji budżetu, dobra byłaby ta z maja tego roku, przesłana do Sejmu 30 września.
2. Po tym przekazie ministra wyraźnie widać, że wybory niczego nie zmieniły, ba pogarszająca się z tygodnia na tydzień sytuacja w finansach europejskich także nic nie zmieniła, dla rządu Tuska, najważniejszy jest PR i tylko PR.
To PR-owcy podpowiedzieli, dać „ludowi” 3 wersje budżetu niech wszyscy zajmą się dyskusją, która jest bardziej prawdopodobna, a światły rząd wystąpi tylko w roli arbitra, a nie odpowiedzialnego za stan polskich finansów publicznych i gospodarki.
Ba Minister Rostowski, mówi wprost jeżeli sytuacja w krajach Europy Zachodniej będzie się pogarszała to konsekwencją tego będzie przyjęcie najbardziej pesymistycznej wersji budżetu (recesyjnej), a to może spowodować nawet konieczność podniesienia podatków w Polsce. Słowem, nasz rząd jest świetny tylko przez tych nieudaczników z Zachodu, Polacy będą zmuszeni do wyrzeczeń. Prawda, że przekonująca „narracja”.
3. Te 3 wersje budżetu to ta najbardziej optymistyczna z 3,2% wzrostu PKB, realistyczna z 2,5% wzrostu PKB i pesymistyczna ze spadkiem PKB o 1%. Wydaje się jednak, że potrzebna jest 4 wersja, ta prawdziwa.
Ale o tą będzie najtrudniej bo gdyby ją zaprezentować, to trzeba by pokazać rezultaty 4 letniego „nic nie robienia” rządu Tuska, a do tego nie można się przecież przyznać za wszelką cenę.
Trzeba by pokazać, że dług publiczny podczas tych „światłych” rządów wzrósł o blisko 300 mld zł ( o ponad 60%), mimo wyprzedaży majątku narodowego na 50 mld zł i wręcz grabież dywidendy ze spółek Skarbu Państwa na ponad 30 mld zł.
Trzeba by pokazać zabranie z Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych ( a więc środków pracodawców) pozbawiające samorządy powiatowe możliwości ograniczania bezrobocia w w latach 2011-2012 10 mld zł i Funduszu Rezerwy Demograficznej ponad 11 mld zł (co spowoduje niewypłacalność FUS po roku 2020).
Trzeba by pokazać 10 mld zł zobowiązań w ochronie zdrowia, i przynajmniej 15 mld zł zobowiązań Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (część to tzw. kredyty budżetowe, a część kredyty w bankach komercyjnych).
Należałoby się wreszcie przyznać ,że zobowiązania Krajowego Funduszu Drogowego, które wynoszą już blisko 30 mld zł to są jednak zobowiązania sektora finansów publicznych i trzeba je wliczać i do deficytu sektora finansów publicznych i długu publicznego. Tak jak robi to Komisja Europejska.
A pokazując to wszystko trzeba by się przyznać, że nasz dług publiczny liczony metodą unijną przekroczył już nie tylko 55% PKB próg ostrożnościowy wynikający z ustawy o finansach publicznych ale także ten 60% PKB, konstytucyjny.
A wtedy zapewne nie byłoby już tak dużo chętnych na polskie obligacje skarbowe, a tych trzeba sprzedać w następnym roku przynajmniej za 165 mld zł. A od tego momentu już tylko krok do ścieżki greckiej.
Jeżeli dalej polskimi finansami publicznymi będzie rządził PR , jeżeli na rok 2012 nie będzie 4 -prawdziwej wersji budżetu z prawdziwymi dochodami i wydatkami, od której będzie można rozpocząć naprawę naszych finansów publicznych,to skończymy niestety jak Grecja.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3689
i jeszcze David Icke dokładnie to samo ale w skali globalnej :
http://bankowaokupacja.b…