Nie trzeba tych nieszczęść wymieniać, wszyscy je znamy nie tylko do bólu, ale i do obrzydzenia.
Ze wszystkich dobrych rad najlepszą chyba jest ta którą śpiewał Wojtek Młynarski: “róbmy swoje”. Otóż to – wyczytałem, że chińskie kierownictwo dokonało epokowego odkrycia stwierdzając że “domy buduje się do mieszkania, a nie do spekulacji”. Piszę o tym od wielu lat i nie tylko piszę , lecz też umieściłem w obowiązującym w swoim czasie programie AWS, co zresztą, jak większość zobowiązań, nie zostało dotrzymane.
Dlaczego zwracam uwagę na ten temat? Otóż, szukając skutecznej drogi walki z inflacją, trzeba przede wszystkim zwiększyć podaż poszukiwanych dóbr. Wszyscy mędrcy, wypowiadający się na ten temat jakby zapomnieli o tej najważniejszej zasadzie. Na niebotyczny wzrost cen mieszkań jedynym sposobem jest zwiększenie podaży, a na to niemal wyłącznie wpływa budownictwo.
W tym roku zapewne znowu przekroczymy 200 tys. oddanych do użytku mieszkań, co oczywiście w stosunku do poprzednich rządów sprzed 2015 roku jest dużym postępem, ale co absolutnie nie wystarczy, nie tylko ze względu na dodatkowy popyt spekulacyjny, lub jak kto woli, lokacyjny.
Faktyczne zaległości, nagromadzone jeszcze za PRL, to przynajmniej półtora miliona mieszkań. Tylko, że kogo z naprawdę potrzebujących stać na kupno mieszkania np. w Warszawie już po ponad 12 tys. zł/m2?
Nawet przy sztucznie zawyżonych cenach materiałów budowlanych, rzeczywisty koszt budowy nie powinien przekraczać połowy tej ceny. Ponadto jest ciągle zła relacja mieszkań budowanych przez developerów, wyraźnie grających na zwyżkę cen, a budownictwem indywidualnym w różnych formach. W tym roku jest to 120 tys. do 70 tys., trzeba koniecznie te relacje zmienić, zachęcając potrzebujących do podejmowania inicjatywy, chociażby przez przydział działek. Efektem tego powinno być zaspokojenie w wyższym stopniu potrzeb mieszkaniowych, a w konsekwencji rozwój polskich rodzin oraz wpłynięcie na obniżenie cen.
Na drożyznę artykułów spożywczych najlepszym środkiem jest intensyfikacja polskiego rolnictwa, nie tylko przez pomoc inwestycyjną, ale też likwidację monopolu zagranicznych koncernów handlowych oraz umożliwienie producentom bezpośredniej sprzedaży na rynku hurtowym i detalicznym.
Pomoc ludziom w biedzie jest niezbędna, ale nie można tego ograniczać wyłącznie do darowizny, trzeba starać się o dostarczanie ludziom produktywnej pracy i w ten sposób wpływać na zwiększenie dochodów. W Polsce jest w sprzedaży zbyt mało towarów naszej własnej produkcji, a nawet tą, którą posiadamy, zbyt łatwo oddajemy w obce ręce. Wielkie marzenia o udziale w światowym targowisku może nie są złe, ale nie wolno zapominać o prozie codziennego życia w kraju.
Atak na próbę reformy sądownictwa jest elementem walki o rządzenie Polską. Sędziowie „na telefon”, a także nie podlegający lustracji, stanowią znakomite narzędzie dyspozycyjne, przejęte po PRL. Podobnie zresztą jak cały ówczesny aparat administracji państwowej.
Jeszcze gorsze jest usiłowanie wdrożenie w Polsce jako uprzywilejowanej ideologii LGTB i temu podobnych objawów antychrześcijańskiej indoktrynacji, poparte szantażem finansowym. Mieści się w tym bezprecedensowe mieszanie się w wewnętrzne sprawy Polski w „obronie” obcych przedsiębiorstw, których szkodliwą działalność polskie władze usiłują ograniczyć. Takie same, a nawet bardziej restrykcyjne rozwiązania w Niemczech czy Francji są najwyraźniej aprobowane.
Jesteśmy atakowani w UE praktycznie za wszystko i mamy pretensję, że nie traktuje się nas równorzędnie z krajami uprzywilejowanymi. A przecież powinniśmy stale pamiętać że do tej z przeproszeniem “łunii” zostaliśmy zaanektowani nie dla naszego pożytku.
Mamy jednak pozycję wyjątkową (narzuca się, aktualną w tym towarzystwie – szantażową), otóż powróciliśmy do roli przedmurza, wprawdzie już nie chrześcijaństwa, którego UE się wyparło, ale przynajmniej do ochrony ciepłych i luksusowych legowisk uprzywilejowanych, z racji praw “historycznych”, jak mawiała pani Merkelowa.
Wyrzucenie nas z UE grozi bowiem, w ich mniemaniu, przejściem do obozu, wprawdzie “zaprzyjaźnionego”, ale znacznie lepiej na dystans. To jest właśnie nasza niezastąpiona rola, z czego można skorzystać.Pisałem o tym nie raz, tylko że, jak dotąd, nikt tą kartą nie zagrał z naszej strony.
Czy jest jakaś nadzieja na zmianę naszego położenia?
Jestem przekonany, że tak, tylko nie w tej konfiguracji europejskiej, która w tej chwili broni swego stanu posiadania, nie stać ją jednak na żaden rzeczywisty postęp poza “zacieśnianiem integracji”, czyli w ludzkim języku - zmuszaniem do ślepego posłuszeństwa. Musi to wywołać narastające odruchy sprzeciwu, zmierzające w miarę upływu czasu do obalenia istniejącego układu. W jakim kierunku będzie ten ruch podążał, będzie zależeć od tego kto zdoła uchwycić ster biegu wypadków. Jeżeli pozwolimy, tak jak to uczyniła “Solidarność”, na mistyfikację dokonaną przez bezpiekę na zewnętrzne zlecenia, to możemy znowu wylądować w czymś w rodzaju ”IIIRP”. I to jest przyczyna dla której stale przypominam o konieczności kontynuowania walki o naszą niepodległość.
Ludziom małego ducha wydaje się, że są to mrzonki w świecie narastającej przemocy, totalnego nihilizmu i dość biernej postawy naszego społeczeństwa. Przypominam im zatem, że w 1913 roku żadnemu z czczonych obecnie „Ojców Niepodległości” nie przyszło do głowy, że w wyniku spodziewanego konfliktu europejskiego odrodzi się wolna Polska. Tak jak to wymodlił Wieszcz Narodowy. Szukano głównie poprawy położenia Polaków, poza jednym wyjątkiem, o którym już nawet w 1916 roku detaszowany do NKN porucznik austriackiego Zweigstelle niejaki Zagórski pisał do swojego szefa kapitana Rybaka (obydwaj późniejsi polscy generałowie), że „brygadierowi Piłsudskiemu bzdurzy się mrzonka o niepodległej Polsce”.
A nastroje w polskim społeczeństwie były takie, że „Pierwszą Kadrową” powitały w Kielcach zamknięte okiennice. Obecnie duch w narodzie jest też w dużej mierze uśpiony, trzeba go tylko obudzić z oszołomienia. Jest to chyba najlepsze życzenie świąteczne, niech Gwiazda Betlejemska otworzy oczy Polakom.
PS. Mój poprzedni wpis na temat dążeń Putina został potraktowany po ,macoszemu”, już się do tego przyzwyczaiłem. Najwyraźniej bardziej interesujące są ploteczki o „celebrytach” z naczelnym „celebryta” „IIIRP” o którym w swoim czasie mówiono: „Kaczory są okropne, ale najgorszy jest Donald”. A tymczasem mamy jaskrawy dowód na właściwość mojego ostrzeżenia w postaci ultimatum Putina i zakręceniu kurka gazowego przez Polskę.
Przeżywamy napięcia odpowiadające końcom lat trzydziestych ubiegłego wieku, które ja jako jeden z już ostatnich dobrze pamiętam. Ludzie, obudźcie się z gnuśnej drzemki jeżeli nie chcecie „powtórki z rozrywki”.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2075
Wiele lat temu prezydentowa Wa-wy p. HGW powiedziała publicznie, że jej celem jest pozbycie się ze stolicy biedaków, zwłaszcza z centrum. Mają tam mieszać tylko bogacze.
Było to na długo przed nagłośnieniem afery reprywatyzacyjnej, w której uczestniczy przede wszystkim nadzwyczajna kasta, w tym rodzina p. HGW.
Tylko jakie widzi alternatywy skoro:
- Unia a zwłaszcza Niemcy gnębią nas jak mogą
- USA eksportują do Polski jedynie pedalstwo i broń za podwójną cenę (talibom dają gratis)
- z Chinami nie wolno nam rozmawiać
- Czechy mają nas gdzieś
- o Rosji to już nawet nie wspomnę bo to słowo przeklęte.
Zostały nam jedynie mocarstwa typu Węgry (zresztą realizujące swoje narodowe interesy nie ogllądając się na Polskę) i emiraty bałtyckie.
O Ukrainie szkoda gadać bo wszystko wskazuje na to, że ma zamiar popełnić samobójstwo.
To gdzie szukać przyjaciół? Może San Escobar nas przytuli?...
Stany Zjednoczone i Wielka Brytania przystąpiły do wspólnego dzieła. W ciągu kilku lat położyli podwaliny pod to, czym jest dzisiaj nasz świat: NATO, sojusz wojskowy zdominowany przez Anglosasów; Unia Europejska, cywilna organizacja sojuszników. Członkowie jednej instytucji niekoniecznie są częścią drugiej, ale to nie przeszkadza, by NATO i UE, obie z siedzibą w Brukseli, były stronami tej samej monety.
Niemcy, okupowane przez czterech zwycięzców II wojny światowej do 1990 r., czyli od zjednoczenia, zawsze dostosowywały się do tego, że przestały być potęgą militarną. Do dziś niemieckie tajne służby są podporządkowane USA, które zreorganizowały je z byłym nazistowskim personelem; ponadto Pentagon posiada w Niemczech bardzo ważne bazy wojskowe, które są eksterytorialne.
Niemcy i Francja od lat przejmują kierownictwo instytucji, którą dziś nazywamy Unią Europejską. François Mitterrand i Helmut Kohl planowali przekształcenie wspólnego rynku w ponadnarodowe państwo - w każdym razie wasala Stanów Zjednoczonych - zdolne do konkurowania z ZSRR i Chinami: Unię Europejską. Ta struktura – której Stany Zjednoczone żądały, aby kraje byłego Układu Warszawskiego przystąpiły do NATO w tym samym czasie – stała się kolosalną biurokracją. Wbrew pozorom Rada Szefów Państw i Rządów nie jest superrządem, ale organem, któremu powierzono odnotowywanie decyzji NATO. Innymi słowy, rezolucje przyjmowane przez Sojusz Atlantycki zdominowany przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię są następnie przekazywane Komisji Europejskiej, następnie przedkładane Parlamentowi i ostatecznie ratyfikowane przez Radę.
Jasne jest, że weszliśmy w fazę rozpadu Unii Europejskiej, struktury tak sklerotycznej, że kraje członkowskie będą miały szczęście odzyskać pełną niepodległość. Ale wyzwanie może przerodzić się w dramat. Stany Zjednoczone ulegną implodowaniu, a Unia Europejska straci swojego władcę. Kraje członkowskie będą musiały się ze sobą skonfrontować. To niezwykle pilne, abyśmy zaczęli się rozumieć, już nie jako zwykli partnerzy biznesowi, ale jako partnerzy na całym świecie. Niezastosowanie się do tego doprowadzi nas do katastrofy, do powszechnej wojny.
Można odbudować Europę nie jako scentralizowaną biurokrację, ale jako sieć państw, otwierającą się na kraje, od których sztucznie oddzielili nas Anglosasi, którzy chcieli zapewnić sobie dominację na kontynencie w okresie zimnej wojny.
Thierry Meyssan
I chociaż nasza władza dysponuje wojskiem, policją, służbami specjalnymi, to wyprowadza nas z równowagi ta cholerna niemoc :
- zlodziej jest marszałkiem senatu, a my czekamy kiedy zrezygnuje z immunitetu,
- uliczna żydówka wrzeszczy do nas „Wy-dalać”, a nasze służby „nic”,
- ciapate okładają naszych kamieniami, polewaczki stoją w garażach, a dowódcy śpią,
- już wysłano 100 wezwań, a koń na wolności śmieje się z nas,
- celebryci wyzywają żołnierzy od morderców, Jaruzela nazywają patriotą, i nic,
- posłowie Konfederacji robią z sejmu cyrk bez jakichkolwiek konsekwencji,
- zdrajca Banaś wysyła delegację na Białoruś, bez zgody MSZ, a żandarmeria nie reaguje,
- sędziowie rodem z PRL-u robią sobie co chcą, a my boimy się przeprowadzić reformy,
- i mógłbym tak jeszcze długo wymieniać ...........
A my ? Potrafimy składać wieńce i zapalać znicze, dawać się opluwać i kopać przez postkomunistów, manipulować przez lewackie ścierwomedia i okradać przez czerwoną zarazę i arbuzów w samorządach, dajemy się zdradzać w PE, itd.
Pytam więc: Jak długo jeszcze będziemy czekać na normalność w naszej Ojczyźnie ?!! Bo druga kadencja pomału mija, a my tak jakbyśmy czekali kiedy oni sobie pójdą ?!!!!!!
//Bo druga kadencja pomału mija, a my tak jakbyśmy czekali kiedy oni sobie pójdą ?!!!!!!//
A trzeciej kadencji nie będzie...
tak, jestem pewien, że trzeciej kadencji nie będzie. Wybory wagra Hołownia albo Kamysz. No chyba, że pam-pers postawi na złodziei, kłamców i zdrajców PO z niemcem Tuskiem na czele ! he, he, he, he, ....
Na drożyznę artykułów spożywczych najlepszym środkiem jest intensyfikacja polskiego rolnictwa, nie tylko przez pomoc inwestycyjną, ale też likwidację monopolu zagranicznych koncernów handlowych oraz umożliwienie producentom bezpośredniej sprzedaży na rynku hurtowym i detalicznym.
============
Nie wiem jak to się dzieje, pomarańcze kosztują regularnie tyle ile najtańsze polskie jabłka, a nieregularnie, czyli w promocji świątecznej 1,99 zł/kg, czyli mniej niż polskie ziemniaki. Banany, które przepłynęły pół świata są o połowę tańsze niż kwaśne polskie gruszki. Trudno sobie wyobrazić ile te płody rolne i owoce będą kosztowały, kiedy nie będą miały konkurencji?
Wynika z tego, że ani Unia Europejska, ani żadne z jej państw członkowskich nie ma już niezależnej polityki zagranicznej. Fakty pokazują, że istnieje tylko jedna rzeczywistość: wyrównanie za tym, co Waszyngton sam zadecyduje (być może w porozumieniu z Londynem).
Podobnie europejska polityka gospodarcza jest zgodna z amerykańskimi interesami i amerykańskimi praktykami. Nowy Jork to drugie co do wielkości centrum finansowe na świecie (po Londynie) z największym płynnym rynkiem kapitałowym na świecie. W wartościach bezwzględnych Stany Zjednoczone są – przynajmniej nominalnie – największą gospodarką świata (choć pod względem parytetu siły nabywczej największa jest obecnie gospodarka chińska).
Decyzja o doprowadzeniu Unii Europejskiej wraz z NATO do granicy z Rosją, początkowo pod kierownictwem i polityką administracji Clintona, była wyraźnym sygnałem, że rządy UE znalazły się pod rządami amerykańskimi. W tym punkcie zwrotnym projekt Unii Europejskiej został zakończony, zastąpiony projektem wojskowym północnoatlantyckim pod dowództwem amerykańskim.
Jest jednak całkowicie możliwe, że nawet wbrew amerykańskim życzeniom i imperatywom geopolitycznym, Unia Europejska może rozpaść się wewnętrznie z powodu napięć między państwami i niespójności gospodarczych. Jedno jest pewne: UE nie może przetrwać w swojej obecnej strukturze ani na to nie zasługuje.
Ta „Wielka Gra” XX i XXI wieku zakończy się, gdy tylko jedna strona (blok eurazjatycki) stanie się silniejsza, a druga (blok atlantycki) słabnie.
Francis Lee
Przez to mamy inflację, że rząd nadrukował pustego pieniądza. Bańki spekulacyjne też są tego rezultatem. Ceny mieszkań nie rosną w wyniku spisku kapitalistów.
No i nie wylądujemy w czymś w rodzaju III RP, bo ona wciąż trwa, pomimo zmiany dekoracji. Jest tylko więcej patetycznego safandulstwa.