Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Pedał w sutannie czyli wrażliwość Piesiewicza

Coryllus, 30.06.2011
Zapomnielibyśmy już o naszym mistrzu i nauczycielu wrażliwości, senatorze Krzysztofie Piesiewiczu, zapomnielibyśmy całkiem gdyby nie Telewizja Polska S.A która wyemitowała w środę film według jednego z licznych scenariuszy pana senatora. I ja ten film, nie pomny na wcześniejsze moje doświadczenia z produkcją pana Piesiewicza obejrzałem. Tak się bowiem złożyło, że akurat przebywałem w jednym pomieszczeniu z telewizorem.

Film nosił tytuł „Nadzieja” i był być może częścią jakiegoś tryptyku o nazwie „Trzy cnoty boskie”, co byłoby bardzo w stylu pana Piesiewicza i dawałoby widzom gwarancję, że obcują z dziełem wielkim. Obecność Pana Boga w tytułach dzieł i cykli znacznie podnosi atrakcyjność tych produkcji w oczach tak zwanej wyrobionej publiczności. Mamy więc „Nadzieję”. Film wysmakowany, przeczuty i perfekcyjny, który mówi nam o sprawach ostatecznych i dla człowieka najważniejszych. Czyli o śmierci i przeznaczeniu. Tylko takie bowiem filmy mogą podobać się wyrobionej publiczności złożonej ze znajomych i przyjaciół pana senatora. Inne nie. Musi być śmierć i przeznaczenie, w tle zaś miłość, a wszystko winno być nasycone kolorami i światłem przeciekającym przez liście kasztanowców rosnących wokół starych, drewnianych kościołów. Ach, jakieś to piękne i jakie wzniosłe !

Żeby nie było za słodko serwuje nam nasz senator także kilka kropel goryczy i podłości, a także sporą dawkę wciąganego przez nos prawdziwego życia. Świat bowiem to nie tylko światło przez liście, ale także złodzieje, kurwy i oszuści. Któż by o tym nie wiedział. Pan senator zaś, co okazało się długo po nakręceniu tej całej „Nadziei” wiedział o tym znacznie lepiej od innych.

Na początku filmu pociąg zabija kobietę, matkę dwóch chłopców. Ich ojcem jest znany dyrygent grany przez świętej pamięci Zbigniewa Zapasiewicza. Tu warto by się zastanowić czy nie można by stworzyć jakiegoś rankingu dyrygentów granych przez różnych aktorów ze świata i powalczyć o pierwszeństwo w tym zestawieniu dla Zapasiewicza właśnie. Miałby szansę. Dobrze wygląda w tym fraku, choć samego dyrygowania nie pokazuje, a jedynie ukłon i schodzenie po schodach. Ale i tak wypada nieźle. Mamy więc tę śmierć niezawinioną, która pokazana jest sposób niezwykle malowniczy i profesjonalny. Powiedziałbym do porzygania profesjonalny, bo z offu płynie muzyka poważna, po morzu sunie żaglówka, a po szynach ciągnących się wzdłuż wybrzeża jedzie wolno pociąg morderca. Trup w białym giezłeczku leżący na żółtym żwirze, który ślicznie kontrastuje z zieloną trawą porastająca torowisko też jest znakomicie odegrany, tym znakomiciej, że giezłeczko krwią upaprane w wielu miejscach, co daje już taką paletę w kadrze, że nawet daltoniści muszą zapłakać.

Potem mamy cięcie i widzimy inny świat. Dyrygent którego żonę zamordował pociąg nie kontynuował kariery bo się załamał i jest organistą w małym drewnianym kościółku. Widzimy go jak ze swoim dorosłym już synem, trzęsącą się ręką wyjada barszcz czerwony z białego talerza. To nie jest tak urocze jak nieboszczka przy torach, ale też fajne, bo biały talerz i czerwona zupa to niezły kontrast. Do tego jeszcze ta ręka, co się trzęsie. Okazuje się, że drugi syn pana dyrygenta przez tę śmierć niezawinioną zszedł na złą drogę i musi teraz siedzieć w więzieniu za podwójne morderstwo. Już w tym momencie zauważamy, że scenarzysta Piesiewcz jest wybitnym znawcą realiów codziennych, psychologii oraz świata artystów.

Syn, który przebywa na wolności ma osobliwe hobby; łazi za Pszoniakiem i robi mu zdjęcia. Pszoniak zaś, który gra w tym filmie senatora, historyka sztuki i tak zwanego szanowanego obywatela (ach te skojarzenia i paralele) ma jeszcze ciekawsze hobby niż młody syn dyrygenta. Otóż pan senator grany przez Pszoniaka, kiedy akurat nie urzęduje, nie wygłasza przemówień i nie otwiera ważnych wystaw, umawia się z ukraińskimi dziewczętami, które w czasie tych spotkań są rozebrane do rosołu podobnie jak sam Pszoniak. Sesje te pełne gwałtownych ruchów i dziwnego szarpania fotografuje właśnie syn dyrygenta, obdarzony przez scenarzystę imieniem Franciszek. Robi to siedząc na strychu, którego okno umieszczone jest jak raz na wprost tego mieszkania, gdzie Pszoniak z tymi dziwkami dokazuje.

Prócz dużo młodszych od siebie i łatwych dziewcząt ma nasz senator jeszcze jedno hobby związane ze swoim wyuczonym zawodem. Kradnie mianowicie obrazy z kościołów na zlecenie mafii, reprezentowanej w tym filmie przez Jana Frycza z Krakowa. Kradnie obrazy i sprzedaje je do Ameryki. Tak się właśnie nieszczęśliwie składa, że jeden bardzo cenny obraz wisi w tym kościele, w którym organistą jest były dyrygent Zapasiewicz.

Obraz nosi tytuł „Anioł ze skrzypcami” i jak oznajmia perfidnie Pszoniak na konferencji prasowej został namalowany w Wenecji w XV wieku. Wcześniej oczywiście – musimy mieć tego świadomość – Pszoniak przy pomocy dwóch osiłków sam ten obraz z małego drewnianego kościółka wyniósł. Teraz zaś kłamie w żywe oczy, że nie wie kto to zrobił (ach te skojarzenia i paralele). Oczywiście syn dyrygenta wszystko sfotografował i zaczyna z Pszoniakiem tak zwaną „subtelną grę”. Nie chce on niczego więcej jak tylko tego, by obraz wrócił na miejsce, a senator umawiający się z dziwkami do rodziny czyli do starej i grubej Marzeny Trybały oraz jej córki, która przypadkowo zupełnie jest sympatią syna dyrygenta fotografującego jej ojca. Tak to właśnie wszystko wygląda. Mamy tu do czynienia z takim spiętrzeniem metafor, że zachodzi obawa iż pan Piesiewicz musiał się czymś wspomagać przy pisaniu tegoż scenariusza, bo przecież na trzeźwo, tak bez niczego nie wymyślił by tego nikt.

No, ale mamy to co mamy. Porzućmy jednak intrygę główną, która jest po prostu syfiasta i robaczywa, bo określenie „nieprawdziwa” jest tutaj zbyt rażącym eufemizmem. Skupmy się na pewnym pobocznym wątku. Mamy w tym filmie dwie postacie drugoplanowe, które wymownie świadczą o tym jakież to sympatie ukrywa w swej przebogatej duszy senator Piesiewicz. Mamy postać policjanta graną przez Zamachowskiego i postać księdza proboszcza graną przez jakiegoś tłustego pana w okularach. Zamachowski chodzi w wytartej skórze, jest stanowczy, ale jednocześnie elastyczny, przyjaźnie odnosi się do syna dyrygenta i nawet kiedy go aresztuje i przesłuchuje ani na moment nie porzuca tak lubianych przez Piesiewicza zasad „subtelnej gry dwóch pięknych umysłów”. Policjant to przyjaciel po prostu, on chce dobrze, chce odnaleźć ten obraz i chce osadzenia winnych w więzieniu, proste reguły wyznaje ten facet. Jego partner w „subtelnej grze” czyli młodzieniec podglądający jak Pszoniak rżnie Ukrainki chce jednak dużo więcej. On chce naprawić świat, a na pewno Pszoniaka. I o tym jest właśnie ten film. Piesiewicz wyraźnie nam pokazuje, że świat naprawić można jedynie poprzez współpracę z policją. Rzuca się tam w oczy jeszcze jedna postać. W czasie przesłuchań, czyli tej „subtelnej gry” Franciszek jest wyprowadzany z pokoju przez milczącego policjanta. Gra go Paweł Konnak, zwany Konjo. Czyli kolega Wojewódzkiego, rzekomy satyryk i wesołek, a tak naprawdę solidnie umocowany gdzieś wysoko darmozjad, którego matka była jakąś fiszą w komunistycznej telewizji.

Wszystko jest więc jasne; jeśli będziesz młodzieńcze współpracował z policjantami i telewizją, nic złego cię nie spotka. Więcej – możesz uratować przez potępieniem takiego grzesznika jak senator Pszoniak. Nie będzie on więcej kradł obrazów, nie spotka się z żadną gołą dziwką, z ubraną też nie. Będzie już miłym i spokojnym starszym panem.

Co innego współpraca z księdzem. Ta może przynieść jedynie same kłopoty. Ksiądz, który wygląda jak gruba kobieta i ma usta – na potrzeby filmu – pociągnięte szminką. Wprost mówi policjantowi, że Franciszek to „piękny chłopak”, ale dziwak. Jak wiadomo w środowiskach wyzwolonych i światłych, do których należy senator Piesiewicz, odium na człowieka spada właśnie wtedy, a może jedynie wtedy, gdy ujawnią się jego homoseksualne skłonności. Tak więc pokazuje nam Piesiewicz tego grubego pedała w sutannie i każe napawać się jego ohydą. Potem jednak jest jeszcze gorzej. Okazuje się bowiem, że ksiądz chce pomóc w śledztwie i mówi policjantowi w tajemnicy, że w czasie swojej posługi w tej parafii sporządził teczki z charakterystykami wszystkich parafian. Rozumiecie teczki sporządził! Ksiądz! W dobrej wierze mówi o tym policjantowi Zamachowskiemu, a ten uśmiecha się niczym radziecki lotnik, któremu amerykańscy kapitaliści proponują pracę za dolary. - Teczki – mówi – jakie teczki – co ksiądz !

I mamy już jasność. Już wiemy jaka była rzeczywista intencja tej niskobudżetowej produkcji. Bo przecież nie pokazania głupawej historii wyssanej z palca i gołego Pszoniaka oraz cycków jakiejś pani.

Film pochodzi z roku 2006, pan senator Piesiewcz przebrał się za dziewczynę w 2009, możemy więc przypuszczać, że film pod tytułem „Nadzieja” był obrazem inspirowanym przez jakichś znajomych pana senatora, którzy znali i znają doskonale sytuację w policji oraz wśród księży. Być może tak było, ale być może nie. Fakt jest faktem – film powstał, ksiądz pedał zakładał teczki, a policjant w skórze palił brązowe cygaretki z plastikowym ustnikiem. Obraz wrócił na miejsce, Pszoniak do rodziny, Frycza zabili, Franciszek rozdziewiczył córkę senatora na splątanym stosie spadochronów, czemu z żywym zainteresowaniem przyglądał się Jerzy Trela. I to wszystko było pokazane o 20 w TVP program 1, w środku tygodnia. Mnie samemu wierzyć się nie chce. I tylko ten drugi syn, co siedział w więzieniu popełnił samobójstwo.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 4103
Domyślny avatar

Gość

30.06.2011 15:54

Jak mowisz Pan Bog-to zawsze z najwyzszym szacunkiem-a nie ubecka twoja niewina godzina bedzuiesz tu poniewieraL-chrzescijan?????Nadzszedl czas abys sie ujawnil-bo piszesz zawsze dwuznacznie i prowokacyjne tytuly uzywaz.A moze ty jestes taka meda od kooperacji negatywnej-jak dorn? he? Albo bedzie pisal z przyzwoitoscia albo won! Druga ch..... luzik rostkowska---zdrajcow i badziewia ci unas dostatek-tylko przyzwoitym niema komu byc! ot co!
Coryllus

Coryllus

30.06.2011 18:10

Dodane przez Gość w odpowiedzi na jak

No to wynoś się stąd pajacu, na co czekasz.
Domyślny avatar

Darek

30.06.2011 23:04

Dodane przez Gość w odpowiedzi na jak

Chlopie popracuj nad ortografia. Albo zatrudnij sie w kancelarii prezydenckiej.
Domyślny avatar

Polka w żałobie

30.06.2011 23:23

Dodane przez Gość w odpowiedzi na jak

Odlecieliście trochę.Z jednej strony(w kontekście ortografii)Kancelaria Prezydenta się kłania,jak tu już ktoś słusznie zauważył,a z drugiej-"kooperacja negatywna".Często podszywacie się pod forumowiczów i próbujecie nas ośmieszać używając zgranego już do "bulu" nick-a "gość".Pozdrawiam Pana Autora.
Domyślny avatar

Strzelec

30.06.2011 17:24

Pozdrawiam!
Domyślny avatar

Darek

30.06.2011 23:10

Fajny tekst. A te "intelygentne" scenariusze filmow promowanych przez "oswiecone" srodowiska powiazane z GW sa rzeczywiscie do bolu gowniane. Nie chce sie tego syfu ogladac. Ale jak tu byc "mlodym i wyksztalconym" jak sie nie zna "kultury" montowanej przez GW? Zal mi tych wszystkich pseudo-inteligentow, ktorzy mecza sie z tymi gownianymi ksiazkami i filmami zeby tylko zasluzyc na miano "swiatowca". Zalosne to jest. Pozdrawiam!
Domyślny avatar

Gość

01.07.2011 11:19

Dziękuję za niezwykle celny, inteligentny artykuł. To Pan przywraca prawdziwą nadzieję , że możliwy jest poprawny osąd myślowy i moralny świata, który nas otacza. Gratuluję i pozdrawiam.
Domyślny avatar

Gryzli (nie strielali)

02.07.2011 15:11

Chylę czoła, kapitalne. Smuci mnie jedno, że Frycz zagrał w tym gniocie. Pozdrawiam Autora.

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 820
Liczba wyświetleń: 3,931,819
Liczba komentarzy: 10,268

Ostatnie wpisy blogera

  • Syn pana prefekta dał głos
  • Szlachta i "szlachta"
  • Nasi bohaterowie

Moje ostatnie komentarze

  • wejdziesz na moją stronę. Nie mogę pozwolić na to, żeby mnie gównem obrzucali...przepraszam.
  • Moje komentarze nie były żadnymi prowokacjami, ale odpowiedziami na prowokacje. Niech się pan już tak mocno mną nie martwi, jak będzie pan chciał sobie coś poczytać, zapraszam na stronę www.coryllus.…
  • Tutaj niczego nie uprawiam, bo nie mam żadnej możliwości. Tymi blogami rządzi administracja, autorzy są tylko dodatkiem. A o takich jak ty to w ogóle szkoda mówić.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Bezczelność Ziemkiewicza zwala z nóg
  • Czy Łysiak też kochał Monikę Jaruzelską?
  • Nasi bohaterowie

Ostatnio komentowane

  • , Dzień dobry Przeczytałam całość, niby się zgadzam z opinią o niedocenianiu niektórych Twórców, ale jakieś takie poczucie krzywdy we mnie rośnie. I dlatego piszę, by sprostować to, że niby Rapacki w…
  • , Nie zgodzę się z Pana oceną tej książki. Ale mam do tego prawo. Pan również ma prawo do własnej opinii na jej temat. Uderza mnie jednak to że nie prowadzi Pan rzetelnej krytyki ani polemiki z faktami…
  • , Rzeczywiście - tobie odpisywać nie warto. Więc tylko dla ewentualnych innych - Coryllus sam się stąd wynósł, jak obrażony smarkacz. Napisał o tym wyraźnie na blogu, z którego próbował zrobić…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności