Sycąc swe sadystyczne poczucie humoru groteskowym skowytem totalnej opozycji z żalem myślę o czasach, gdy bawiły mnie komedie Moliera, koncepty Zielonej Gęsi Gałczyńskiego, znakomite parodie literackie Magdaleny Samozwaniec, no i klasyczne kabarety z nieśmiertelnymi monologami i dialogami. Teraz skrzecząca pospolitość(?) niemal zupełnie zagłuszyła moją subtelną wrażliwość na wysmakowany dowcip. Zresztą gdzie dziś szukać takich delicji? W zdegenerowanym lewackim modernizmem teatrze? W kinie na durnowatych komedyjkach? W telewizyjnych kabarecikach dla kretynów?
A propos skrzeczącej pospolitości. Przy określeniu z “Wesela” postawiłem pytajnik. W epoce Wyspiańskiego taki skrót myślowy zapewne wystarczał. Jednak absolutnie nie przystaje do obecnego bulgotu emocji w życiu publicznym. Harcownicy i harcowniczki(one zwłaszcza), sieroty po 3 RP i PRL, dawno już przekroczyli ekspresję małpy z brzytwą. A ja klaszcząc z ukontentowania wołam: brawo, bis! Wołałem jeszcze do wczoraj. I nagle naszła mnie refleksja. Przecież cieszę się z cudzego nieszczęścia?! Tak monstrualna furia wcześniej czy później musi doprowadzić do apopleksji. I któż będzie winien, jeśli tę, lub ową osobowość rodem z bazaru czy magla trafi szlag? Ja, bo domagam się bisów? Ależ skąd. Jak zwykle prezes Kaczyński.
Nabuzowane elyty, opamiętajcie się! Zostawcie trochę jadu i żółci na najbliższą dekadę. Kto bowiem będzie mnie bawił, gdy wy zasilicie grono Napoleonów w kaftanach? Wasza młódź? Wątpię. Moim zdaniem jesteście unikatowi. Ot, choćby niedawne erupcje wzmożenia obywatelskiego gniewu pod sejmem i pałacem prezydenckim. Te zatroskane o Polskę szlachetne oblicza, te modulowane z przepony aksamitne głosy strofujące sprzedajnych dziennikarzy TVP. Te rozjuszone damy ciskające jajami w reżymowe limuzyny… I tylko ludzie zaczadzeni pisowską indoktrynacją śmią bredzić, że w centrum stolicy wszczynała burdy tłuszcza rozpasanych grandziarzy.
Żart żartem, draka draką, jak mawiał Wiech. Ale chwilami ciarki przebiegają po grzbiecie, gdy się wsłuchać w ryki Obywateli RP, lub wczytać w internetowe wpisy opozycyjnych zagończyków. Na przykład pani doktor z uniwersytetu Jagiellońskiego ciskająca zbukami wyznała z rewolucyjną szczerością, że marzy o zamianie śmierdzącego jaja na koktajl Mołotowa. Trudno się więc dziwić, że z taką kadrą Jagiellonka nie potrafi awansować do pierwszej setki światowych uniwersytetów. Warszawska alma mater nie jest zresztą lepsza.
Ja tu sobie dworuję, a lada moment śmiech może mi zemrzeć na ustach, gdy(odpukać) salonowe elyty powrócą do władzy, bo jak wieszczą buńczucznie powygrywają wszystkie następne wybory. Wprawdzie z wyjątkiem Platformy, pozostałe formacje wspierane przez ulicę i zagranicę balansują na granicy błędu statystycznego, lecz wiadomo, w jedności siła. I dalej próbować wespół w zespół moc żądz wzmóc. Byle zbytnio się nie nadymać, gdyż jak ostrzegała moja babcia, może wtedy pęc(dla purystów językowych: pęknąć) pierdząca żyłka i cały geszefcik diabli wezmą. W wersji jeszcze bardziej rubasznej: nie strasz, nie strasz, bo się ze…
A swoją drogą, megalomania rozmaitych politycznych rozwielitek wciąż mnie zadziwia, choć doświadczyłem już niejednego. Żeby wszak nie pointować tekstu w minorowym nastroju zadumą nad brakiem klasy owych pochwiszczy zmieniających życie publiczne w tragifarsę, na koniec optymistyczny akcent.
Świetną premier panią Beatę Szydło zmienił równie znakomity pan Mateusz Morawiecki. Panie Kornelu, wielkie dzięki za wzorowe wychowanie syna. Gdyby nie żałosny pajac Marcinkiewicz, mógłbym napisać, że wszyscy prawicowi premierzy RP to ludzie najwyższej próby.
Sekator
PS.
- Sądzisz, że gdy elyty wrócą do władzy, będą nas riezać - pyta mój komputer.
- Ciebie co najwyżej zamienią w elektrośmiecia - pocieszam go.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3768