System „wczesnego ostrzegania przed kryzysem” zawarty w 6 aktach legislacyjnych Parlamentu Europejskiego nie stanowi w zasadzie niczego co nie byłoby dotychczas zalecane przez władze unijne. Nie zmieniły się dwa zasadnicze wskaźniki oceny sytuacji ekonomicznej krajów unijnych: - 3 % progu deficytu budżetowego i 60% PKB zadłużenia publicznego. Wprowadzono symboliczne kary za ich przekroczenie, ale w dalszym ciągu nie ma gwarancji skuteczności tych zabiegów.
Władze UE z uporem dążą do stworzenia superpaństwa, które będzie miało swój rząd, parlament, sądownictwo i własną walutę, policję i wojsko. Zapomniano tylko o jednej rzeczy, a mianowicie o konieczności zlikwidowania samodzielnych państw, jako członków tego państwa państw.
Ze względu na świadomość, że otwarte ogłoszenie, jako celu działania likwidacji państw członkowskich wywołałoby powszechny sprzeciw, usiłuje się tego dokonać „kuchennymi schodami” stawiając członków UE wobec faktów dokonanych.
Chcąc rzetelnie przeanalizować sytuację Unii należy wyraźnie rozdzielić to wszystko co jest sztafażem od realiów tej instytucji. Jako sztafaż należy uznać wszystkie instytucje formalnie ją reprezentujące z traktatem lizbońskim na czele.
Możemy uznać, że Rada Europejska jest bliższa realnej władzy, ale i ona znajduje się obecnie w dyspozycji kilku „wiodących” krajów z Niemcami na czele.
Nikt nie chce nazwać po imieniu faktycznego stanu obawia się bowiem możliwości pozbawienia łaskawości rzeczywistych władców UE. W polskim przypadku oznacza to strach przed utratą dotacji unijnych, które są po prostu ochłapami z pańskiego stołu niestanowiącymi nawet części strat, jakie gospodarka polska ponosi w wyniku restrykcyjnych działań administracji brukselskiej. Dotyczy to wielu innych krajów unijnych.
Cały ten pomysł z „sześciopakiem” jest tylko jeszcze jednym świadectwem na jałowość intelektualną władz UE i mentalność stójkowego policjanta, który zna tylko jeden sposób na wszystko – ukaranie mandatem.
Czy ktokolwiek w tym towarzystwie zadał sobie trud pomyślenia o konieczności zbadania jakie są źródła przekroczeń owych sakramentalnych odsetek PKB czy budżetu?
Jeżeli są to, jak w przypadku Grecji zwykłe nadużycia i trwonienie pieniędzy to działania interwencyjne powinny nastąpić znacznie wcześniej aniżeli wtedy, gdy grozi to katastrofą. W tym celu powinna prowadzona analiza sytuacji na bieżąco. Olbrzymi, rozdęty do karykaturalnych rozmiarów aparat biurokratyczny administracji unijnej lepiej zająłby się taką działalnością aniżeli masową produkcją bzdurnych rozporządzeń.
Jeżeli natomiast przekroczenia wynikają z celowych działań w kierunku poprawy infrastruktury kraju, nadrabiania zaległości cywilizacyjnych, czy też wzrostu zdolności wytwórczych to ocena stanu zadłużenia, względnie przekroczeń budżetowych powinna być zupełnie inna.
Ponadto jakoś dziwnie możnym unijnego światka jakoś wymienione przekroczenia uchodzą płazem. I tak Niemcy wykazują zadłużenie w wysokości 62,6 % PKB, Francja 67,0%, a Włochy nawet 103,7%.
Gwoli sprawiedliwości należy nadmienić, że sam formalny wskaźnik zadłużenia nie wystarcza dla określenia sytuacji gospodarczej kraju, Japonia ma bowiem zadłużenie wynoszące 170,4% PKB, a mimo to prosperuje zupełnie dobrze i nawet radzi sobie z potwornymi klęskami żywiołowymi.
Problem leży w efektywności gospodarki i rozmiarów dyspozycyjnych zasobów, dlatego stan zadłużenia Japonii przeszło trzykrotnie proporcjonalnie przewyższający zadłużenie Polski jest mniej groźny od polskiego, a to ze względu na niewydolność polskiej gospodarki stworzoną celowo unijnymi restrykcjami.
I tu leży pies pogrzebany, poszukiwanie ratunku we wzmożonych restrykcjach niczego nie rozwiąże, jedynym sposobem jest ożywienie całej unijnej gospodarki na drodze zwiększenia eksportu, wyrównania bilansu obrotów pozaunijnych, wzmożenia popytu wewnętrznego przez wprowadzenie szeroko pojętej deglomeracji, a nade wszystko przez stworzenie rzeczywiście wolnego wspólnego rynku.
Wymaga to wstrzymania natychmiastowego działań w kierunku tworzenia sztucznego tworu, a raczej „potworu” unijnego superpaństwa, rozpędzenie brukselskiej biurokracji z parlamentem i KE na czele, a na to miejsce stworzenie na wzór Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali niewielkiego, ale sprawnego aparatu wykonawczego dla postanowień Rady Europejskiej w dziedzinie tworzenia i ochrony wspólnego rynku, promocji własnej wytwórczości, eksportu, a przede wszystkim innowacyjności. Punktem wyjścia dla tej działalności, tak jak dla europejskiej wspólnoty węgla i stali, powinna być wspólna polityka w zakresie energetyki.
Jednym z największych nieszczęść UE było wprowadzenie euro jako wspólnej waluty, skutki tego odczuwamy wszyscy na własnej kieszeni. Waluta unijna, jako element ułatwiania wymiany może funkcjonować obok walut krajowych na zasadzie wspólnoty emisyjnej opartej na realnych wkładach a nie na deklaracjach. Wówczas wszelkie wybryki i nadużycia, których oczywiście nie da się uniknąć mimo wszelkich zabezpieczeń, spadną wyłącznie na sprawcę, a nie tak jak obecnie na wszystkich członków wspólnoty.
Wszystko, o czym piszę, a co jest tylko otwarciem na nowy, twórczy układ europejski, jest do załatwienia tylko pod warunkiem obalenia hegemonii tych, którym obecny kształt UE służy.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2299