Co łączy Związek Nauczycielstwa Polskiego z tym zaskakującym, komunistycznym sloganem? Postaram się wyjaśnić to w miarę prosto...
Z racji wieku miałem to szczęście, że uczyli mnie w dużej mierze przedwojenni pedagodzy. Dlatego mam porównanie misji ówczesnych, prawdziwych nauczycieli z wygłupami niektórych dzisiejszych „happenerów” strajkowych. Mam też za sobą krótki epizod pracy w szkole w charakterze belfra i wychowawcy klasy maturalnej. To były trudne czasy i wspaniała młodzież; parę razy musiałem np. bronić przed dyrekcją uczniów wyrzucanych ze szkoły za noszenie opornika w klapie... Opisałem to pokrótce w jednym z ostatnich numerów „Sieci” (15.04.br) :
TAKIE BĘDĄ RZECZYPOSPOLITE…
Za komuny darmowe studia należało odpracować (przez trzy lata!) w dowolnym państwowym przedsiębiorstwie. Z dyplomem inżyniera nie mogłem od razu zostać muzykiem, z konieczności podjąłem więc pracę nauczyciela przedmiotów zawodowych w Technikum Budowy Okrętów. W szkole spodobało mi się, złapałem świetny kontakt z młodzieżą (to były zupełnie inne dzieciaki niż teraz), poczułem niespodzianie misję „Siłaczki”. Dodatkowo w weekendy grałem koncerty, a w długie, dwumiesięczne wakacje ruszałem w regularne trasy koncertowe.
Dyrekcja doceniła mnie; mogłem przedłużyć umowę i dziś miałbym niezłą, nauczycielską emeryturę. Wybrałem wolny zawód, w którym prawdopodobnie będę pracował aż do śmierci, bo minimalne świadczenia ZUS nie wystarczą mi na podstawowe opłaty. Ale nie żałuję – czuję się spełniony i mam satysfakcję z tego, co robię. I o to właśnie chodzi – każdy ma prawo wyboru i musi liczyć się z dobrymi i złymi tego konsekwencjami.
Nauczyciele powinni negocjować swe pensje, niezadowoleni mogą nawet odejść z zawodu. Na całym świecie tak się właśnie dzieje: to rynek reguluje popyt i podaż. Najgorsze jest to, że selekcja negatywna w tej profesji jest wyjątkowo widoczna. Kto ma dziś uczyć złych nauczycieli? Jako początkujący pedagog miałem na lekcjach niezapowiedziane wizytacje, po których – na dyrektorskim dywaniku – omawialiśmy popełniane przeze mnie błędy. I to dawało efekty!
Moi wychowankowie porobili przeróżne kariery; jest wśród nich i kanclerz uniwersytetu, i biskup, i znany zawodnik/trener piłki ręcznej... Wielu dziękuje mi, że nauczyłem ich nie tylko konstrukcji kadłuba okrętu.
Dziś dominują roszczenia, a poziomem nauczania nikt się nie przejmuje. System sam się degeneruje...
PS Uważam, że ostatnie strajki mają charakter stricte polityczny (ZNP jest lewicowe do szpiku kości). I nie ustaną, dopóki postkomuna nie obali tego rządu. A potem? Potem będzie jeszcze gorzej. Stracą wszyscy: i nauczyciele, i uczniowie…
Robiąc ostatnio porządki w domu natrafiłem – oprócz pokwitowań opłaconych składek nauczycielskiej „Solidarności” – na swoją starą legitymację ZNP z ‘79r. (do związków zawodowych należeli wtedy z klucza wszyscy nauczyciele) z zaskakującym dziś nagłówkiem na szczycie dokumentu: „PROLETARIUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄCZCIE SIĘ”…
Nie mogę zrozumieć, co za geniusz intelektu skojarzył ówczesne grono pedagogiczne z robotniczo-chłopskim „ludem pracującym miast i wsi”; niemniej ten slogan obnaża doskonale ideowe korzenie Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Nie wiem, jakie nagłówki zawierają współczesne legitymacje nauczycieli, ale doskonale rozumiem sentyment związkowców z ZNP – p. Sławomira Broniarza et consortes – do postkomunistycznej, anty-pisowskiej koalicji z KOD-em na czele… A przecież nauczyciel – podobnie jak i inni przedstawiciele profesji zaufania publicznego: lekarz, sędzia, żołnierz czy policjant – powinien być w swej pracy apolityczny; tego od niego oczekują obywatele. A zwłaszcza oddani mu pod opiekę małoletni uczniowie...
Myślę, że wielu zdroworozsądkowych, prawdziwie etycznych nauczycieli pluje sobie dziś w brodę, że dało się wmanewrować w tę polityczną hucpę. I życzę im we wrześniu – kiedy ZNP znów rozpęta strajki w szkołach – zdecydować się na innych negocjatorów niż „proletariusz” Sławomir Broniarz…
Może wtedy – zamiast jedynie płacowych postulatów – uda się nam wszystkim naprawić polską szkołę. Trzeba przywrócić dyscyplinę na lekcji (nauczyciel nie może być „workiem treningowym” dla wyluzowanych hasłem „róbta co chceta” małolatów). I zmienić program nauczania z „testowego” na przyswojenie rzetelnej, prawdziwej wiedzy.
Wypada też lepiej nagradzać dobrych nauczycieli, a wyrugować z zawodu jałowych, przypadkowych, niemądrych ludzi.
Matura/licencjat/dyplom/doktorat powinien być dla najlepszych, wybranych (biednych a zdolnych powinno wesprzeć się stypendiami; nie stać nas na utratę talentów).
Prywatne uczelnie, rozdające (za pieniądze) na lewo i prawo nic nie warte tytuły magistrów zdewaluowały status wyższego wykształcenia. Każdy może znaleźć swoje miejsce w życiu; brakuje wszak wykwalifikowanych, świetnie dziś zarabiających rzemieślników, budowlańców, hydraulików, elektryków, kafelkarzy etc etc.
A odbudowa prawdziwych elit intelektualnych i moralnych powinna stać się priorytetem MEN.
PS A z cyklu znalezione w sieci – przypominam stary wiersz pt. „POLSKOŚĆ TO NIENORMALNOŚĆ” w interpretacji Jerzego Zelnika… Polecam, bo czasy idą wilcze...
https://www.youtube.com/watch?v=uFdOExItF5E
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4232
Za komuny darmowe studia należało odpracować – Skoro należało odpracować, to nie były darmowe. Swoją drogą, odkąd to komuna jest wzorcem?
Matura/licencjat/dyplom/doktorat powinien być dla najlepszych, wybranych – Tylko kto wtedy będzie dzieci uczył?
Prywatne uczelnie, rozdające (za pieniądze) na lewo i prawo nic nie warte tytuły magistrów zdewaluowały status wyższego wykształcenia. – Komuno wróć!
Praca górnika Panie zaczepialski jest mierzalna. Może Pan tego nie wie, ale większość zatrudnionych - na całym świecie, otrzymuje pensję precyzyjnie wyliczaną w zależności od jej jakości i nakładu pracy. Inaczej ma się sprawa z zatrudnionymi dla których pracodawcą jest państwo, czyli opłacanymi z pieniędzy wypracowanymi przez tę pierwszą grupę. Tam płaci się po uważaniu. Nooo, - no musi Pan to wiedzieć.
Co z górnikami z państwowych kopalń? To właśnie oni robili burdy swego czasu.
Widzi Pan jakąś różnicę między tymi mierzalnymi i niemierzalnymi? Nie może Pan nie widzieć.
Czy ty też przypadkiem nie kończyłeś I LO w Orłowie? Tam mieliśmy sporą grupę świetnych, profesjonalnych nauczycieli, którzy słusznie zasługiwali na tytuł profesora, jak się do nich zwracaliśmy. Jedynym mankamentem, który wykazywali, to, że jeżeli byłeś dobry, to chcieli cię zawłaszczyć w swoim przedmiocie. Miałem taki problem z chemią i biologią. Lubiłem te przedmioty, ale nie chciałem się im poświęcić całkowicie. Tak, czy inaczej, ówczesna szkoła to były prastare relacje Mistrz - Uczeń. Dzisiejsi hipsterzy pewnie mistrza nazwali by guru...
TBO to była szkoła elitarna na najwyższym poziomie. Nadal wielu znajomych, prawdziwych intelektualistów ukończyło TBO.
Wnuczka jest w 7 klasie. Pomagam, jako też gość z epizodem nauczania (nie pedagogicznym), tyle ile mogę. I jestem przerażony. Mimo, że to szkoła prywatna, mająca w Gdyni wysoką markę. Sporo nauczycieli (nauczycielek) zbudowała sobie metodę nauki w pewnym sensie (w podstawówce!) jak na studiach eksternistycznych. Pobieżnie omawia temat; demonstruje dwa, trzy najprostsze przykłady, zadaje mnóstwo materiału do domu, którego dziecko samo nie jest w stanie pojąć, a potem jeszcze na klasówkach daje takie zadania, które wykraczają poza przerabiany temat. Głupota? Złośliwość? Problemy emocjonalne? Tak czy inaczej jest to zachowanie dyskwalifikujące nauczyciela.
Problemem jest tam też fakt, że paniusie-mamusie podjeżdżające pod szkołę po dzieci wypasionymi SUVami z najwyższej półki, mają w d. wiedzę uzyskaną przez dziecko - liczy się tylko ocena.
Na samym początku, przed podjęciem pracy z dziećmi, zrobiłbym obowiązkowe testy psychologiczne, czy dana osoba nadaje się do wychowywania i pedagogiki. Do cholery, w żegludze międzynarodowej musiałem do pracy na morzu przejść takich testów kilka. I każdy mógł być dyskwalifikujący. A my oddajemy często swoje dzieci osobom niezrównoważonym?! Lub gender?
Drugie co bym również bezwzględnie wprowadził, to indywidualna ocena każdego nauczyciela. A pensja, premie i promocje ściśle powiązane z jakością pracownika. Przecież to żelazna zasada na całym świecie. I we wszystkich zawodach. Dobry jest nagradzany, średni stoi w miejscu, a zły usuwany.
Dlatego jestem za radykalną zmianą systemu edukacji, a nie powtarzającą się łataniną i fastrygowaniem starego, złego systemu.
Serdeczności
Pisałem o tym już kilkakrotnie na różnych łamach, przeprowadzałem wiele inspirujących rozmów w tym kierunku, ale musimy przyjąć wreszcie do wiadomości, że polską oświatę może uratować tylko powrót do przedwojennego modelu nauczania.Dlaczego? Dlatego, że dzisiejsza oświata ma przed sobą ten sam problem, co przedwojenna - dobre wykształcenie narodu i ujednolicenie sposobu jego myślenia. Internet jest dobrodziejstwem, ale nie zapewnia on wiedzy przekrojowej, lecz zwykłą sieczkę, którą można się zaledwie popisywać.
"Proletariusze...." - genialne!!! Szkoda, że nie mogliście usłyszeć tego wybuchu spontanicznego śmiechu,który wyzwolił się, jak tuba z PRL-u.
Pozdrawiam