Nadzieje na uzyskanie pieniędzy z UE, mimo haniebnej uległości w sprawie sądów, są coraz wątlejsze. Pani von der… już uprzedziła, że to nie koniec szykan. Ma ich w zapasie jeszcze sporo i najwyraźniej czeka na wynik wyborów, który może się dla niej, a szczególnie jej mocodawców, okazać korzystny w przypadku wstrzymania się z przydziałem środków KPO. Wystarczy za pomocą swojej reprezentacji, a właściwie agentury, przedłużyć proces legislacyjny, a następnie pogrymasić i wszcząć postępowanie zatwierdzające, ażeby doczekać wyborów w Polsce, licząc że pieniądze dostaną posłuszni wykonawcy poleceń brukselsko berlińskich.
Nie tylko upodlonym, ale też i naiwnym wydaje się, że wystarczy być gorliwym wykonawcą unijnej władzy, a dobrodziejstwa będą spływać na Polskę. Przypomnijmy sobie zatem niemal cały okres “transformacji”, w którym kolejne rządy, wyłączywszy, przynajmniej częściowo, Olszewskiego i Kaczyńskiego, wykazywały uległość wobec możnych sąsiadów. Nie tylko, że nie mieliśmy z tego tytułu żadnych zysków, ale jeszcze musieliśmy płacić najwyższą cenę za rosyjski gaz i likwidować na polecenie Niemiec samodzielną działalność gospodarczą. Przypomina to wiek XVIII kiedy “Targowica” za swą uległość doczekała nagrody w postaci rozbiorów. Od wieków stosunek do Polski dyktowany jest hasłem “Drang nach Osten” z jednej strony i parciem na zachód z drugiej. Fakt, że te działania mają charakter samobójczy nie przeszkadza ich istnieniu i okresowemu przybieraniu na sile – zawsze prowadząc do konfliktu. Tego nie da się uniknąć między zbójami.
Ze strony niemieckiej, po zlikwidowaniu bratnich plemion nadłabiańskich, przyszła kolej na polski stan posiadania na Śląsku i nadodrzu. Osłabienie dynamiki cesarstwa niemieckiego, powodowane głównie wewnętrznymi kłopotami, spowodowało, że przez kilka wieków nie mieliśmy z tej strony otwartej agresji. Wobec tego stworzyliśmy ją sami, sprowadzając Krzyżaków, a następnie hodując Prusy. Wdanie się w równoczesny konflikt o panowanie na wschodnim Bałtyku z Moskwą i Szwecją musiało w końcu, mimo efektownych zwycięstw ze zdobyciem Moskwy na czele, doprowadzić do klęski.
Polskim paradoksem było to, że jedyne państwo w Europie, cieszące się tolerancją religijną, obrało na swój tron katolickiego fanatyka, będącego praktycznie wygnańcem z własnego kraju. W efekcie zamiast naturalnego sojusznika w podziale wpływów bałtyckich i walki z Moskwą uzyskaliśmy najzaciętszego wroga, który doprowadził nasz kraj do ruiny, z której już nie podnieśliśmy się. Słabość Polski wykorzystały zarówno Prusy w rozbudowie swego kraju i awansie do “królestwa”, jak i Rosja, sadowiąc się nad Bałtykiem. Rozbiór Polski był niemieckim marzeniem od dawna i znalazł swój wyraz w Radnot i propozycjach wobec kolejnych carów. Piotr I, który po Połtawie zyskał dominującą pozycję w środkowej Europie, odmówił polskiemu królowi Augustowi Mocnemu dokonania tego, będąc pewnym swej przewagi. Tę linię kontynuowały jego dzieci, a szczególnie Elżbieta, doprowadzając do praktycznego unicestwienia państwa pruskiego. Nie jest wykluczone, że spowodowało to jej nagłą śmierć, lobby niemieckie na carskim tronie, mimo “czystek” carycy było dostatecznie silne.
W tym momencie zakończyła swoje rządy dynastia Romanowów, a nastała niemiecka Gottorp-Holstein mimo adopcji, przejścia na prawosławie i przybrania imienia Piotr przez siostrzeńca Elżbiety. Niedoścignioną niemiecką agentką okazała się jego żona, Friedrike Zerbst zu Anstalt, która po uduszeniu Piotra III zagarnęła carski tron jako Katarzyna II. Mając w ręku władanie Polską, postanowiła zrobić z niej prezent dla Niemców, oferując Austrii Kraków i Lwów, Prusom Gdańsk, Poznań, a nawet Warszawę, dla Rosji zatrzymując jedynie Wilno. Rosja nie musiała się z nikim dzielić wpływami w Polsce, jej przewaga nad Austrią była kolosalna, a Prusy przed chwilą uratowane z niebytu w ogóle nie były żadnym partnerem. Prezenty od Katarzyny II wzmocniły niemiecką pozycję w Europie, szczególnie w agresywnym, pruskim wydaniu i inicjatywa w środkowej Europie przeszła w ich ręce. Zostało to wprawdzie zakłócone podbojami Napoleona, ale trwało to zaledwie kilka lat między 1806 a 1812. Kongres wiedeński zapewnił pokój w tej części Europy na sto lat, w końcu jednak stało się to co było nieuchronne – wojna między zaborcami.
Powtórkę z tego mieliśmy w czasie II wojny światowej i dlatego obie strony uznały za konieczne stworzenie strefy buforowej. Ta strefa może funkcjonować pożytecznie dla twórców pod warunkiem całkowitego podporządkowania i zachowania odpowiednio umiarkowanej siły. Jednakże zarówno Ukraina po stronie rosyjskiej jak i Polska po niemieckiej wykazały wyraźne chęci zdobycia niezależności, stąd proces surowego karania Ukrainy. Niemcy w stosunku do Polski nie mogą sięgnąć po środki użyte przez Rosję, ale mogą posłużyć się podporządkowaną im administracją UE w celu zastosowania odpowiednich środków presji na Polskę. Pieniądze z UE mają służyć temu celowi i cala heca z sądami, praworządnością, wolnością seksualną itp. służą jedynie jako preteksty do wymuszenia nie tylko posłuszeństwa, ale też i gwarancji podporządkowania, którą daje odpowiednia obsada władz w Polsce.
Polska ma oczywiście atuty w swoim ręku, niestety nie wykorzystuje ich, jakby w obawie przed przeciągnięciem struny. Jest jednak sposób niezawodny w stosunku do Niemiec, mamy zresztą zwiastun tej niezawodności w postaci niemieckiej zgody na przekazanie Leopardów Ukrainie, jako niewątpliwy skutek wizyty Scholza w Waszyngtonie. Jeżeli udało się uzyskać tak daleko idące ustępstwo, to powinno udać się znacznie mniejsze, jakim jest zaprzestanie szykanowania Polski – wspólnego sojusznika.
Jeżeli w tej mierze nie uda się uzyskać drobnej de facto interwencji amerykańskiej to nie tylko nie ma sojuszu polsko-amerykańskiego, lecz po prostu jesteśmy tak traktowani jak zostaliśmy już przez Roosevelta. Trzeba koniecznie dokonać tej próby nie tylko w naszym interesie, lecz całej zachodniej społeczności z Ameryką włącznie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1493
Wobec tego stworzyliśmy ją sami, sprowadzając Krzyżaków, a następnie hodując Prusy.
Jedną z najciekawszych rzeczy w historii stosunków polsko - niemieckich jest niewiarygodnie długi okres pokojowej koegzystencji. Pewnie bez precedensu w całej Europie jeśli chodzi po sąsiadów.
To było wieeele stuleci pokoju.
Ponieważ nasze stosunki były pokojowe trzeba było z Niemcami utożsamić Krzyżaków oraz Prusaków. A przecież były to w owym czasie zupełnie niezależne byty polityczne. Krzyżacy byli Zakonem. A Prusacy toczyli wojny z innymi państwami niemieckimi też przecież. Dzięki temu uproszczeniu rzeczy zaczęły wyglądać nieco lepiej: biliśmy się z Niemcami ze względnie standardową częstotliwością dla sąsiedzkich stosunków w Europie.
Cały powyższy wywód autora jest nie tylko wielkim uproszczeniem ale też bazuje na szkolnej prawdzie historycznej, która ma dość niewiele wspólnego z rzeczywistością. Ale nawet jeśli ktoś polega tylko na tej szkolnej wiedzy to łatwo zauważy że stosunki między Prusami (i Niemcami) a Rosją raz były wrogie raz przyjazne. Był moment kiedy faktycznie Rosja o włos nie skasowała Prus ale wtedy nastąpił cudowny zwrot sytuacji. Który powinien dawać do myślenia gdyż w jednej chwili Rosja z kraju których chciał usunąć Prusy z mapy Europy stała się ich sojusznikiem.
Ta historia powinna ludziom uzmysłowić jakim beznadziejnym uproszczeniem jest posługiwanie się geograficznymi bytami jakby reprezentowały jakieś stałe ciągle chcące tego samego siły.
To dlatego ludzie tak mało rozumieją z polityki także dzisiaj. Bo bazują na tych uproszczeniach. Posługują się kompletnie fałszywymi uogólnieniami i skrótami myślowymi. To dlatego między innymi nie rozumieją postępowania Morawieckiego czy prawdziwej roli Tuska. To dlatego tak łatwo łykają podrzucaną im propagandę - ponieważ ta właśnie bazuje na tych uproszczeniach. Oraz naiwnej wierze w dobroć rozgrywających.
Ale najgorsze chyba jest przekonanie o głupocie, naiwności i niewiedzy tych rozgrywających. Podczas kiedy ich gry dawno weszły na poziom niemal niedostępny do ogarnięcia przez kogokolwiek tutaj łącznie ze mną. Chociaż ja przynajmniej zdaję sobie z tego sprawę.
Czytając NB mam bardzo często wrażenie że ludzie tutaj nie przeczytali żadnej książki szpiegowskiej ani nie obejrzeli żadnego dramatu politycznego. Prostego filmu jak „Syriana” Clooneya choćby. Czy jakiegoś innego. Ludzie tutaj z jednej strony zakładają istnienie jakichś światowych sił zła a z drugiej wierzą że pojawił się PiS, jedyna taka partia na świecie, która stanęła do walki z tymi siłami. I wystarczy tylko tupnąć, nogą, co powinien zrobić Morawiecki (Kaczyński, ktokolwiek) i będzie dobrze.
Niestety.
Wygląda na to że jest inaczej.
No nie, wystarczy przypomnieć sobie rok 1410 i bitwę pod Zielonym Lasem. Wojny polsko-niemieckie zakończyły się dopiero hołdem pruskim w 1525. Ale sprytny Hohenzollern przeszedł na protestantyzm i przez parę stuleci do 18 wieku hodowali Niemcy zawiść wobec potężnej Polski. Dwie kadencje Niemców na tronie Polski dokonały spustoszenia w 18 wieku i zakończyły się rozbiorami.
A Niemcy? Owszem pomogą....Rosji!