Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

O nawracaniu zbójników w Tatrach

Coryllus, 16.06.2011
Janosik jak wiadomo pochodził z Terchowej i był Słowakiem. Na imię miał Jerzy, co po słowacku brzmi Juraj. Żył na początku XVIII wieku i miał w swej rozbójniczej karierze epizod antyhabsburski – walczył po stronie Rakoczego na Węgrzech. Potem zbójował, a potem powieszono go na haku na orawskim zamku. Jego historia zaś przetrwała w ustnej tradycji i dziś Janosik jest słowackim bohaterem. Przez jakiś czas uważano go także za bohatera polskiego, ale Polacy rywalizację o Janosika przegrali. Mieliśmy zresztą swoich zbójników Mardułę Wojtka, Tatara Myśliwca, Baczyńskiego co z Janosikiem chodził i Mateję Wojtka ostatniego zbójnika z Zakopanego co na Węgry chodził. Ich legendy nie karmią już jednak nikogo, nawet samych górali, bo jak wiemy w Zakopanym i okolicach wszystko się zmieniło.


Legenda zbójnicka żyje na Słowacji i ponoć nie ma większego aktu odwagi jak wejść do karczmy w Terchowej i powiedzieć siedzącym tam Słowakom po czesku, że Janosik był Węgrem, a do tego Żydem. Sami spróbujcie o ile oczywiście wysławianie się w języku czeskim przychodzi wam łatwo. Jeśli zaś nie poniechajcie tego, bo mogą was nie zrozumieć i wyjdziecie stamtąd w całości przekonani o swojej niezwykłej odwadze.

W dawnych czasach zbójnicy ja i cały lud tatrzański stronili od religii. O chodzeniu na mszę mowy nie było i – jak to opisuje Stanisław Witkiewicz – dla spraw wiary mieli górale jedynie szyderstwo. Trudno dziś w to uwierzyć, szczególnie po wizytach Jana Pawła II i nadziei jaką pokładał on w mieszkańcach Podhala.

Dawniej było inaczej. Zawziętość, łapczywość, gwałtowność, niechęć do obcych powodowały, że mało który góral miał do czynienia z sakramentami. Do tego jeszcze dochodził podziw dla zbójników, których czyny i postacie malowane były na szklanych taflach. Dziwne jest to, że dla nas malarstwo to jest jakimś prymitywnym, na poły symbolicznym odtworzeniem bajek i mitów. Witkiewicz zaś pisze, że Sabała patrząc na te szklane malowidła rozpoznawał postacie, tłumaczył złożone sceny, wyjaśniał ich sens, bohaterów nazywał po nazwisku lub z przydomka, tak jakby mówił o fotografiach, a nie o obrazkach w naiwnej manierze.

Bo też i tym właśnie były te obrazki – zapisem dziejów góralskich, odyseją na szkle. Nie wiem czy dziś coś z tego zostało, bo nie jestem etnologiem i w Tatry ni jeżdżę. Na końcu wyjaśnię dlaczego.

Po polskiej stronie Tatr wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy dotarł tam młody doktor Chałubiński wracający z Węgier. Jego fascynacja Tatrami i mieszkańcami podtatrzańskich dolin rozpoczęła całą epopeję góralsko-ceprowską, która zaczynała się bardzo podniośle i wspaniale, a kończy się dziś serialem „Szpilki na Giewoncie”. Kiedy Wojciech Kossak opisuje wyprawę w Tatry wraz z Chałubińskim można od tego opisu zemdleć, taki jest wspaniały. Otóż Chałubiński chodził w góry z muzyką. Szli z nim po turniach grajkowie i cały czas obecna tam była muzyka. W ogóle dawniej mało kto chodził w Tatry bez muzyki i mało było miejsc na Podhalu, gdzie nie dało się usłyszeć gęśli. Dopiero cesarskie rozporządzenie zabraniające grania na drogach, nie wiem w jakim celu wydane, ale zapewne w szczytnym i szlachetnym, położyło tej znakomitej praktyce kres.

Kiedy Chałubiński z orszakiem przechodzili koło szałasów na halach mieszkający tam w samotności juhasi głupieli od tego grania, wpadali wprost w trans, tańczyli jak opętani tam gdzie stali, tak długi jak długo słychać było muzykę. Kiedy wyprawa trafiała na rwący strumień przewodnicy ścinali ciupagami świerk, który walił się w nurt i tworzył kładkę. Tak właśnie wędrowało się w Tatrach dawniej i tacy tam mieszkali ludzie.

Religia na Podhale zawitała wraz z księdzem Stolarczykiem, pojawił się on tam w tym samym mniej więcej czasie co Chałubiński, a może trochę później, nie wiem dokładnie. Od niego rozpoczyna się przygoda górali z religią rzymsko-katolicką, tak przynajmniej to opisuje Stanisław Witkiewicz. Ksiądz Stolarczyk nawrócił najpierw kobiety, a potem co niektórych chłopów. Czynił to wszelkimi dostępnymi sposobami, prośbą, groźbą, wymawianiem z ambony nazwisk i przydomków tych co źle czynią i grzechem wypełniają życie, wreszcie kiedy nie starczało mu argumentów płacił góralom drobne sumy za przychodzenie do kościoła.

Wielu chodziło, ale wielu wolało stać na progach chat i szydzić z tych co wracali w niedzielę z świątyni. Ksiądz Stolarczyk chodził także w góry, kiedy wdrapywał się w towarzystwie przewodników na szczyt intonował Te deum i miał fakt ów wymiar prawdziwie mistyczny, choć z wyglądu ksiądz mistyka nie przypominał. Wielki był jak byk, tłustawy i miał szeroką nalaną twarz. Siłę także miał, inaczej by się tam nie utrzymał w tym Zakopanem. Raz ponoć chciał zrezygnować i posłał Żyda na Węgry, żeby mu dobrej parafii poszukał, gdzieś na równinie. W końcu jednak dał sobie spokój.

Spotkał kiedyś na swojej drodze ksiądz Stolarczyk zbójnika. Był to Wojtek Mateja ostatni zakopiański zbójnik, który rabował na Liptowie bogatych gospodarzy i miał skarby w górach schowane. Księdza też chciał obrabować i zapowiedział mu to przez umyślnego. Ksiądz się przestraszył i poszedł po radę do Sabały. Ten zaś powiedział mu, że nie ma innego sposobu na Wojtka jak dobro podzielić i po kawałku pozakopywać w różnych miejscach. Zamykanie się w komorze razem ze skarbem nic nie da bo Wojtek drzwi i okna wyłamie, nawet jak kraty w nich będą.

W końcu jednak rozeszło się wszystko po kościach, bo ksiądz spotkał kiedyś Mateję na drodze i dogadał się w nim jakoś polubownie w kwestii tego rabunku.

Inaczej z nawracaniem i rozbójnictwem sprawy stały po drugiej stronie Tatr. Tam w grę, prócz chciwości wchodziła także nienawiść plemienna. Zbójnicy i w ogóle „ludzie” czyli górale z Liptowa byli Słowakami, a żandarmi i aparat tak zwanej sprawiedliwości Węgrami. Represje jakie rząd węgierski wprowadził przeciwko zbójnikom były straszliwe. Śmierć, śmierć, śmierć. Zginąć miała nawet pamięć o Janosiku. Przeszukiwano chałupy żeby znaleźć w nich malowane na szkle obrazki przedstawiające zbójników i ich czyny. Niszczono wszystko co miało z tatrzańskim zbójowaniem jakikolwiek związek. Nie dało to oczywiście nic, represje wywołały tylko jeszcze gorszą nienawiść. Nie było po tamtej stronie żadnego miejsca, które dałoby się porównać z Zakopanem. Nie zjeżdżali tam dobrotliwi panowie z miasta i nie wchodzili w dziwne i przyjacielskie relacje z góralami. Może jednak dzięki temu tradycja i legenda zbójnicka na Słowacji jest mocniejsza i trwalsza. Trudno mi to oceniać, bo jak powiedziałem w Tatry nie jeżdżę.

Byłem raz na dworcu w Zakopanem. A niech to szlag. To już na centralnym jest luźniej. Poznałem kiedyś pewnego faceta z Zakopanego i nie był to bynajmniej redaktor Gadowski. Opowiadał mi o górach i góralach tak jakby codziennie wyruszał na polowanie gdzieś pod Gerlach. Potem się okazało, że jego ojciec jest profesorem na krakowskiej ASP, a matka ma dwa gabinety stomatologiczne. Jeden na Krupówkach, a drugi gdzieś przy rynku krakowskim. No i jeszcze ten serial teraz, te „Szpilki na Giewoncie”. Szlag by to trafił. Do wspomnień Kossaka jednak wróćcie i do starego Witkiewicza także. Fragmenty o opowiadaniach Sabały powinny być lekturą obowiązkową w szkołach, zamiast Gombrowicza i Nałkowskiej. Ciekawe czy gdzieś to w ogóle każą dzieciom czytać. Choćby w takim Zakopanem. Nie mam pojęcia. A powinni.

Tradycyjnie już zapraszam wszystkich na moją stronę www.coryllus.pl gdzie prócz moich nowych książek kupić można także tomik wierszy Antoniego Rachmajdy, redkatora naczelnego kwartalnika "Zeszyty Karmelitańskie" zatytułowany "Pustelnik północnego ogrodu".
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 4965

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 820
Liczba wyświetleń: 3,931,792
Liczba komentarzy: 10,268

Ostatnie wpisy blogera

  • Syn pana prefekta dał głos
  • Szlachta i "szlachta"
  • Nasi bohaterowie

Moje ostatnie komentarze

  • wejdziesz na moją stronę. Nie mogę pozwolić na to, żeby mnie gównem obrzucali...przepraszam.
  • Moje komentarze nie były żadnymi prowokacjami, ale odpowiedziami na prowokacje. Niech się pan już tak mocno mną nie martwi, jak będzie pan chciał sobie coś poczytać, zapraszam na stronę www.coryllus.…
  • Tutaj niczego nie uprawiam, bo nie mam żadnej możliwości. Tymi blogami rządzi administracja, autorzy są tylko dodatkiem. A o takich jak ty to w ogóle szkoda mówić.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Bezczelność Ziemkiewicza zwala z nóg
  • Czy Łysiak też kochał Monikę Jaruzelską?
  • Nasi bohaterowie

Ostatnio komentowane

  • , Dzień dobry Przeczytałam całość, niby się zgadzam z opinią o niedocenianiu niektórych Twórców, ale jakieś takie poczucie krzywdy we mnie rośnie. I dlatego piszę, by sprostować to, że niby Rapacki w…
  • , Nie zgodzę się z Pana oceną tej książki. Ale mam do tego prawo. Pan również ma prawo do własnej opinii na jej temat. Uderza mnie jednak to że nie prowadzi Pan rzetelnej krytyki ani polemiki z faktami…
  • , Rzeczywiście - tobie odpisywać nie warto. Więc tylko dla ewentualnych innych - Coryllus sam się stąd wynósł, jak obrażony smarkacz. Napisał o tym wyraźnie na blogu, z którego próbował zrobić…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności