Grymasy upadającej klasy

W niedzielny wieczór publiczności zainteresowanej polityką skrzecząca pospolitość zafundowała kilka przyspieszonych szkoleń fizjonomicznych jednocześnie. Robert Biedroń pokazał jak robić dobrą minę do złej gry. Choć zawiedli go nawet nieheteroseksualni, których ponoć jest kilka milionów, przedostatni(o ostatnim potem) wodzirej LGBTitd jak zwykle był zadowolony z siebie. A zyskał mniej punktów procentowych(2,21) niż pani Magdalena Ogórek przed pięciu laty(2,38). I dwaj rozgrywający lewicy, ‘poprzedni, Leszek Miller i obecny, Włodzimierz Czarzasty, zaprezentowali ten sam tajemniczy uśmiech a la Gioconda. Pierwszy, bo jego kandydatka wypadła lepiej, drugi, bo złomotany Biedroń odpadł z rywalizacji o buńczuk lidera awangardy progresu.
Oblicze Władysława Kosiniaka-Kamysza wyrażało sromotę Jaśka z “Wesela”, bowiem gdzieś za plecami słyszał pomruk ludowców: no i co, tygrysie, miałeś złoty róg?!
Krzysztof Bosak zachowywał kamienną twarz pokerzysty. Efekt twardziela wzmacniała przez kontrast widoczna w tle maska trefnisia, niegdyś mistrza paradoksu, teraz raczej obciachu, Janusza Mikke.
Szymon Hołownia stroił miny nawiedzonego kaznodziei w stylu księdza Skargi. I tylko czekałem, aż zwróci się do elektoratu: umiłowani bracia i siostry… W takiej właśnie kolejności alfabetycznej ze względu na poprawność polityczną.
Rafał Trzaskowski gładkość lica salonowego Eugeniusza Oniegina, co to po francusku sowierszenno i objasniałsa i pisał(rusycystów błagam o litość), przemodelował na srogie oblicze wiecowego trybuna, puszczając wszak oko do sierot po Biedroniu. Sądzę, że obietnica gejowskiego ślubu w Belwederze jest jedynie kwestią czasu.
Komentatorzy generatorów rzeczywistości urojonej przedzierzgnęli się na ten wieczór w zaklinaczy deszczu. Co ja plotę?! Oni od dawna mają wryte w fizis grymasy szamanów z głębi czarnego, wróć, afroafrykańskiego lądu. I potrafią wywodzić zwycięstwo Trzaskowskiego z najbardziej karkołomnych przesłanek. Ale chyba nie są tak omnipotentni jak magowie angielscy.
Otóż pewien wódz afrykańskiej wioski był w Londynie świadkiem ich mocy. Na wielkiej łące wojownicy dwu plemion w skąpych strojach otoczyli czarodzieja w czarnej szacie. Ten zadął w piszczałkę i wtedy zaczął padać deszcz.
Zaklinacze z nad Wisły dmą na razie wyłącznie w propagandowe tuby pobożnych życzeń. Bo wedle nich jeśli ponad 56 procent wyborców nie głosowało na Andrzeja Dudę, to Trzaskowski ma zwycięstwo w kieszeni, zwłaszcza, że będzie mu sprzyjać zwiększona frekwencja w drugiej turze. Furda, że łatwiej pojąć kwadraturę koła niż logikę takich wywodów.
Tak czy owak zanosi się na dwanaście dni frapującej młócki medialnej, pojedynków na miny, cepy i pomyje.
 
Sekator
 
PS.

-Ty też będziesz wylewał pomyje - pyta mój komputer.
- Kto wie - mruczę odruchowo i czuję zakłopotanie.